ikona lupy />
Wojciech Włoch / Dziennik Gazeta Prawna
Jednak odpowiedzialna opozycja powinna dążyć do tego, by zwiększać poparcie dla swoich propozycji. Musi wiedzieć, co chce zaproponować wyborcom, ci zaś muszą od niej otrzymać jasny komunikat w tej kwestii. Sytuacja się komplikuje, gdy mniejszość jest podzielona i rywalizuje między sobą o rzeczy, które przez społeczeństwo nie są uważane za najważniejsze.
I czyni to w sposób, który sprawia, że trudno taką opozycję traktować poważnie – co powinno martwić nie tylko przeciwników rządzącej większości, lecz także jej zwolenników.
Reklama
Przyczyn słabości opozycji można upatrywać w kilku czynnikach. Pierwszym jest dominujący w naszym życiu politycznym model partii wodzowskiej, której lider nie tylko kieruje formacją, lecz także potrafi tak manipulować jej frakcjami, by wzmacniać swoją pozycję.
Ale w sytuacji bycia w opozycji, i przy takim jej rozdrobnieniu, podobne uprawianie polityki sprawia wrażenie, że szefowie formacji opozycyjnych zainteresowani są tylko grą na samych siebie. Niby walczą z rządem, ale tak naprawdę zajmuje ich rywalizacja o pozycję we własnym ugrupowaniu i konkurowanie z innymi politykami o miano „lidera opozycji”. Takie działania powodują, że trudno o kompromis między różnymi frakcjami, co tylko utrwala wizerunek opozycji jako skłóconej i małostkowej. Na dodatek nie wiadomo, co właściwie chciałby taki przyszły szef rządu przeforsować, gdyby jego formacja wygrała w końcu wybory (oprócz, oczywiście, ocalenia demokracji). Pozytywny przekaz ginie w pyle wzniecanym przez personalne utarczki. A ich gwałtowność każe wątpić w to, że politycy potrafią jeszcze ze sobą współpracować jak równy z równym, a nie tylko wykonywać polecenia partyjnego bossa.
Cały tekst przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej