Juncker był premierem Luksemburga w latach 1995-2013. Jak pisze brytyjski dziennik, śledczy badają, czy w latach 2012-2013 podlegający mu urzędnicy świadomie wprowadzali zmiany, redagując transkrypcję nagranej potajemnie w 2007 roku rozmowy Junckera z byłym szefem luksemburskiego wywiadu Marco Millem. Zapis, który został w latach 2012-2013 przekazany komisjom parlamentarnym i wymiarowi sprawiedliwości, jest jednym z głównych dowodów w sprawie kryminalnej przeciw Millemu o nielegalne podsłuchiwanie rozmów telefonicznych.

"The Times" zaznaczył jednak, że według prawników Millego w jednej z wersji dokumentu dwa razy zabrakło wypowiedzianych przez Junckera słów "tak" lub "mhm", a także zdania "podczas dwóch dni, kiedy słuchaliśmy", które w ich opinii mogą być dowodem na to, że były premier wiedział o podsłuchach i aprobował je. Tak twierdzi Mille, który zmiany nazwał "skandaliczną manipulacją" i oskarżył osoby wewnątrz rządu o "fałszerstwo". Na tej podstawie 4 grudnia wszczęto śledztwo mające ustalić słuszność zarzutów.

Jednak sprawa pozostaje w zawieszeniu od 21 listopada br., gdy Juncker powiedział w sądzie, że nie będzie mógł stawić się jako świadek na konfrontację - chociaż zaproponowano mu siedem różnych terminów.

Zeznając w maju 2015 roku jako świadek, Juncker powiedział, że "zdecydowanie nie było zgody na pełną operację podsłuchów telefonicznych". Dodał, że "miał wrażenie, że doszło do poważnego nieporozumienia" w tej sprawie.

Reklama

Brytyjski dziennik zaznaczył, że Komisja Europejska odmówiła komentarza, podkreślając, że nie będzie odnosić się do "rzekomych komentarzy lub rzekomych dokumentów".

Rzecznik KE podkreślił jednak, że Juncker jest "bardzo skłonny, by zeznawać jako świadek, ale jest przewodniczącym Komisji Europejskiej i należy znaleźć czas, który można pogodzić z jego zobowiązaniami instytucjonalnymi".

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)