Marszałek woj. wielkopolskiego Marek Woźniak ocenił w rozmowie z PAP, że podpisywanie umów o dofinansowanie unijne w Wielkopolsce jest na bardzo dobrym poziomie - do końca roku przekroczy 60 proc. budżetu RPO. Niepokoi go natomiast realizacja projektów. Do władz województwa docierają bowiem sygnały z gmin o problemach z rozstrzyganiem przetargów spowodowanych „ogromną zwyżką” wartości ofert.

„Oferty drogowe często są o 100 proc. droższe od zakładanego kosztorysowo poziomu. Jest to niepokojące zjawisko, bo może się kumulować w skali całego polskiego rynku i bezpośrednio wpływać na realizację projektów. To, że podpisaliśmy umowy z beneficjentami to jedno, ale czy one będą w terminie skutecznie zrealizowane w ramach tych kwot, które beneficjenci otrzymali, to jest duży znak zapytania” – tłumaczył Woźniak.

Zdaniem marszałka, część projektów pewnie nie zostanie zrealizowana - samorządy w tej sytuacji wycofają się bowiem z realizacji projektów; pozostali beneficjenci poniosą dużo większe wydatki, przez co będą musieli zrezygnować z innych inwestycji.

„To efekt, jak mówią sami wykonawcy, braku rąk do pracy. Brakuje wykwalifikowanych pracowników, dlatego często nawet wsparcie ze strony osób z Ukrainy nie jest sposobem na rozwiązanie tego problemu” – zauważył marszałek.

Reklama

Według Woźniaka problem dotyczy nie tylko projektów drogowych, ale to w ich przypadku wzrost cen jest najbardziej spektakularny.

Problem dostrzegają również władze regionu zachodniopomorskiego. Marszałek województwa Olgierd Geblewicz powiedział PAP, że uwidaczniają się trudności ze wszelkiego rodzaju pracami budowlanymi, a ich skala „jest coraz bardziej niepokojąca”.

„Coraz więcej samorządów, które są w trudniejszej sytuacji finansowej, decyduje się na rozwiązywanie umów, ponieważ po ogłoszonym przetargu ceny przekraczają od kilkudziesięciu do 100 proc. cenę, którą przewidziano w budżecie” – zaznaczył marszałek.

Jego zdaniem wynika to z coraz lepszej kondycji polskiego rynku pracy. „Pracownik z Ukrainy oczekuje, że w Polsce zarobi ok. 5 tys. zł na rękę w sektorze budownictwa, mówimy już dzisiaj o całkiem europejskich stawkach” – mówił Geblewicz.

W opinii marszałka zatory będą rzutowały na wykonanie obecnej perspektywy finansowej. Jak podkreślił Geblewicz, największym problemem w tej sytuacji jest czas. „Teoretycznie można ogłosić kolejny nabór z pieniędzy, które wrócą do puli, ale naszym wrogiem jest czas. (…) Na koniec 2018 r. musimy się rozliczyć z wydanych pieniędzy i z osiągniętych wskaźników w poszczególnych obszarach” – zauważył.

Według marszałka problemy ze wskaźnikami na większą skalę mogłyby skutkować odebraniem funduszy. „Dotychczas Komisja Europejska ze zrozumieniem podchodziła do czynników obiektywnych, które wpływały na realizację perspektywy, trudno powiedzieć, jak będzie przy tak jawnym konflikcie między UE a polskim rządem” – powiedział.

Problem widoczny jest również ze wschodniej części kraju, choć w mniejszej skali. Marszalek woj. podkarpackiego Władysław Ortyl, zapytany przez PAP o zjawisko wzrostu cen, odpowiedział, że na Podkarpaciu też jest ono dostrzegalne, choć nie odnotowuje się aż 100-proc. podwyżek.

„Sytuacja gospodarcza się poprawia, bezrobocie maleje, pracownik w firmie budowlanej jest droższy, materiały też. W związku z tak dużym frontem inwestycyjnym w Polsce ceny poszły do góry” – podkreślił Ortyl.

„Wszyscy zabiegamy o rezerwę wykonania, (…) w związku z tym ogłaszamy jak najwięcej przetargów, kontraktujemy wcześniej środki europejskie, ogłaszamy przetargi, wdrażamy. Dzisiaj rynek jest wykonawcy, nie inwestora” – dodał.

Jak zauważył marszałek, choć z jednej strony jest to pewien sygnał pozytywny, to brak mocy wykonawczych jest niepokojący. Dodał, że zna przypadki przetargów, do których nikt nie przystąpił.

Marszałek woj. lubelskiego Sławomir Sosnowski również dostrzega problem, zwłaszcza w przypadku budowy infrastruktury: dróg i kanalizacji. Jak powiedział, aby temu przeciwdziałać wprowadził możliwość uruchomienia zaliczek, która ma pomóc wykonawcom obniżyć koszty realizacji inwestycji.

„Wysłałem do wszystkich beneficjentów, którzy nie porozstrzygali tych przetargów, taką informację o możliwości aneksowania umów, żeby mogli (…) zapisać, że możliwe jest zaliczkowanie. Uruchomiona zaliczka na taki projekt pozwoliłaby wykonawcy operować nie swoimi pieniędzmi, nie musiałby uruchamiać kredytów, płacić odsetek w bankach, to być może wpłynie na obniżenie jego ceny” – wyjaśnił.

>>> Czytaj też: 60 mln Polaków? PAN: Dla tylu osób przewidziano tereny mieszkaniowe w gminach