Końcówka roku to krytyczny moment dla portfela. Na horyzoncie majaczy Boże Narodzenie, handel kusi również promocjami i wyprzedażami. Jak zawsze obrazy rodaków tłumnie przemierzających galerie handlowe zostały połączone z refleksją – czy aby na pewno nie popadliśmy w szaleństwo konsumpcji?
Tak postawione pytanie nie bierze jednak pod uwagę lokalnego kontekstu. Po pierwsze, wciąż jesteśmy społeczeństwem na dorobku. O ile więc część Polaków z pewnością stać już na to, aby wydawać więcej, niż w rzeczywistości potrzebują, o tyle en masse wciąż staramy się nadrobić zaległości do mieszkańców krajów bardziej zamożnych. Biorąc pod uwagę pół wieku powojennego niedoboru, zafundowanego pod poprzednim systemem gospodarczym, trudno mówić w związku z tym o ekscesie, który termin „konsumpcjonizm” zakłada. Po drugie, tak postawione pytanie pomija kompletnie olbrzymie znaczenie konsumpcji dla gospodarki.