W środę Gławczew wykluczył z udziału w posiedzeniu przewodniczącą opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) Kornelię Ninową; powodem była jej krytyka pod adresem premiera Bojko Borisowa. Ninowa oświadczyła, że Borisow "demontuje instytucje państwa".

Po kilku minutach Gławczew wyprosił z sali również posła lewicy Antona Kutewa za ostre ataki na rządzących. Zaznaczył, że może wykluczyć z posiedzenia całą opozycję. Klub parlamentarny lewicy opuścił salę posiedzeń.

Ninowa natychmiast zażądała dymisji przewodniczącego parlamentu i oświadczyła, że jej klub nie będzie uczestniczyć w pracy Zgromadzenia Narodowego. W piątek, po rozmowie z premierem Borisowem, które jest też liderem partii GERB (Obywatele na rzecz europejskiego Rozwoju Bułgarii), Gławczew postanowił podać się do dymisji. Ninowa uznała jego decyzję za słuszną, nazywając ją nauczką dla rządzących.

Zdaniem obserwatorów rządząca koalicja centroprawicowej partii GERB Borisowa i nacjonalistycznego ugrupowania Zjednoczonych Patriotów dąży obecnie do uniknięcia poważnych konfliktów z wpływową opozycją, dysponującą 80 głosami w 240-miejscowym Zgromadzeniu Narodowym przed rozpoczynającym się w styczniu 2018 r. bułgarskim przewodnictwem w UE. Wraz z przybliżaniem się tej daty opozycja nasila nacisk na władze, które za wszelką cenę chcą pokazać podczas prezydencji, że kraj jest stabilny - uważa analityk Pyrwan Simeonow, dyrektor instytutu Gallupa w Bułgarii.

Reklama

Po ogłoszeniu decyzji o dymisji Gławczewa parlament zaaprobował kandydaturę Cwety Karajanczewej na przewodniczącą parlamentu. Od kwietnia br. była ona wiceszefową Zgromadzenia Narodowego z ramienia partii GERB.

>>> Czytaj też: Duda przywołuje "metody stosowane za czasów PO dla wyeliminowania Macierewicza"