Decyzja popierająca działania szefa państwa w walce z muzułmańskimi ekstremistami zapadła na sesji połączonych izb filipińskiego Kongresu - Izby Reprezentantów i Senatu.

Przedstawiciele władz odpowiedzialni za bezpieczeństwo poinformowali wcześniej parlamentarzystów, że bojownicy lojalni wobec dżihadystycznego Państwa Islamskiego (IS) przegrupowują się i werbują młodych bojowników do przeprowadzenia ataków w regionie liczącym 22 mln ludzi i zamieszkanym przez muzułmańską mniejszość - podała agencja Reutera.

Associated Press pisze, że minister obrony Delfin Lorenzana ostrzegł, że popierający ideę IS bojownicy próbują podźwignąć się po porażce poniesionej na jesieni w mieście Marawi na Mindanao i planują nowe ataki. "Rebelia nie ustała, przesunęła się jedynie w inne miejsce" - mówił Lorenzana do członków Kongresu.

Przeciwnicy twierdzili, że przedłużenie stanu wojennego na Mindanao o rok to za długo oraz, że środek ten jest niekonstytucyjny; wyrażali także obawy, że może być wstępem do ogłoszenia stanu wojennego w całym kraju.

Reklama

Pod koniec października Lorenzana osobiście ogłosił zakończenie walk, które trwały od pięciu miesięcy między armią a islamistami w Marawi. Konflikt wybuchł w maju, gdy siły rządowe próbowały aresztować jednego z szefów powiązanego z IS sojuszu dżihadystycznych ugrupowań. Armia twierdzi, że sprowokowało to dżihadystów do próby przejęcia kontroli nad miastem w celu przekształcenia go w kalifat.

Z rejonu walk w Marawi uciekło prawie 500 tys. ludzi. Według danych rządowych zginęło tam ponad 1100 osób, w tym dżihadyści, cywile i wojskowi.

Zdecydowana większość mieszkańców Filipin, to katolicy (83 proc.), natomiast na wyspie Mindanao dużą grupę stanowią muzułmanie. Na Filipinach muzułmanie stanowią ok. 5 proc. spośród 104 mln mieszkańców kraju. (PAP)

cyk/ ap/