Przez ponad pół wieku to saudyjski minister ds. ropy miał największy wpływ na rynek. Wystarczyło kilka jego słów o tym, co OPEC może zadecydować na następnym spotkaniu, by zapewnić miliony, jeśli nie miliardy dolarów zysku wtajemniczonym.
ikona lupy />
Cena baryłki ropy / Media

To już przeszłość. Jak pisze Javier Blas na serwisie Bloomberg, podczas gdy zgromadzenia OPEC wciąż mają wpływ na ceny paliwa, najważniejszy głos nie należy do Arabii Saudyjskiej, ale do kogoś spoza OPEC: Rosji, a konkretnie Władimira Putina.

Od czasu zawarcia paktu Rosji z Organizacją Krajów Eksportujących Ropę Naftową w celu uregulowania dostaw w zeszłym roku, Putin stał się najbardziej wpływowym graczem. Jeden z wyższych urzędników OPEC, chcący zachować anonimowość, stwierdził, że rosyjski przywódca „dyktuje warunki”.

Rosnące znaczenie Kremla w ramach kartelu odzwierciedla też rosyjską politykę zagraniczną, która ma na celu przeciwdziałanie wpływom USA poprzez szeroki zestaw narzędzi ekonomicznych, dyplomatycznych, wojskowych i wywiadowczych. Ta strategia wydaje się spełniać swoje zadanie.

Reklama

„Putin jest teraz carem światowej energii”, stwierdziła Helima Croft, była analityk Centralnej Agencji Wywiadowczej, która kieruje globalną strategią towarową w RBC Capital Markets LLC w Nowym Jorku.

Putin znajdzie się w centrum uwagi 30 listopada, kiedy 14 członków OPEC, w tym Iran, Irak, Nigeria i Wenezuela, będzie gościć nominalnie niezależnych producentów, takich jak Rosja i Meksyk w Wiedniu. Przywódcy tych krajów będą dyskutować, czy przedłużyć ograniczenia dostaw paliw po marcu 2018 r. Stawką jest kondycja gospodarcza i polityczna wszystkich zaangażowanych państw, w tym Kazachstanu i Azerbejdżanu, dwóch byłych republik radzieckich, które Putin zaprosił do porozumienia. Uczestnicy spotkania wspólnie pompują 60 proc. światowej ropy naftowej.

Putin zachęcał do krótkotrwałego wzrostu cen w przeddzień pierwszej wizyty króla saudyjskiego w Rosji w zeszłym miesiącu. Sugerował, że cięcia zostaną przedłużone do końca przyszłego roku, choć też podkreślił, że nie podjął ostatecznej decyzji. Uwagi Putina wywołały nową falę komentarzy ze strony dyplomacji zarówno krajów OPEC, jak i producentów spoza OPEC, które miały na celu wypracowanie porozumienia.

Z pewnością to niełatwy sojusz. Saudyjczycy, najwięksi eksporterzy na świecie, już są niezadowoleni z tego, że ponoszą ciężar cięć. Coraz większym problemem jest brak zgody między sojusznikami. Nasila się też frustracja z powodu rosyjskiej niechęci do przedłużania ograniczeń.

Od czasu wypowiedzi Putina Kreml wysyłał sprzeczne sygnały. Próbował dzięki temu udobruchać krajowych baronów naftowych, takich jak szefa państwowej spółki Rosyft PJSC, Igora Sieczina i miliardera, prezesa Lukoil PJSC, Vagita Alekperova. Kreml stara się również, by ceny ropy nie wzrosły na tyle, by kompanie łupkowe w USA zintensyfikowały wydobycie. Już teraz zakłady te spodziewają się, że krajowa produkcja osiągnie rekordowe 10 milionów baryłek dziennie w przyszłym roku. Poziom ten przekroczy jedynie Arabia Saudyjska i Rosja.

