Komisja Europejska przedstawiła w środę swoje stanowisko na negocjacje porozumienia post-Kioto w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi po roku 2012. Porozumienie ma zapaść na konferencji w Kopenhadze w grudniu br.

"Stawienie czoła przyczynom zmian klimatycznych wymagać będzie w najbliższych dziesięcioleciach znacznych, zarówno prywatnych, jak i publicznych inwestycji. Jednak ich koszty będą o wiele niższe, niż gdybyśmy pozwolili sobie na dalsze destrukcyjne zmiany klimatyczne" - przekonywał unijny komisarz ds. środowiska Stawros Dimas.

Podkreślił, że "zasadniczą rolę w zawarciu porozumienia w Kopenhadze będą odgrywać nowe rozwiązania finansowe". Dlatego już teraz KE przedstawiła propozycje finansowania walki ze zmianami klimatycznymi.

KE uważa, że główna odpowiedzialność spoczywa na krajach rozwiniętych (Unii Europejskiej, USA, Australii, Japonii, Rosji itd.), które powinny ograniczyć swoje emisje o 30 proc. w stosunku do roku 1990. UE zobowiązała się do takiej redukcji w ramach pakietu klimatyczno-energetycznego przyjętego w grudniu, jeśli inne kraje zdobędą się na "porównywalny" wysiłek.

Reklama

Kraje rozwijające się (w tym Chiny, Indie, Brazylia), z wyjątkiem tych najbiedniejszych, miałyby ograniczyć wzrost całkowitych emisji o 15-30 proc. poniżej "normalnych poziomów handlowych", czyli w porównaniu z sytuacją, gdyby nie zrobiły nic. Przede wszystkim pożądany byłby szybki spadek emisji będących rezultatem wyrębu cennych lasów tropikalnych.

Ponadto KE będzie w Kopenhadze apelować, by te kraje przyjęły do 2011 roku strategię rozwoju opartego na niskiej emisji CO2, obejmującą wszystkie kluczowe sektory. KE apeluje do krajów rozwiniętych i międzynarodowych instytucji o większe środki na rzecz krajów rozwijających się. Jej zdaniem, ma szansę do nich trafić ponad połowa ze 175 mld euro rocznie potrzebnych na inwestycje w ramach światowej walki ze zmianami klimatycznymi.

Szukając źródeł finansowania, w ramach negocjacji post-Kioto, KE chce upowszechnić zasadę "zanieczyszczający płaci" oraz rozszerzyć działający w UE system handlu emisjami (który zakłada ustalenie limitów emisji i opłat za nie), tak by utworzyć rynek obejmujący wszystkie kraje OECD (czyli poza UE także Australię, Japonię, Szwajcarię, Norwegię, Kanadę, Islandię, Koreę Płd., Meksyk, Turcję, Nową Zelandię i USA).

Dimas wiąże z nową amerykańską administracją Baracka Obamy duże nadzieje na wsparcie walki ze zmianami klimatycznymi i przyłączenie się do ambitnego porozumienia post-Kioto. W środę do Waszyngtonu poleciała delegacja Komisji Europejskiej na pierwsze konsultacje w tej sprawie. W piątek z kolei zmiany klimatyczne będą tematem rozmów chińskiego premiera Wena Jiabao w Brukseli.

Chiny i USA to kraje emitujące najwięcej CO2 (odpowiednio 5,8 i 5,1 mld ton w 2005 r.).

"Silne, skuteczne porozumienie w Kopenhadze to nasza ostatnia szansa. Jeśli się nie uda, efekty będą nieodwracalne" - podkreślił Dimas.

Według badań naukowych, na których opiera się KE, by nie dopuścić do wzrostu temperatury na Ziemi o więcej niż 2 stopnie, światowa emisja gazów cieplarnianych musi przed 2020 rokiem osiągnąć swój szczytowy poziom. Do 2050 r. będzie należało ją ograniczyć do 50 proc. w porównaniu z rokiem 1990.

Michał Kot (PAP)

kot/ mc/