Prezydent USA Donald Trump powiedział we wtorek, że "będzie zachwycony" zawieszeniem działalności rządu, jeśli Kongres podczas negocjacji budżetowych nie zaakceptuje jego reformy imigracyjnej. Termin czwartego już prowizorium budżetowego wygaśnie w czwartek.

Podstawową przeszkodą w osiągnięciu kompromisu w sprawie budżetu na rok bieżący jest spór o kształt reformy imigracyjnej. Amerykański przywódca w zamian za możliwość zalegalizowania pobytu w USA 1,8 mln tzw. "marzycieli" (nielegalnych imigrantów, którzy zostali przeszmuglowani przez "zieloną granicę", gdy byli niepełnoletni) domaga się wyasygnowania 30 mld USD na spełnienie swojej podstawowej obietnicy wyborczej, jakim była budowa gigantycznego muru na granicy USA z Meksykiem, likwidacji loterii wizowej, ograniczenia tylko do najbliższej rodziny możliwości łączenia rodzin przez legalnych imigrantów i tym samym zakończenia niekończącego się zdaniem Trumpa "łańcucha imigracyjnego" oraz ograniczenia legalnej imigracji do USA.

Kolejnym punktem spornym są proponowane przez Republikanów w budżecie na bieżący rok wyższe wydatki na obronę.

Demokraci w coraz bardziej spolaryzowanej atmosferze w Kongresie pod naciskiem dolnych szczebli partyjnych, które zarzucają przywództwu ugrupowania, że zbyt łatwo zgodziło się na zakończenie poprzedniego "zawieszenia" pracy rządu, także usztywnili swoje stanowisko.

"Oliwy do ognia" sporów partyjnych dolał szef kancelarii Białego Domu John Kelly, który zauważył, że prezydent ponad dwukrotnie zwiększył liczbę "marzycieli" z ok. 690 tys. zarejestrowanych w programie DACA, pozwalającym im na legalny pobyt w USA, do 1,8 mln, którzy będą mogli w przypadku przyjęcia proponowanej przez Trumpa reformy starać się o zalegalizowanie statusu i w przyszłości o obywatelstwo. Wielu marzycielom - jak powiedział Kelly, emerytowany generał piechoty morskiej - "nie chciało się podnieść tyłka, by zarejestrować się w programie DACA".

Reklama

Oburzeni wypowiedzią Kelly'ego Demokraci wskazali, że wielu marzycieli nie zarejestrowało się w programie DACA nie z lenistwa, ale z - jak się okazuje - uzasadnionej obawy przed deportacją.

Pierwsze od objęcia rządów w Białym Domu Trumpa zawieszenie działalności rządu federalnego w styczniu br. na trzy dni przeszło prawie niezauważone, ponieważ miało miejsce podczas weekendu. Kolejne - odgrażają się Demokraci - będzie dłuższe i kosztowne politycznie dla Republikanów w czasie listopadowych wyborów do Kongresu.

Republikanie mogą przyjąć kolejne prowizorium budżetowe w Izbie Reprezentantów, gdzie mają solidną większość, zwykłą przewagą głosów, jednak w Senacie do przyjęcia ustaw okołobudżetowych, w tym ustawy o przedłużeniu prowizorium budżetowego, wymagana jest aprobata przynajmniej 60 senatorów, a Republikanie posiadają w tej izbie tylko 51 głosów.

Dlatego, by przyjąć jakąkolwiek ustawę budżetową, Republikanie w Senacie potrzebują przynajmniej 9 głosów senatorów z Partii Demokratycznej.

Podczas gdy prezydent przywołał groźbę kolejnego zawieszenia rządu federalnego, senatorzy z obu partii podjęli próbę osiągniecia kompromisu, który zamiast kolejnej zwłoki w postaci przedłużenia po raz piąty prowizorium budżetowego zaowocowałby w końcu ustawą określającą listę wydatków rządu federalnego do końca września 2018 r., gdy w USA kończy się rok budżetowy.

W przypadku osiągnięcia porozumienia w Senacie, Izba Reprezentantów będzie mogła przyjąć budżet państwa zamiast kolejnego przedłużenia prowizorium.

"Niestety jesteśmy w tym samym punkcie, w którym byliśmy kilka tygodni temu. Ostatni raz skończyło się to zawieszeniem (działalności rządu). Miejmy nadzieję, że nie będziemy znowu w takiej sytuacji" - powiedział we wtorek przywódca republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy.

>>> Czytaj też: Chiny i Japonię dzieli wiele, ale łączy gospodarka