Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin w niedzielnym wywiadzie dla portalu wPolityce.pl ocenił, że realizacja przepisów projektu ustawy reprywatyzacyjnej przekracza możliwości budżetu państwa. Według niego są również wątpliwości co do zgodności projektu z prawem polskim i międzynarodowym, w związku z tym, został on przekazany do ponownych analiz Ministerstwu Sprawiedliwości. Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska powiedziała w poniedziałek PAP, że projekt znajduje się obecnie w MS, gdzie jest "poddawany dalszym, koniecznym analizom".

Trzaskowski ocenił na poniedziałkowej konferencji prasowej, że kwestia ustawy reprywatyzacyjnej jest "papierkiem lakmusowym" intencji rządu, jeżeli chodzi o rozwiązanie problemów związanych z reprywatyzacją. "Wszyscy wiemy, że jeżeli nie będzie ustawy reprywatyzacyjnej, to trudno będzie ten problem rozwiązać. A wszystko, co robi w tej sprawie Prawo i Sprawiedliwość jest tylko spektaklem politycznym, a nie chęcią rozwiązania prawdziwego palącego problemu" - uważa polityk PO.

Wskazywał przy tym, że mamy obecnie w Polsce wyjątkowo dobrą koniunkturę gospodarczą i - według niego - jest to jedyny moment, kiedy można uchwalić taką ustawę. "Miejmy nadzieję, że PiS skorzysta - albo z (projektu) naszej ustawy, który od lat leży w Sejmie, albo z pomysłów, które samo ma, przeprowadzi konsultacje i uchwali tę ustawę. Jeżeli chcemy mówić o reprywatyzacji, to Prawo i Sprawiedliwość, jeżeli chce poważnie potraktować ten temat, jeżeli chce udowodnić warszawiakom, że tu nie chodzi wyłącznie o politykę, tylko o pomoc tym, którzy się znajdują w trudnej sytuacji, rozwiązać problem, to nie da się tego zrobić inaczej jak tylko poprzez przyjęcie ustawy reprywatyzacyjnej" - przekonywał Trzaskowski.

Jak dodał, nie wyobraża sobie, żeby tego tematu nie podjął przyszły kandydat PiS na prezydenta stolicy. "To byłoby samobójstwo polityczne, bo w tym momencie Prawo i Sprawiedliwość nie będzie miało żadnej wiarygodności jeżeli chodzi o załatwienie tej sprawy" - ocenił poseł Platformy.

Reklama

Ministerstwo Sprawiedliwości przedstawiło projekt ustawy reprywatyzacyjnej w październiku ub.r. Przewiduje on m.in. takie rozwiązania, jak rekompensatę w wysokości do 20 proc. wartości mienia przejętego przez państwo po 1944 r., czy zakaz zwrotów w naturze i handlu roszczeniami. Szacunkowy koszt jej skutków wyniósłby od 10 do 15 mld zł.

Według MS propozycje stanowią "kompromis pomiędzy moralną powinnością wobec osób pokrzywdzonych a ekonomicznymi możliwościami państwa". "Trzynaście dekretów i ustaw skutkujących po 1944 r. przejęciem przez państwo nieruchomości prywatnych było uchwalonych przez nielegitymizowany reżim, nie wybrany w demokratycznych wyborach, lecz narzucony przez sowieckiego najeźdźcę" - głosi uzasadnienie projektu.

Po wejściu ustawy w życie miałyby stracić moc m.in.: dekret Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej oraz tzw. dekret Bieruta, nacjonalizujący warszawskie grunty.

We wrześniu 2006 r. własny projekt ustawy reprywatyzacyjnej dla Warszawy złożyła w Sejmie PO. Jego celem jest zakończenie tzw. handlu roszczeniami. Zgodnie z propozycją o odszkodowania lub zwroty za przejęte po wojnie nieruchomości mogliby się ubiegać tylko prawowici właściciele, albo ich spadkobiercy. Projekt nie przewiduje przy tym zwrotu kamienic z lokatorami (w takim wypadku przysługiwałoby tylko odszkodowanie liczone według wartości nieruchomości z 1945 roku).

Kolejne założenie projektu PO to roczny termin na zgłaszanie ewentualnych roszczeń do warszawskich gruntów. Szacowany koszt ustawy to minimum 4 mld złotych, rozłożone na 10 lat. (PAP)

autor: Marta Rawicz