„Czy chcemy ochronić to wszystko, co osiągnęliśmy, czy chcemy, by Węgry nadal nie były krajem imigracyjnym, czy też się poddamy, przyjmiemy to, co jest nam dyktowane, z wolnego narodu staniemy się ponownie narodem podległym i zgodzimy się, by inni(...) przekształcili nas w kraj imigracyjny, który nie opiera się na kulturze narodowej i chrześcijańskich tradycjach” – powiedział Orban na posiedzeniu Rady Diaspory Węgierskiej.

Jak ocenił, siły pragnące utworzenia „europejskich stanów zjednoczonych” uważają narody i chrześcijańską tradycję za przeszkodę i dlatego umyślnie sprowadzają do Europy pochodzące z innej kultury, „w wielu przypadkach roszczące sobie prawo do współczucia tłumy”.

Powiedział też, że uważa za świadectwo uznania i szacunku międzynarodowe ataki i krytyki wobec jego kraju, jeśli nie liczyć kilku „ordynarnych zagrań”. Jak wyjaśnił, atakowani są tylko ci, którzy reprezentują coś zauważalnego, do czego warto się odnieść: zatem potępianie węgierskiego modelu gospodarczego i polityki imigracyjnej pokazuje, że „reprezentujemy coś takiego, co warto co najmniej uczynić przedmiotem sporu”.

Podkreślił, że Węgry stanęły na własnych nogach, uporządkowały swoje sprawy finansowe i nie potrzebują pieniędzy kogoś innego. Zaznaczył również, że każdy, kto chce w jego kraju pracować, może to robić.

Reklama

Zwrócił też uwagę na prorodzinną politykę rządu. Ocenił, że choć społeczeństwo nie wydostało się jeszcze z katastrofalnej sytuacji demograficznej, są optymistyczne oznaki, na przykład dzietność wzrosła w zeszłym roku do poziomu 1,49 proc.

Zaznaczył przy tym, że rząd nie godzi się na rozwiązywanie problemu demograficznego poprzez imigrację i celem jest zwiększenie dzietności do 2030 r. do poziomu 2,1 proc., niezbędnego do powstrzymania spadku liczby ludności.

Orban z zadowoleniem przyjął też wyniki niedawnych wyborów w Austrii, wyrażając przekonanie, że w najważniejszych kwestiach europejskich rząd węgierski i przyszły rząd austriacki „łatwo będą mogły uderzać w tę samą strunę”.

Na wiosnę odbędą się na Węgrzech wybory parlamentarne, w których zdecydowanym faworytem jest rządzący konserwatywny Fidesz. Z najnowszego sondażu ośrodka Median wynika, że koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) może liczyć na poparcie ponad 60 proc. wyborców pewnych swoich preferencji.

Drugi w kolejności skrajnie prawicowy Jobbik mógłby liczyć na poparcie 14 proc. wyborców, Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) - na 9 proc., Koalicja Demokratyczna (DK) byłego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya - 7 proc., partia Polityka Może Być Inna - 5 proc., a pozostałe ugrupowania - po 1-2 proc.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)