Rosyjski dziennik komentuje w ten sposób rozpoczynającą się tego dnia wizytę polskiego prezydenta Andrzeja Dudy w Charkowie, gdzie spotka się on z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką.

"Prezydent Polski nie po to przylatuje na Ukrainę, aby stawiać akcent na rozbieżnościach. Jego celem jest choćby częściowe ich złagodzenie. Faktycznie, nie jest naturalne, by dwa kraje, zajmujące w Europie najbardziej nieprzejednane stanowisko wobec Rosji, angażowały się we wzajemne waśnie. Logika nakazuje potrzebę zawarcia przez Kijów i Warszawę choćby czasowego rozejmu" - pisze "Kommiersant".

Ale - jak dalej zastrzega - "w polityce logika nie zawsze bierze górę". "Czasami górę biorą emocje, szczególnie w krajach, w których władze opierają się na elektoracie +patriotycznym+ i nierzadko oddziałują na niego metodami populistycznymi. W tym sensie Polska i Ukraina są do siebie podobne jak siostry-bliźniaczki" - dodaje rosyjski dziennik.

Następnie zauważa, że w poprzednich latach przywódcy w Polsce "starali się nie stawiać akcentu na rozbieżnościach historycznych", dotyczących takich postaci jak Stepan Bandera czy Roman Szuchewycz czy też bojowników Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). Ci ostatni - pisze "Kommiersant" - "zgodnie z ideologicznym wektorem rozwoju Ukrainy" uważani są tam za "bojowników o wolność". Z kolei dla wielu ludzi w Polsce "takie podejście jest nie do zaakceptowania"; bojownicy UPA "to nie bohaterowie, a ludzie, którzy w 1943 roku przeprowadzili na Wołyniu rzeź, której ofiarami stały się dziesiątki tysięcy Polaków" - wskazuje gazeta.

Reklama

Dziennik zaznacza, że w Polsce "obecne władze z partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) opierające się na elektoracie +patriotycznym+ nie tłumią bolesnego tematu, a wręcz przeciwnie, w pewnych momentach świadomie go zaostrzają". Władzom Ukrainy trudno było przez długi czas uwierzyć, że "Warszawa tak poważnie odnosi się do rozbieżności historycznych, że nie jest to PR przedwyborczy, a konsekwentna polityka".

"Komiersant" przypomina, że Polska, pod rządami zarówno lewicy, prawicy, jak i liberałów "była główną lobbystką Ukrainy w Europie i zarazem najbardziej konsekwentną oponentką Rosji". "Czy z powodu wydarzeń sprzed 70 lat ta polityka może zostać zrewidowana? Wydawało się to niewiarygodne" - zauważa dziennik.

Teraz dla sojuszu Polski i Ukrainy "Wołyń i Szuchewycz, wbrew zdrowemu rozsądkowi, mogą okazać się problemem nie do przezwyciężenia" - konkluduje Kommiersant". Zaznacza przy tym, że Moskwa "nie powinna żywić specjalnych złudzeń", bowiem Warszawa i Kijów nadal będą znajdować się w konfrontacji wobec Rosji, "jednak - być może - w pojedynkę".

>>> Czytaj też: Lelonek, Maciążek: Eksperci w służbie kremlowskiej dezinformacji [OPINIA]