W sztabach wyborczych w napięciu obserwowano zmieniające się wyniki głosowania. Urząd statystyczny, który w Czechach jest odpowiedzialny za liczenie głosów w każdych wyborach, zaczął od wyników z małych miejscowości. Gdy poinformowano o ponad 55 procentach głosów oddanych na Zemana, w jego sztabie zapanowała radość i euforia. Tańczono morawskie tańce.

Zupełnie inna atmosfera panowała w sztabie Drahosza, gdzie w napięciu i z nadzieją czekano na kolejne wyniki. Lecz powodów do radości nie było, chociaż początkowa różnica między wynikami obu kandydatów zaczęła maleć.

Gdy podliczono wyniki z 98 proc. lokali wyborczych, Jirzi Drahosz uznał swoją porażkę, pogratulował zwycięzcy i życzył mu dużo zdrowia. „Nie zwyciężyłem, ale nie przegraliśmy”. Zapowiedział, że nie odejdzie z życia publicznego. „Obiecuję wam, że wykorzystam tę energię” – mówił przy ogromnym aplauzie sali. Kilkakrotnie pytany przez dziennikarzy nie zdradził jednak, jakie ma plany.

Drahoszowi towarzyszyła żona Eva oraz trzech kandydatów z pierwszej tury wyborów, którzy go popierali.

Reklama

Zeman, który wyszedł do dziennikarzy, gdy policzono już wszystkie oddane głosy, podziękował żonie i córce oraz najbliższym współpracownikom.

„To moje ostatnie polityczne zwycięstwo, po którym nie będzie politycznej porażki” – powiedział lubujący się w bon motach ponownie wybrany prezydent; czeska konstytucja ogranicza możliwość piastowania funkcji głowy państwa do dwóch kadencji. W kuluarach sztabu Zemana zwracano uwagę, że 73-letni prezydent nie cieszy się najlepszym zdrowiem.

„Będę pracował tak jak dotąd” – mówił Zeman i zapowiedział swoje kolejne podróże do małych miejscowości, co stało się znakiem rozpoznawczym jego pierwszej kadencji. "Będę nadal spotykać się z obywatelami i wsłuchiwać się w ich problemy” – zapowiedział.

Dodał, że w drugiej kadencji chce być bardziej pokorny i bardziej liczyć się ze zdaniem innych. „Nawet jeżeli oni nadal nie będą o mnie myśleli dobrze" – mówił po wygranej.

Prezydent potwierdził, że zgodnie z tradycją ostatnich 25 lat, które minęły od rozpadu Czechosłowacji, jego pierwsza podróż zagraniczna będzie prowadziła na Słowację.

Wśród krajów, które Zeman odwiedzał przed końcem kadencji, nie było Polski. Tłumaczono wówczas, że rolę pożegnalnej rozmowy z Andrzejem Dudą pełniło jesienne spotkanie prezydentów Grupy Wyszehradzkiej.

Najważniejsza polityczna konsekwencja tych wyborów dotyczy zdaniem komentatorów procesu tworzenia rządu. Wybór Zemana odsunął wizję kryzysu politycznego i ryzyko nowych wyborów parlamentarnych. Premier Andrej Babisz, który po dymisji swojego gabinetu dostał od prezydenta misję stworzenia nowego gabinetu, nie musi się spieszyć z poszukiwaniem politycznych sojuszników. Wsparcie Zemana, który potwierdził swój mandat, oznacza wzmocnienie Babisza i szansę na utworzenie rządu, który byłby przynajmniej tolerowany przez politycznych partnerów.

W pierwszych komentarzach w radiu i telewizji podkreślano, że po wyborach Czechy pozostaną bardzo mocno podzielone; konserwatywna prawica i liberałowie nadal będą atakować obóz prezydencki, który nie pozostanie obojętny.

Milosz Zeman wyszedł się przywitać z byłym prezydentem Vaclavem Klausem, udzielającym wsparcia swemu następcy. Klaus gratulował Zemanowi i podkreślał, że społeczeństwo nie dało się zmanipulować liberalnym mediom.

W analizach dotyczących zwycięstwa i porażki w tych wyborach wiele miejsca w radiu i telewizji poświęcono migracji. Przedstawianie Drahosza jako zwolennika przyjmowania uchodźców, publikacja płatnych ogłoszeń zawierających takie sugestie mogło, zdaniem komentatorów, wpłynąć na postawy wyborcze Czechów.

Podkreślano też sukces Zemana, polegający na zmobilizowaniu tych wyborców, którzy nie uczestniczyli w pierwszej turze. Wysoka jak na czeskie wybory frekwencja 66,6 proc. jest właśnie zasługą wyborców zwycięskiego prezydenta.

Inauguracja drugiej kadencji prezydenta Milosza Zemana ma odbyć się 8 marca na Zamku Praskim.

Z Pragi Piotr Górecki

>>> Polecamy: PiS zabrał się za gospodarkę i sądy. Następne będą samorządy