Oto pewna sportowa analogia, którą Brytyjczycy powinni rozważyć.

W 1999 roku Arsenal był drugą najlepszą drużyną piłkarską brytyjskiej pierwszej ligi. 13 lutego Arsenal zmierzył się ze znacznie słabszym przeciwnikiem – Sheffield United. Z wynikiem 1:1, w drugiej połowie meczu, jeden z zawodników Sheffield został ranny, a jego kolega z drużyny wybił piłkę poza boisko, aby lekarze mogli zająć się rannym. Tym samym Arsenal zyskał prawo do ponownego podania piłki na boisko. Zgodnie z konwencją, przynajmniej w Wielkiej Brytanii, w tej sytuacji piłkę podaje się drużynie, w której znalazł się ranny gracz, zatem zawodnik Arsenala rzucił piłkę w kierunku bramkarza Sheffield United. Był nim debiutujący Nigeryjczyk Nwankwo Kanu, który następnie podał piłkę do holenderskiej gwiazdy – Marca Overmarsa, zawodnika Arselana. Ten zaś z łatwością strzelił gola. Sytuacja ta wywołała głośne protesty Sheffield United, ale żadne formalne reguły nie zostały złamane, więc gol uznano. Arsenal wygrał 2:1.

Mimo to zawodnicy Arsenala i legendarny trener drużyny – Arsene Wenger, który dziś jest menedżerem klubu, nie chcieli takiego zwycięstwa. Arsenal i Sheffield poprosiły zatem brytyjskie Football Association o możliwość powtórki meczu. 10 dni później Arsenal znów pokonał Sheffield, zwyciężając tym samym wynikiem 2:1.
Wiele osób, które sprzeciwiają się drugiemu referendum, uważają, że rząd, który je najpierw zwołuje, a potem jego wyniki uznaje za ostateczne, stałby się niewiarygodny i podważałby demokrację, pozwalając na kolejne głosowanie. Wracając jednak do analogii ze świata futbolu, powtórzenie meczu Asrenala z Sheffield United nie podważyło wiarygodności Football Association. Wiadomo oczywiście, że było to o wiele mniej skomplikowane niż przygotowanie i przeprowadzenie narodowego referendum.

Tak samo jak gol Marca Overmarsa, głosowanie ws. brexitu nie było złamanie formalnych zasad. Było ono jednak niesprawiedliwe. Brytyjscy wyborcy nie mieli pojęcia, co w praktyce oznacza wyjście z Unii Europejskiej. Rząd miał jedynie mgliste wyobrażenie o tym, co się może srać. Wszystko, co się wydarzyło w czasie negocjacji w ubiegłym roku pokazuje, że Brytyjczycy uczą się tego na bieżąco. Elementem układanki, którego zabrakło w 2016 roku, było to, w jaki sposób zachowają się partnerzy handlowi Wielkiej Brytanii, zarówno ci w UE jak i poza, w obliczu brexitu. Nie można było tego w wiarygodny sposób przewidzieć, ale jest to oczywiste dziś: Unia Europejska jest zdeterminowana, aby odrzucić korzyści handlowe płynące z kontaktów z Wielką Brytanią, zaś inni partnerzy handlowi Wielkiej Brytanii nie będą w stanie wypełnić tej luki.

Reklama

Dziś jest także jasne, że główne obietnice zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej – takie jak przeznaczenie środków płynących do tej pory na UE na system opieki zdrowotnej – będą niemożliwe do zrealizowania, zaś wyśmiewani eksperci, którzy ostrzegali przez gospodarczymi kosztami brexitu, mieli ostatecznie rację.

Można zatem argumentować, że utrzymanie wyników referendum z 2016 roku oraz doprowadzenie do brexitu na podstawie tak niedoskonałych informacji jest niesprawiedliwe – tak samo, jak akceptacja przez Arsenal gola strzelonego przez Overmarsa. Bramkarz Sheffield Kany nie zrozumiał sytuacji. To samo można powiedzieć o zwolennikach wyjścia z UE oraz tych, którzy nie wzięli udziału w referendum. Dziś jednak niepisane zasady gry są znacznie bardziej jasne, tak samo jak to, jaka jest waga takich decyzji.

Oczywiście wołania o powtórzenie referendum pojawiały się już wcześniej, ale głos byłego premiera Wielkiej Brytanii z ramienia Partii Pracy – Tony’ego Blaira jest mniej ważny w tym przypadku niż głos Nigela Farage’a. Być może Farage nie jest wśród zwolenników wyjścia z UE kimś pokroju legendarnego trenera Arsenalu Arsene’a Wengera, ale jest bardzo ważnym graczem obozu lobbującego za brexitem. I żeby ponowne referendum miało wiarygodną legitymację, strona, która w nim zwyciężyła, powinna się opowiedzieć za powtórką głosowania. To powinno wyjaśnić, dlaczego największy bukmacher na Wyspach – Betfair – zwiększył szanse na kolejne referendum z 10:1 do 5:1 po tweecie Nigela Farage’a. I to pomimo całej negatywnej reakcji.

Ponowne referendum wciąż jest mało prawdopodobne, ale jeśli więcej osób po stronie zwolenników brexitu zgodziłoby się z Faragem, że drugie głosowanie rozwiązałoby ten problem na kolejne pokolenie, to scenariusz ten nie jest już tak niemożliwy. Unia Europejska, która nigdy nie chciała brexitu, prawdopodobnie dałaby Wielkiej Brytanii odpowiednio dużo czasu, aby Londyn przeprowadził głosowanie.

Nigel Farage liczy na taki wynik, jaki uzyskał Arsenale na powtórce meczu, czyli na potwierdzenie głosu za wyjściem z Unii Europejskiej. Z sondaży wynika, że wyścig byłby wyrównany. Wynik głosowania zależałby od frekwencji, która byłaby tym razem wyższa – jak przewiduje Farage. Ale bez względu na to, co się stanie, powtórne głosowanie rozwiązałoby sprawę. Nie byłoby wówczas żadnych wątpliwości, czy Brytyjczycy otrzymali wystarczająco dużo informacji oraz czy podjęli właściwą decyzję.

Brytyjskie Football Association nie bało się ustanowić niebezpiecznego precedensu i wydać zgody na powtórny mecz Arsenala z Sheffield w 1999 roku. Brytyjski parlament i rząd powinny pójść tą samą drogą.

>>> Czytaj też: Chętnych do wyjścia z UE byłoby jeszcze więcej? Zwolennicy Brexitu chcą drugiego referendum