Szacuje się, że w mijającym roku ok. 2,3 miliona turystów odwiedziło Islandię. To siedem razy więcej niż liczba miejscowej ludności. Rząd zastanawia się, jak okiełznać ten sektor przemysłu.

Jak donosi Ragnhildur Sigurdardottir na serwisie Bloomberg, Islandia stała się tak popularnym miejscem turystycznym, że tamtejszy rząd rozważa, czy słabo zaludniona (ok. 347 000 Islandczyków) wyspa na Północnym Atlantyku może – i powinna – pomieścić jeszcze więcej przyjezdnych.

„Sektor turystyczny dojrzewa i staje się prawdziwym przemysłem na Islandii, a wraz z nim pojawiają się wyzwania, którym musimy stawić czoła” – oświadczyła Thordis Kolbrun R. Gylfadottir, islandzka minister turystyki.

Szacuje się, że do końca tego roku Islandię odwiedzi 2,3 miliona osób. W zeszłym roku było to prawie 1,8 miliona odwiedzających, a ogólna liczba noclegów w 2016 roku wyniosła 7,8 miliona. Turystyka jest obecnie największym sektorem gospodarki Islandii i drugim co do wielkości przemysłem – po handlu hurtowym i detalicznym. W 2016 roku turystyka wypracowała 8,4 proc. islandzkiego PKB. Według raportu Nation Brands 2017 firmy Brand Finance, Islandia w 2017 roku stała się najszybciej rozwijającą się marką narodową. W raporcie stwierdzono, że to m. in. popularność serialu „Gra o Tron” silnie wpłynęła na rozwój tamtejszej branży turystycznej.

Islandczycy zastanawiają się, jak uniknąć powtarzania tych samych błędów, co przy śledziowej bonanzie w latach 60. i 70., kiedy to przełowiono zdziesiątkowane stada śledzi, przez co podupadł lokalny przemysł rybny.

Reklama

Turystyka jest obecnie ważną gałęzią przemysłu, co budzi obawy Sedlabanki – islandzkiego banku centralnego wobec wskaźników wzrostu. Wstrząs dla turystyki byłby „szokiem dla całej gospodarki” – stwierdził Sedlabanki w październikowym raporcie o stabilności finansowej. Bank centralny ostrzegł również, że turystyka wywiera presję na lokalny rynek mieszkaniowy, jako że wzrasta ilość krótkoterminowych prywatnych wynajmów.

>>> Czytaj też: Islandia za szybko wychodzi z kryzysu. Kraj może wpaść w kolejny

Niedawno utworzony lewicowo-prawicowy rząd koalicyjny, do którego należy Gylfadottir, rozważa szereg działań mających na celu jeśli nie ograniczenie liczby przyjazdów, to przynajmniej poprawę jakości tego doświadczenia. Tegoroczne badanie opinii publicznej, które zostało przeprowadzone przez firmę Gallup i Islandzką Agencję Turystyki, pokazuje, że w ubiegłym roku podróżni byli bardziej zadowoleni z wakacji na Islandii. Do najbardziej zadowolonych podróżnych należą Włosi i Rosjanie. Swojego niezadowolenia nie kryli obywatele Norwegii i Wielkiej Brytanii.

„Czasem chodzi o wzmocnienie infrastruktury, czasem może to dotyczyć kontroli dostępu do poszczególnych obszarów” – powiedziała minister Gylfadottir. Poprzednia administracja, w której Gylfadottir posiadała to samo biuro, zdecydowała się podnieść stawki podatku turystycznego. Obecnie wynosi on średnio 11 proc. Propozycja ta została odrzucona po głosach dezaprobaty ze strony branży turystycznej. Islandia już jest piekielnie kosztownym celem, a firmy turystyczne mają do czynienia z wyższymi płacami i silniejszą koroną.

Innym pomysłem jest zastosowanie specjalnej opłaty (poprzedni rząd nazwał ją „przepustką natury”), z której dochód zostanie wykorzystany na sfinansowanie zachowania unikatowych zasobów naturalnych wyspy. Rząd jest również otwarty na większe inwestycje zagraniczne. Duża część sieci KEAHotels została już przejęta przez zagraniczne fundusze. Jednocześnie Islandia wciąż potrzebuje imigrantów. Około 10,6 proc. ludności Islandii to imigranci, w większości – Polacy. Firma SA-Business Iceland szacuje, że do roku 2040 imigranci będą stanowić około 20 proc. mieszkańców wyspy.

>>> Czytaj też: Islandia zajęła 1 miejsce pod względem równości płci. Jak Islandki wywalczyły swoje prawa?