"Plany reform Unii Europejskiej autorstwa Macrona nigdzie nie wywołały tak wielkiej fascynacji jak w Niemczech. Być może właśnie to jest przyczyną, dla której prezydent Francji nieustannie podkreśla, że przyszłość Unii zależy tylko i wyłącznie od gotowości Niemiec do poparcia reform" - pisze autor komentarza, szef działu zagranicznego opiniotwórczej gazety Stefan Kornelius.

"Macron znalazł w niemieckiej SPD gotowego do działań sekundanta. Ale to nie wystarczy. Wręcz przeciwnie. Macron wie od ostatniego szczytu UE w październiku, że jego wizji Europy nie da się wprowadzić w życie. Winę za ten stan rzeczy ponosi nie Angela Merkel, lecz on sam" - czytamy w "SZ".

Zdaniem Korneliusa Macron popełnił "typowy błąd nowicjusza" przeceniając siłę sprawczą 28, a wkrótce 27 krajów. "W UE obowiązuje zasada, którą szczególnie dobrze powinno znać państwo tak dominujące jak Francja: kto ignoruje małe kraje, ten wpada w kłopoty".

Znaczna część programu Macrona jest zdaniem Korneliusa dobra i słuszna. "W Europie decyduje jednak często to, kto proponuje temat i jak dokładnie sformułowana jest propozycja" - wyjaśnia autor.

Reklama

Macron "trzykrotnie przedobrzył" wywołując tym samym sprzeciw wobec całej swojej agendy - uważa komentator.

Wymieniając błędy popełnione przez Macrona Kornelius zwraca uwagę po pierwsze na jego zapowiedzi o "nowym założeniu" Europy. "Kto chce zakładać na nowo, ten potrzebuje traktatu. Każde dziecko w szkole wie jednak, że zmiana traktatu jest niemal niemożliwa i wywołałaby jeszcze więcej problemów. Kto chce nowego traktatu, ten chce innej Europy - małej, sfragmentowanej, z różnymi prędkościami. Poza Macronem nikt tego nie chce" - pisze komentator "SZ".

Po drugie, wylicza autor, pomysły Macrona dla strefy euro są "co najmniej częściowo problematyczne i mogą bardzo dużo kosztować" nie tylko Niemcy, lecz także wiele innych krajów.

Po trzecie Macronowi przyświeca pomysł "czegoś w rodzaju ruchu proeuropejskiego" mającego mobilizować wszystkie kraje Wspólnoty, chce zorganizować L'Europe en Marche - czytamy.

Zdaniem Korneliusa pomysł jest "skrajnie niebezpieczny", ponieważ oznacza ingerencję Francji w narodowe debaty poszczególnych krajów, co może mieć wpływ na systemy partyjne w tych państwach.

Macron powinien zauważyć, że szefowie rządów postanowili rozmawiać o problemach Europy w ramach tzw. Leaders agenda. "To jest obowiązujący kalendarz reform do czerwca 2019 roku. Niektóre z pomysłów Macrona pojawiają się tam, choć w mocno zmiękczonej formie" - zaznacza Kornelius.

"Powodzenie tej agendy zależy w dużej mierze od prezydenta UE Donalda Tuska, a także od tego, w jakim tempie europejski pociąg będzie chciał posuwać się naprzód" - konkluduje Kornelius w "Sueddeutsche Zeitung".

>>> Czytaj też: Hydra, o której wszyscy zapomnieli. Czy powinniśmy znowu zacząć bać się inflacji?