Czarny czy szary

Najpierw szybkie przypomnienie, czym jest czarny łabędź. Ten termin znamy od 2007 r., kiedy Nassim Nicholas Taleb wydał książkę „Czarny łabędź. O skutkach nieprzewidywalnych zdarzeń”. Amerykański ekonomista nazwał czarnym łabędziem zdarzenie, co do którego nie było nawet cienia przypuszczeń, że nastąpi – a jednak się zdarzyło, co miało kolosalne skutki dla otoczenia. Najlepszy przykład to atak terrorystyczny na wieże WTC w 2001 r.
Dzięki Talebowi co roku mamy teraz zabawę w typowanie czarnych łabędzi. Trochę to wypacza sens tego terminu: jeśli ktoś dopuszcza ziszczenie się nawet najbardziej nieprawdopodobnego scenariusza, to nie jest już on taki zaskakujący – a więc łabędź nabiera odcienia szarości. Co bardziej zapobiegliwi mogą się więc przygotować na jego lądowanie. Na przykład globalny kryzys finansowy z 2008 r. – czy był to czarny łabędź, czy szary? Przecież Nouriel Roubini przewidział załamanie na amerykańskim rynku nieruchomości i skutki pęknięcia owej bańki. Ale tego, że zbankrutuje bank Lehman Brothers, jeden ze „zbyt wielkich, by upaść”, nikt nie przepowiedział. A to był bezpośredni impuls do rozlania się krachu na cały świat.
Podobnie z innymi wydarzeniami, które były mało prawdopodobne, a jednak się wydarzyły. Szczególnie rok 2016 obfitował w takie właśnie historie o globalnym znaczeniu. Najpierw wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (brexit, który wedle większości sondaży miał się nie wydarzyć), potem tryumf Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich (które zgodnie z większością analiz powinien z kretesem przegrać). Jednak w obu przypadkach nie można było takich scenariuszy wykluczyć do końca – i od biedy jakoś się do nich przygotować. Podobnie jak dziś nie da się wykluczyć wybuchu konfliktu między Koreą Północną a USA. Tylko czy da się przygotować do wybuchu takiej wojny? Jaką strategię należało wybrać w maju 2016 r. na wypadek brexitu? Czy i jak dopasować swój model biznesowy we wrześniu 2016 r. pod amerykański protekcjonizm, który miałby dopiero nastąpić? Najkrótsza odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi: można ograniczać straty. A kluczem do sukcesu jest zrozumienie czasów, w jakich przyszło nam funkcjonować. Żyjemy w epoce VUCA – okresie, w którym niczego nie da się przewidzieć, a nabyte doświadczenie nie przygotowuje do tego, co ma nastąpić.
Reklama
Żyjemy w naturalnym środowisku czarnego łabędzia.

Epoka VUCA

Czym jest VUCA? To termin, który wszedł do użytku w latach 90. XX w., a wymyślili go stratedzy amerykańskiej armii. Nie jest tak popularny jak czarny łabędź. VUCA to akronim od słów: volatility, uncertainty, complexity, ambiguity. Czyli – zmienność, niepewność, złożoność, niejednoznaczność. Dla dowódców wojskowych doktryna VUCA miała opisywać nowy porządek świata, jaki powstał po zakończeniu zimnej wojny. Ale pojęcie zostało przejęte na potrzeby tłumaczenia innych zjawisk, nie tylko w polityce obronnej. Szybko sięgnęła po VUCĘ ekonomia – i to tu w ostatnich latach termin ten robi spektakularną karierę.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej