Urząd Regulacji Energetyki (URE) nie zgodził się na podwyżki, których żądały elektrownie. Miesięcznie w 2018 r. zaoszczędzimy kwotę od 0,07 zł do 3,47 zł.
Zamiast podwyżek cen prądu obniżki? Brzmi nieprawdopodobnie, niemniej zgodnie z zatwierdzonymi w piątek przez prezesa URE taryfami energii elektrycznej na 2018 r. tak właśnie będzie. I to wbrew koncernom energetycznym, które według nieoficjalnych informacji wnioskowały o 5–8 proc. podwyżki. – Staramy się mówić, że ceny prądu raczej się nie zmienią, ale jeśli mówimy o statystycznym gospodarstwie domowym, to realnie będzie niewielka średnia obniżka – mówi nam Justyna Pawlińska z biura prasowego URE.
Chodzi o o taryfę G-11 (taka sama cena prądu przez całą dobę) i G-12 (14 godzin droższego szczytu i 10 godzin tańszych poza nim, głównie w nocy), czyli dla gospodarstw domowych. W G-11 średnie zużycie energii URE założył na poziomie 1790 kWh rocznie (to założenie bardzo konserwatywne, bo średnio na czteroosobową rodzinę to ponad 2000 kWh), a w G-12 na 3388 kWh.
O ile w przypadku wniosków taryfowych w dystrybucji prezes URE zatwierdził energetykom średnio 0,8 proc. obniżki, o tyle w przypadku obrotu uznał za zasadne średnie podwyżki o 0,5 proc. I tak na przykład klienci Enei zapłacą miesięcznie o 0,13–0,36 zł mniej miesięcznie za prąd. Klienci Energi o 0,29–0,75 zł mniej. W PGE rozstrzał jest większy: od obniżek miesięcznych nawet o 3,47 zł do podwyżek o 1,16 zł, a w Tauronie od obniżek o 0,1 zł do podwyżek o 0,68 zł. W przypadku Innogy Stoen Operator stawki spadną od 0,73 zł do 1,3 zł miesięcznie. Różnice wynikają nie tylko z rodzaju taryfy, ale z różnych stawek na poszczególnych obszarach kraju (w PGE i Taurona).
Poprosiliśmy koncerny energetyczne o komentarz do taryf URE. Trzy nie odpowiedziały na nasze pytania. – Nie komentujemy – usłyszeliśmy w Tauronie.
Reklama
Niższe taryfy dla gospodarstw domowych mogą być zaskoczeniem. Przede wszystkim dlatego, że do 2021 r. koncerny energetyczne muszą przystosować swoje instalacje kosztem 7–9 mld zł do unijnych norm, które znacząco ograniczają emisję związków siarki i azotu oraz chloru i rtęci. Spółki prowadzą też inwestycje głównie w konwencjonalne źródła wytwarzania (PGE buduje dwa bloki po 900 MW w Opolu i 450 MW w Turowie, Tauron 910 MW w Jaworznie, a Energa i i Enea wciąż podtrzymują plan budowy 1000 MW w Ostrołęce). A do tego są też mocno zaangażowane kapitałowo w ratowanie sektora węgla kamiennego, więc liczyły na przychylność państwowego regulatora.
„Oczekiwania przedsiębiorstw w zakresie planowanych kosztów we wnioskach taryfowych były zdecydowanie wyższe niż ostatecznie uznane w taryfie przez prezesa URE jako uzasadnione.
Średni spadek stawek opłat (...) wynika przede wszystkim z obniżenia ustalonej przez prezesa URE stawki opłaty OZE, która na 2018 r. wynosi 0,00 zł za MWh” – czytamy w uzasadnieniu decyzji.
Zdaniem naszych rozmówców energetyka odbije sobie brak podwyżek taryfy G-11 i G-12 w rachunkach za prąd małych i średnich firm oraz przemysłu – tutaj bowiem obowiązują stawki wolnorynkowe.

>>> Polecamy: Polski miks energetyczny trzeba zmiksować na nowo