W zależności od rozwoju sytuacji tureckie siły lądowe przeprowadzą w niedzielę "niezbędne działania" w rejonie Afrin na północnym zachodzie Syrii - zapowiedział w sobotę wieczorem premier Turcji Binali Yildirim.

Na spotkaniu z dziennikarzami, zorganizowanym kilka godzin po rozpoczęciu przez tureckie lotnictwo nalotów na pozycje Kurdów w Afrinie w syryjskiej prowincji Aleppo, premier poinformował, że zniszczone zostały tam prawie wszystkie zidentyfikowane cele.

Kurdyjska milicja YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony), sprzymierzona z USA we walce z Państwem Islamskim w Syrii, poinformowała, że w tureckich nalotach zginęło sześć osób cywilnych i trzech kurdyjskich bojowników. 13 cywilów zostało rannych.

Siły tureckie wydały oświadczenie z informacją, że ofensywa, której nadano kryptonim "Gałązka oliwna", ma na celu ochronę granic Turcji, "zneutralizowanie" kurdyjskich bojowników w Afrinie i uwolnienie tamtejszej ludności od "ucisku i opresji".

Władze tureckie postrzegają YPG jako syryjskie ramię Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która zarówno przez Turcję, jak i USA uważana jest za ugrupowanie terrorystyczne; jednak YPG kieruje arabsko-kurdyjską koalicją o nazwie Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), która była jak dotąd głównym sojusznikiem koalicji pod wodzą USA w wojnie z dżihadystami z IS w Syrii.

Reklama

Szacuje się, że YPG ma w Afrinie 8-10 tysięcy bojowników. Mieszka tam obecnie co najmniej 800 tys. ludzi, w tym wielu, którzy schronili się tam przed walkami w innych regionach Syrii.

>>> Czytaj też: Techniczna niewypłacalność USA. Rząd federalny zawiesił swoją działalność