Pracownicy z Europy Wschodniej zaczynają myśleć o powrocie do swoich ojczyzn w momencie, kiedy Dania potrzebuje ich najbardziej.
ikona lupy />
Stopa bezrobocia w Danii / Forsal.pl

W Kopenhadze polscy robotnicy budują nową linię metra w Cityringen, a duńscy rolnicy nie wyobrażają sobie produkcji słynnego duńskiego bekonu bez pomocy pracowników z Rumunii. Standardy życiowe w krajach Europy Wschodniej zaczynają jednak rosnąć, więc imigranci coraz częściej myślą o powrocie do domu. Dla Danii, która zmaga się z chronicznym brakiem rąk do pracy, oznacza to duże problemy.

Centroprawicowy rząd premiera Larsa Lokke Rasmussena zaostrza zasady imigracyjne. Pomimo to, zagraniczni pracownicy nadal przybywają do Danii. Obecnie prawie jedną dziesiątą siły roboczej tego skandynawskiego kraju stanowią właśnie obcokrajowcy. Jak szacuje Nordea Bank AB, największy kredytodawca regionu, zagraniczni pracownicy w większości pochodzą z krajów Europy Wschodniej. W tej grupie bardzo silną reprezentację ma Polska i Rumunia.

Napływ nowych pracowników nie miał negatywnego wpływy na poziom bezrobocia. Rozpędzona duńska gospodarka bez trudu wchłonęła nową siłę roboczą. Co więcej, niedobory wykwalifikowanych pracowników na duńskim rynku pracy są nadal odczuwalne. Stopa bezrobocia spadła od najniższego poziomu od czasu globalnego kryzysu finansowego.

Reklama

>>> Czytaj też:Ile pieniędzy przesyłają polscy emigranci do kraju?

Przyjazd około 80 tys. zagranicznych pracowników od 2013 r. pomaga wyjaśnić też, dlaczego inflacja w Danii utrzymuje się na niskim poziomie. Według Helge Pedersena, głównego ekonomisty Nordei w Danii, bez imigrantów roczny wzrost płac w ostatnich 5 latach mógł być dużo większy od rzeczywistego, co miałoby duży wpływ na poziom inflacji. W ocenie ekonomisty roczny wzrost wynagrodzeń mógł wynosić nawet 4,5 procent, podczas gdy rzeczywista zwyżka w tym okresie wynosiła około 2 procent.

Od momentu przystąpienia do Unii Europejskiej, Polacy, Rumuni, Bułgarzy i Czesi poszukiwali szans na lepsze zarobki na całym kontynencie. Ale lata członkostwa we Wspólnocie sprawiły, że i w ich krajach sytuacja uległa znacznej poprawie. Bezrobocie we wszystkich krajach dawnego bloku wschodniego spada do poziomów notowanych w czasach, gdy państwa te funkcjonowały w innym systemie gospodarczym, w którym podobno "nie było bezrobotnych". Jednocześnie rosną zarobki, co widać szczególnie w Polsce. Według danych Eurostatu od początku XXI wieku płace w naszym kraju się podwoiły.

W tej sytuacji część osób pracujących na emigracji zaczyna poważnie myśleć o powrocie do domu. Pierwsze oznaki są już widoczne. Według oficjalnych danych statystycznych, w Danii migracja netto z Polski i Rumunii zaczęła zwalniać od szczytu z lat 2014-15.

>>> Czytaj też:Bezrobocie w Polsce leci w dół. Czechy unijnym rekordzistą

Spadek migracji netto, a co za tym idzie zwiększone niedobory wykwalifikowanej siły roboczej, zaczął odczuwać już duński biznes.

W listopadzie Konfederacja Przemysłu Duńskiego stwierdziła, że prawie cztery na dziesięć zrzeszonych firm miało ogromne kłopoty ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników. Szacunki pokazują, że jedna czwarta firm z branży budowlanej musi odrzucić zamówienia, ponieważ nie mogą wynająć wystarczającej liczby pracowników. Ale nie tylko branża budowlana, w której dominują budowlańcy z Polski, boryka się z problemem braku siły roboczej. Dotyczy to także innych sektorów duńskiego biznesu. Dlatego pod koniec stycznia Duńska Konfederacja Pracodawców wezwała rząd, aby ten zaczął przyciągać zagranicznych pracowników.

"Jeśli wschodni Europejczycy wrócą do domu, będziemy potrzebować kogoś innego, kto przyjdzie i podejmie prace. W przeciwnym razie stracimy zamówienia i nie uda nam się zwiększyć eksportu" - powiedziała Karen Haekkerup z Duńskiej Rady ds. Rolnictwa i Żywności. "Już czas, żeby politycy wzięli to pod uwagę" – dodała.

>>> Polecamy: Bogaci są coraz bogatsi. Jakie są aspiracje polskiej klasy średniej?