Dowody naukowe są jednoznaczne: diety nie działają. Ludzie mogą jeść dokładnie to samo i mierzyć się z bardzo różnymi wynikami.

Polsce grozi epidemia otyłości. Europejskie badania są alarmujące. Polskie dzieci mają większy dostęp do niezdrowej żywności niż ich rówieśnicy z Wielkiej Brytanii, Holandii czy Portugalii. Organizacje i rodzice w Polsce rzadziej podejmują działania interwencyjne, mające uchronić najmłodszych przed sprzedażą szkodliwego jedzenia. Według danych Instytutu Żywności i Żywienia nadwaga i otyłość w Polsce dotyka 28 proc. chłopców i 22 proc. dziewcząt w wieku 11-12 lat. – Jeszcze w ubiegłej dekadzie dane z krajów OECD pokazywały, że polskie dzieci są zdecydowanie poniżej średniej jeśli chodzi o częstość występowania otyłości czy nadwagi. Dzisiaj w większości krajów OECD mówi się o „ustabilizowaniu” otyłości – liczba przypadków nie wzrasta. Niestety, w Polsce tej stabilizacji nie ma: liczba dzieci z nadwagą i otyłością rośnie – mówi prof. dr hab. Aleksandra Łuszczyńska, psycholog zdrowia Uniwersytetu SWPS Wrocław.

Jak dodaje Anna Januszewicz, badaczka i specjalistka ds. psychodietetyki z wrocławskiego wydziału SWPS: – Wciąż obserwujemy rosnącą liczbę działań, których celem jest walka z nadwagą i otyłością w Polsce. Rośnie liczba publikacji na ten temat zdrowego stylu życia i poradni zdrowego odżywiania, rosną kwoty wydawane na prewencję nadwagi. Mimo to na przestrzeni 20 lat zaobserwowano czterokrotny wzrost liczby młodych ludzi z nadwagą i otyłością w Polsce. Taki stan rzeczy każe poszukiwać nowych, skuteczniejszych metod oddziaływania, które pozwolą poradzić sobie z epidemią nadmiernej masy ciała.

Kluczowym wydaje się zrozumienie działania diety. To udowodnione: zmniejszenie kaloryczności nie prowadzi do długotrwałej utraty wagi ani do faktycznej poprawy zdrowia. Mimo to, jak co roku, 1 stycznia 2018 r. wiele osób postawiło sobie za cel schudnięcie i przeszło na dietę.

>>> Czytaj też: Bicie po twarzy, przekleństwa, kabaret. Czyli coaching nasz powszedni

Reklama

Traci Mann, profesorka psychologii na Uniwersytecie w Minnesocie oraz autorka książki „Secrets from the Eating Lab: The Science of Weight Loss, the Myth of Willpower, and Why You Should Never Diet Again” dowodzi, że prawdziwej wagi problemu nie rozumieją ludzie, którzy nigdy nie stosowali diety. Trudno im uwierzyć, że tak trudno jest po prostu schudnąć: ich własne doświadczenia żywieniowe nie są tak skomplikowane, jak tych, którzy bezskutecznie próbują pozbyć się kilogramów.

Mann przedstawia sytuację Nicky, która je rozsądnie przez większość czasu, ale też pozwala sobie niekiedy na niezdrowe przekąski, jednak realnie wcale nie wpływa to na jej wagę. Nie jest na diecie i nie musi – to jedna z tych naturalnie szczupłych osób, które nie mają skomplikowanej relacji z jedzeniem. Nie widzi problemu w diecie i schudnięciu. I tu się myli.

Naukowcy tacy jak Traci Mann zbadali, dlaczego diety na dłuższą metę nie działają. Brak zadowalających efektów to norma. Badacze wzięli pod uwagę również stygmatyzację, z jakim mierzą się ludzie otyli i z nadwagą, oraz obwinianie się, gdy nie udaje im się utrzymać wymarzonej wagi. Chudnięcie to nierówna, podstępna walka.

