Prezydent USA Donald Trump osłabił w pierwszym roku swojej kadencji Amerykę, pozbawiając ją wpływu na świat, swoimi działaniami naruszył ład międzynarodowy i doprowadził do powstania nowych zagrożeń - ocenił w środę niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

"Przez minione 365 dni Trump trwale zmienił świat, osłabił Amerykę, zaszkodził ładowi międzynarodowemu i doprowadził do powstania zagrożeń" - pisze szef działu zagranicznego opiniotwórczej gazety Stefan Kornelius.

Wiodąca doktryna jego prezydencji "Ameryka przede wszystkim" oznacza, że USA "wycofują się ze świata" - podkreśla autor komentarza. "W minionych 12 miesiącach (USA) porzuciły obowiązki obliczalnego aktora polityki międzynarodowej i gwaranta stworzonego przez siebie porządku światowego" - zaznacza Kornelius.

"Prezydencja Trumpa okaleczyła wszystko to, co przez niemal 100 lat decydowało o władzy i wpływach Ameryki w świecie. To osłabienie dokonane z własnej winy nie ma precedensu w nowszej historii, dlatego też jest niebezpieczne" - tłumaczy niemiecki dziennikarz.

Jego zdaniem zmianę układu sił na świecie dostrzega się szczególnie wyraźnie w relacjach USA z Chinami. Kornelius przypomina, że chiński prezydent Xi Jinping został właśnie wybrany na "samowładcę", a Chiny zrezygnowały z zasady władzy kolektywnej. System wprowadzony w Państwie Środka, będący piramidą, ma ambicję kontrolowania społeczeństwa i gospodarki za pomocą instrumentu, jakim jest partia - czytamy w "SZ".

Reklama

Zdaniem Korneliusa chiński system władzy może na dłuższą metę ponieść fiasko. Obecnie jednak będące w fazie wzrostowej mocarstwo oferuje w rywalizacji z USA ład, który obiecuje stabilizację i jest z tego powodu atrakcyjny. "Natomiast USA Trumpa nie są w stanie udzielić takiej gwarancji" - zauważa autor.

"Przez całe dziesięciolecia atrakcyjność Ameryki opierała się na szczególnych wartościach: otwartości, liberalizmie, chęci do zawierania sojuszy, przywiązaniu do wartości i prawa. Przy wszystkich popełnianych błędach politycznych Ameryka mogła być uważana za wzór" - pisze Kornelius.

"Ten fundament liberalnego porządku Zachodu nie został całkowicie roztrzaskany. Używając młota pneumatycznego, Trump sprawił (jednak), że pojawiły się na nim ogromne rysy. To Ameryka stworzyła świat Zachodu, a teraz Trump niszczy ją, a wraz nią niszczy też Zachód" - uważa komentator.

Jego zdaniem zawiniony przez Amerykę brak ładu odczuwają przede wszystkim jej sąsiedzi na Pacyfiku. Po odrzuceniu transpacyficznej umowy o wolnym handlu TPP wielu tradycyjnych sojuszników USA zwróciło się w stronę Pekinu - podkreśla Kornelius. "Wojenna retoryka" Trumpa wobec Korei Północnej wywołała wątpliwości, czy amerykański przywódca jest w stanie dotrzymać obietnicy bezpieczeństwa - dodaje.

"Po upływie roku należy chłodno stwierdzić, że Trump nie jest przypadkowym wytworem historii i że z tego powodu nie zniknie tak po prostu i szybko. Trump jest postacią polityczną, której życzy sobie wielu wyborców, a jego styl powielany jest w innych krajach świata. Nigdzie (ten styl) nie odnosi sukcesów, gdyż prawdziwi autokraci są skuteczniejsi. Może dlatego Trump po cichu podziwia postacie w rodzaju Xi czy Putina" - czytamy w "SZ".

Kornelius zaznacza, że Europa nie powinna liczyć na ograniczenie Trumpa przez Kongres, ani też czekać na jego następcę. Ci, którzy chcą alternatywy wobec Trumpa, "muszą działać, wspólnie wypracować politykę alternatywną wobec Chin, trzymać wysoko tarczę wartości przeciwko Rosji, razem zabiegać o bezpieczeństwo i prawo".

Autor komentarza przypomina słowa Trumpa wypowiedziane podczas wizyty w Polsce w lipcu br.: "Fundamentalnym problemem naszych czasów jest pytanie, czy Zachód ma wolę przeżycia". "Nie należy czekać na odpowiedź Trumpa" - stwierdza w konkluzji Kornelius.

Z Berlina Jacek Lepiarz

>>> Czytaj również: Gospodarczy "efekt Trumpa". PKB przekracza 3 proc., bezrobocie najniższe od 17 lat