4 marca to najbardziej prawdopodobny termin wyborów parlamentarnych we Włoszech - podają w środę media. Według ich informacji w tej sprawie jest już porozumienie między prezydentem Sergio Mattarellą i premierem Paolo Gentilonim.

W pierwszym kwartale przyszłego roku kończy się pięcioletnia kadencja parlamentu, a marzec od dłuższego czasu wskazuje się jako możliwy termin wyborów.

Media powołując się na źródła parlamentarne podkreślają, że obecnie dominuje hipoteza, zgodnie z którą prezydent rozwiąże parlament 27 grudnia i rozpisze wybory na 4 marca.

Według tego scenariusza, jak się zauważa, po rozwiązaniu Izby Deputowanych i Senatu Gentiloni nie złoży dymisji swego rządu, lecz pozostanie na stanowisku, deklarując, że jego misja zbliża się do końca.

Kontynuacja pracy przez obecną Radę Ministrów - wskazują komentatorzy - jest o tyle ważna, że wybory mogą nie przynieść wyraźnego zwycięzcy zdolnego utworzyć rząd.

Reklama

Do wyborów pójdą zapewne trzy duże bloki: obecnie rządząca, choć coraz bardziej podzielona centrolewica, centroprawica pod wodzą byłego premiera Silvio Berlusconiego i antysystemowy Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo.

Według najnowszego sondażu przedwyborczego na pierwszym miejscu jest Ruch Grillo. Chce na niego głosować ponad 27,5 proc. Włochów.

To zaś może oznaczać, że formacja ta nie utworzy samodzielnie rządu, bo sama nie jest zainteresowana żadnymi sojuszami koalicyjnymi.

Na drugim miejscu sondażu plasuje się centrolewicowa Partia Demokratyczna z 23-proc. poparciem.

Centroprawica może otrzymać ok. 16 proc. głosów.

Według obserwatorów jeśli prognozy te potwierdzą się, nie należy wykluczać powyborczego impasu i poważnych problemów z powołaniem rządu, czyli powtórki z sytuacji po poprzednich wyborach w 2013 roku, gdy gabinet powstał dwa miesiące po głosowaniu.

Odnosząc się do takiej możliwości, Berlusconi oświadczył w środę, że jeśli żaden blok w wyborach nie uzyska wymaganej większości, konieczne będzie rozpisanie następnych wyborów.

>>> Czytaj też: Niemcy dystansują się od Donalda Tuska i bronią systemu relokacji migrantów