Putin zainicjował bezprecedensowy sojusz z OPEC, gdy ceny były o około 20 dolarów za baryłkę niższe niż dzisiaj, a rynek wyglądał na znacznie bardziej nadwyżkowy. Teraz ma kolejny powód, by powstrzymać gwałtowny wzrost ceny ropy. Rosja obecnie czerpie zyski ze słabszego rubla, co przynosi korzyści eksporterom, oraz staje się mniej zależna od sprzedaży energii.

Dla rosyjskich przedsiębiorców naftowych cięcia są coraz bardziej bolesne. Ropa kosztuje około 63 dolarów za baryłkę, prawie 30 proc. więcej niż rok temu. Rosnieft stwierdził, że musi być gotowy do otwarcia kurków w grudniu – co zaskakujące, bo uwzględniona data ponownego wydobycia to trzy miesiące przed wygaśnięciem obecnej umowy.

„Są trzy scenariusze, które bierzemy pod uwagę. Ograniczenia OPEC kończą się na koniec tego roku, na koniec marca przyszłego roku lub będą kontynuowane przez cały 2018 r.”, stwierdził Eric Liron, wiceprezes Rosnieftu ds. wydobycia. Mimo to, według Edwarda C. Chowa, pracownika Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie i byłego kierownika Chevron Corp., obecne ceny – i realia geopolityczne – sugerują, że porozumienie zostanie przedłużone.

„To podejście korzystne dla obu stron” – powiedział Chow. „Saudyjczycy potrzebują dużego partnera produkującego ropę naftową, aby skutecznie wpłynąć na rynek, a potencjalnie większa rola geopolityczna i ekonomiczna na Bliskim Wschodzie Rosji sprawia, że przestrzeganie ograniczenia produkcji jest dogodnym posunięciem dla Moskwy”.

>>> Czytaj też:Naftociąg Keystone przecieka. Ropa w USA drożeje

Saudyjski minister energetyki Khalid Al-Falih powiedział, że chciałby ogłosić w tym tygodniu przedłużenie umowy do końca 2018 roku, podczas gdy rosyjscy urzędnicy przekazali w prywatnych rozmowach, że chcieliby poczekać i zdecydować dopiero w marcu. Oczekuje się, że właśnie wtedy prezydent Putin wygra ostatnią sześcioletnią kadencję. Najbardziej prawdopodobnym wynikiem wiedeńskiego spotkania jest kompromis.

Dla Arabii Saudyjskiej konieczność dzielenia się decyzjami z Rosją, sojusznikiem Iranu, jej wroga w syryjskiej wojnie domowej, to gorzka pigułka do przełknięcia. W przeszłości Saudyjczycy mogli narzucić swoją wolę względem cen i ukarać rywali przez zalanie rynku ropą, podobnie jak w przypadku innych członków OPEC w latach 1985-86, Wenezueli w latach 1998-99 i przemysłu łupkowego w USA w latach 2014-15.

Teraz saudyjska gospodarka rozwija się i królestwo potrzebuje wyższych cen ropy tak, jak wszyscy. Z powodu np. fiskalnej granicy opłacalności, Arabia Saudyjska potrzebuje jeszcze wyższych cen niż Iran czy Rosja, która opiera swój budżet na przyszły rok na ropie wartej średnio 40 dolarów za baryłkę.

Uderzenie następcy tronu Muhammada ibn Salmana w korupcję, w tym aresztowania członków rodziny królewskiej i miliarderów, wydaje się tylko powiększać zależność królestwa od Rosji. Ta czystka położyła kres systemowi, który spajał elitę, oraz zmieniła ambitny program reform gospodarczych w walkę o przetrwanie – twierdzi Amrita Sen, główny analityk ds. ropy naftowej w Energy Aspects Ltd. w Londynie.

„Z powodu tej zależności uważamy, że Arabia Saudyjska, a zwłaszcza Muhammad ibn Salman, potrzebuje dużych dochodów z ropy naftowej, a więc wyższych cen paliw, by zapewnić sobie władzę” – powiedział Sen.

>>> Czytaj też: Koniec z węglem. Szwedzka elektrownia pali ubraniami z H&M