Przykładowa Nicky uważa, że swoją figurę zawdzięcza temu, co i jak je, ale w rzeczywistości to genetyka odgrywa ogromną rolę w jej szczupłości. Ale ludzie obserwują sposób odżywiania się, a nie mogą zobaczyć swoich genów – dlatego mit „jestem tym, co jem” jest wciąż żywy. Tak naprawdę wiele osób z nadwagą nie byłoby tak szczupłych, jak Nicky, nawet gdyby jedli te same potrawy, w tej samej ilości, o tej samej porze. Ich ciała potrzebują mniejszej ilości kalorii niż ciało Nicky. Byłoby to zbawienne, gdyby mieli do czynienia z sytuacją głodu. W codziennej sytuacji oznacza to, że po spożyciu tego samego jedzenia i zużyciu energii potrzebnej do życia, zostaje im więcej kalorii, które zostaną zachowane w postaci tłuszczu. Aby faktycznie schudnąć, powinni jeść mniej niż Nicky. Ale gdy się odchudzają, ich metabolizm zwalnia, przez co muszą jeść jeszcze mniej, aby nadal tracić na wadze.

Traci Mann nie ma wątpliwości: to nie tylko dar od genów w postaci szybkiego metabolizmu Nicky powoduje, że jest ona przekonana o efektywności stosowania diet. Nicky, która nigdy się nie odchudzała, może bardzo łatwo zignorować słodycze na biurku jej współpracownika. Ale dla osoby na diecie czekoladki leżące w zasięgu wzroku wręcz krzyczą: „zjedz mnie!”. Dieta powoduje zmiany neurologiczne, które zwiększają prawdopodobieństwo zauważenia jedzenia niż przed dietą. A kiedy już je zobaczą, jeszcze trudniej będzie im o nich zapomnieć. Na Nicky czekoladki nie zrobią wrażenia, ale osoba na diecie nie przestanie o nich myśleć.

>>> Czytaj też: Jak zwiększyć kreatywność? Trzeba wprowadzić do swojego życia chaos

To kwestia nie tylko zauważenia: osoby na diecie bardziej niż wcześniej lubią jedzenie. Z powodu jeszcze innych zmian neurologicznych wywołanych dietą posiłki nie tylko smakują lepiej, ale też w efekcie sprawiają, że pokarm wywołuje większą produkcję hormonu nagrody – dopaminy. Ten sam hormon uwalniany jest, gdy uzależnieni sięgają po swoją używkę. Nicky nie ma takich ciągot do jedzenia.

Poza tym Nicky najadła się obiadem. I tu również osoby odchudzające się mają trudniej: dieta zmieniła działanie ich układu hormonalnego. Spada ich poziom leptyny, czyli hormonu sytości, co oznacza, że potrzebują więcej żywności, by poczuć się najedzonym. Na diecie są jeszcze bardziej głodni i nie wystarczałoby im nie-dietetyczny posiłek Nicky.

A co z siłą woli? Można być pod wrażeniem Nicky i jej samokontroli, ale tak naprawdę w jej przypadku utrzymanie szczupłej sylwetki to żaden wysiłek: co trudnego w unikaniu nadmiernej ilości jedzenia, jeśli nie jest się głodnym? Czy faktycznie to zasługa jej silnej woli, gdy powstrzymuje się przed przekąskami, które nie robią na niej wrażenia i nie są dla niej nagrodą?

W takich okolicznościach każdy może oprzeć się jedzeniu. A jeśli nawet Nicky będzie miała okazję użyć swojej silnej woli, to będzie jej łatwiej. Dieta, na dodatek, zaburza również funkcje poznawcze – także te procesy, które pomagają w samokontroli. Nie dość, że osoby na diecie mają słabszą wolę, to potrzebują jej jeszcze więcej. Nie wspominając o tym, że gdyby Nicky skusiła się na niezdrową potrawę, to i tak jej metabolizm spaliłby więcej kalorii niż metabolizm odchudzających się.

Ironia losu polega na tym, że w organizmie każdego, kto był na diecie, zachodzą zmiany utrudniające długotrwałe odchudzanie. To możliwe, ale niewielka ilość osób odchudzających się zdoła utrzymać osiągniętą wagę przez kilka lat. Walka z własną fizjologią jest po prostu demoralizująca. Traci Mann przypomina wszystkim ludziom pokroju Nicky: podziwiaj wszystkich, którzy próbują schudnąć i ciesz się, że ty nie musisz. A jeśli jesteś na diecie, pamiętaj, że ta walka nie jest fair. Zamiast skupiać się na diecie wybierz aktywność fizyczną i zaplanuj inne postanowienie noworoczne na 2019 rok.

>>> Czytaj też: Jesteśmy uzależnieni od społecznościówek. Pożądamy akceptacji i poklasku