Lokalizacja startupów ma kluczowe znaczenie dla ich przyszłego sukcesu. Ich założyciele to niezwykle mobilna grupa. O ile w ramach Unii Europejskiej zaledwie 4 proc. mieszkańców przeprowadza się do innego kraju, tak w przypadku startupowców wskaźnik ten wynosi aż 23 proc. Co więcej 85 proc z nich, według najnowszego badania Startup HeatMap Europe, zmienia geograficzny region zamieszkania, a więc przemieszcza się np. ze Wschodu na Zachód. Nieco mniejszą skłonność do relokacji wykazują osoby opierające nowy biznes na internetowych aplikacjach (22 proc), bo praktycznie można go prowadzić z każdego miejsca w Europie. Wyższy wskaźnik relokacji (26 proc.) dotyczy założycieli, którzy do prowadzenia biznesu potrzebują dostępu do infrastruktury high-tech (np. biotech, internet rzeczy, rozwiązania dot. ochrony zdrowia). W jednym i drugim przypadku przeważająca ich część to mężczyźni.

O ich względy konkurują huby technologiczne w całej Europie. Batalię o talenty wygrywają przede wszystkim gospodarki zachodniej i północnej Europy. Wskutek migracji doświadczają one przeciętnie 8-procentowego wzrostu liczby startupów, podczas gdy inne regiony tracą przeciętnie 3 proc. młodych firm. Różnice pomiędzy poszczególnymi krajami są jednak bardzo duże. Regionem, który zyskuje najbardziej, są kraje bałtyckie. Liczba startupów wzrosła tu o 14 proc. – i to pomimo, że wielu Bałtów przenosi swoje firmy na Zachód - tak było w przypadku chyba najbardziej znanego podmiotu – estońskiego jednorożca (wartość pow. 1 mld dol.) – TransferWise. Mekką dla założycieli startupów jest są Wielka Brytania, Irlandia i kraje Beneluksu, gdzie Holandia ma najwyższy w Europie wskaźnik napływu netto startupów – aż 31 proc. Polska odbiega in plus od innych krajów Europy Środkowej, bo notuje 11-procentowy wskaźnik napływu netto startupów, choć trzeba przyznać, że najbardziej znane z nich, jak chociażby Azimo i Atsora, powstały w Londynie. Za dramatyczną w analizowanym aspekcie należy uznać sytuację w środowisku młodych firm we Włoszech – 29 proc. z nich migruje na północ kontynentu.

>>> Czytaj też: Europa - kraina startupów. Szybko rośnie liczba jednorożców

W prezentowanym badaniu założycieli firm zapytano również, gdzie założyliby swój biznes, gdyby przyszło im zaczynać jeszcze raz. Berlin zyskał najwięcej uznania wśród startupów z Europy Zachodniej, a Londyn - z Południa, Wschodu i północnej części kontynentu. Sztokholm został uznany za najbardziej atrakcyjne miejsce dla założycieli młodych firm z krajów nordyckich (48 proc.) i bałtyckich (29 proc.). Niestety Warszawa, Praga i Wiedeń uzyskały poniżej 20 proc. poparcia jako lokalizacja dla młodych technologicznych firm z Europy Środkowej i Centralnej. Na Warszawę wskazało zaledwie 7 proc. założycieli firm, którzy przenieśli się wcześniej do zachodnioeuropejskich hubów.

Reklama

Najistotniejszym czynnikiem, który kształtuje opinię założycieli o miejscu prowadzenia działalności, jest dostęp do talentów – aż 71 proc. pytanych uznało ten element za najbardziej istotny. Brano też pod uwagę trzy inne czynniki: dostęp do kapitału - 44 proc. wskazań, bo międzynarodowy kapitał dla dobrych pomysłów można pozyskiwać praktycznie wszędzie; wysokość kosztów prowadzenia działalności mierzoną szybkością wykorzystania pozyskanego kapitału (tzw. burnrate) – 51 proc. Istotna okazała się też jakość ekosystemów (wsparcie, partnerzy, klienci) w miejscu funkcjonowania – 69 proc. startupowców uznało ten czynnik za ważny, jedynie 7 proc. za nieistotny. Co ciekawe, nie ma zasadniczych różnic w ocenie prezentowanych czynników przez badanych w krajach bardziej i mniej zamożnych (zachód i wschód Europy). Największa różnica dotyczy miesięcznych kosztów prowadzenia startupa – dla 65 proc. startupów z naszej części kontynentu ten element ma duże znaczenie przy wyborze lokalizacji biznesu.

Biorąc pod uwagę cztery przedstawione czynniki sprzyjające wyborowi miejsca prowadzenia młodych firm, najwięcej głosów uzyskały w kolejności: Berlin, Londyn i Amsterdam. Wiedeń zajął dziesiątą pozycję, a Warszawa uplasowała się na 15. zostawiając w tyle Pragę, Budapeszt i Bukareszt, a także Madryt, Rzym, Mediolan i Oslo.

W Polsce, informuje najnowszy raport StartupPoland, 12 proc. młodych firm ma obcokrajowca wśród założycieli, a w ponad jednej czwartej funkcjonują międzynarodowe zespoły pracowników. Widoczna jest zależność prowadzonej działalności eksportowej od funkcjonowania w firmach zagranicznych założycieli lub pracowników. Dysponują oni niezbędnymi kompetencjami i wiedzą, które umożliwiają plasowanie produktów czy usług na innych rynkach.

Wśród obcokrajowców funkcjonujących w polskich startupach dominują Ukraińcy (38 proc.), następnie Amerykanie (25 proc.) i Brytyjczycy. Dzięki temu polskie startupy mają znacznie wyższy wskaźnik eksportu (prawie 50 proc) niż inne małe i średnie przedsiębiorstwa, z których mniej niż 5 proc. angażuje się w eksport. Rozwojowi eksportu przez startupy służą nie tylko zagraniczni pracownicy, ale także wysoki poziom digitalizacji biznesu, znacznie wyższy niż innych firmach sektora MŚP. Pytani o powody braku eksportu, założyciele polskich startupów twierdzili, że najpierw chcą sprawdzić biznes lokalnie (57 proc.), nie posiadają odpowiednich kompetencji (33 proc.), a 27 proc. nie ma kontaktów zagranicą. Wydaje się jednak, że startupy, które z założenia i od początku działalności przyjmują perspektywę rynków międzynarodowych, łatwiej skalują biznes, jak ma to na przykład miejsce w krajach bałtyckich. Pytaniem też pozostaje, na ile polskie firmy stają przed barierą kulturową, która utrudnia zatrudnianie obcokrajowców, szczególnie w dobie repolonizacji i stawiania na narodowe biznesy.

>>> Czytaj też: Dlaczego tak dużo polskich startupów ponosi porażkę?