Analityczka, która obecnie pracuje dla Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Chatham House, odniosła się przede wszystkim do zbliżających się wyborów prezydenckich w Rosji 18 marca. Jej zdaniem mogą one wzmocnić rządy obecnego szefa państwa Władimira Putina, ale przy jednoczesnym "braku realnej konkurencji oraz zależności Putina od aparatu państwowego mogą doprowadzić do tego, że (Putin) stanie się zakładnikiem własnego otoczenia, rządząc na zasadzie swoistej +bezsilnej wszechmocy+".

Zdaniem Szewcowej Rosjanie nadal poszukują odpowiedzi na pytanie o polityczną przyszłość swojego kraju, wybierając między autokratycznymi rządami Putina i jego otoczenia a niepewną wizją rosyjskiej demokracji. "Zdezorientowani i zdemoralizowani ludzie wolą polegać na państwie - nawet takim, któremu nie ufają" - oceniła.

"Brak instytucjonalnych kanałów, za pośrednictwem których opinia publiczna mogłaby wyrażać swe interesy, sprawia, że Rosjanie ponownie wychodzą na ulice, przekonani, że sposobem na zmianę rzeczywistości jest rewolucja. Pojawienie się (prawnika i walczącego z korupcją blogera) Aleksieja Nawalnego jako lidera przyszłego ruchu nieposłuszeństwa obywatelskiego sprawiło, że fala gniewu otrzymała twarz" - analizowała politolożka.

Jak zaznaczyła, aneksja należącego do Ukrainy Krymu w 2014 roku dała Kremlowi okazję do pobudzenia patriotyzmu wśród Rosjan, ale też doprowadziła do nałożenia na kraj uciążliwych sankcji. "Ten entuzjazm powoli spada: według badań (niezależnego rosyjskiego ośrodka badań opinii społecznej) Centrum Lewady 55 proc. ankietowanych uważa, że wykorzystywanie krajowego budżetu na wspieranie Krymu jest błędem" - napisała.

Reklama

Jednocześnie dodała, że choć wielu Rosjan nadal wierzy, że ich kraj otoczony jest wrogami i powinien zajmować "asertywne" stanowisko w polityce międzynarodowej, to "nie są gotowi na globalne potyczki".

"59 proc. Rosjan uważa, że celem polityki zagranicznej powinno być zapewnienie pokojowego i bezpiecznego istnienia Rosji, a jedynie 19 proc. popiera konfrontację z Zachodem. Większość nie zgadza się także z agresywnymi aspiracjami imperialnymi Kremla; 65 proc. uważa, że Rosja nie powinna kontrolować dawnych republik sowieckich" - przytaczała.

Szewcowa zaznaczyła, że jednym z paradoksów rosyjskiego systemu władzy jest fakt, że elity "znacząco skorzystały na globalizacji, która pozwoliła im na większą integrację z Zachodem, ale jednocześnie sprawiła, że są bardziej podatne na zachodnie sankcje". "Ich lojalność osłabła, odkąd Putin przestał gwarantować im dobrobyt i rozpoczął proces wybiórczej czystki w klasie rządzącej" - ostrzegła.

Zdaniem analityczki kluczowe są cztery elementy, które "podtrzymują istnienie starego systemu i powstrzymują przemiany" oraz są względnie niezależne od samej osoby rosyjskiego prezydenta.

"Pierwszym czynnikiem jest lęk, nawet wśród krytyków Putina, powtórki z 1991 roku, tj. rozpadu państwa po upadku reżimu. Panuje wielka niepewność, czy demokratyczne rządy byłyby w stanie utrzymać jedność państwa jako sumy różnych regionalnych elementów" - napisała Szewcowa.

Ponadto - jej zdaniem - Rosjanie mają poczucie, że liberalizm zdyskredytował się w Rosji przez "stagnację liberalnych demokracji, udział Zachodu w rosyjskiej kleptokracji i rolę, jaką rosyjscy +systemowi liberałowie+ odegrali w funkcjonowaniu autokratycznego reżimu", a "wydarzenia na Ukrainie pokazały, że transformacja postkomunistycznych reżimów jest znacznie bardziej skomplikowana niż jedynie odejście od komunizmu".

"Po czwarte, istnieje kwestia suwerenności. Czy rosyjska demokracja byłaby możliwa bez normatywnego dyktatu Zachodu, sprowadzającego się do ograniczenia suwerenności Rosji? Zaakceptowanie takiego rozwiązania nawet dla opozycji byłoby politycznym samobójstwem. Moskwa radzi sobie, wykorzystując wieloznaczności i wciągając Zachód do gry w udawanie, ale jak długo to mogłoby trwać?" - zastanawia się Szewcowa.

"Rosjanie jeszcze nie uznali, że rozkład spowodowany przez autokratyczne rządy jest gorszy od ich lęku przed chaosem. Następna kadencja Putina może pomóc im dojść do tego wniosku. W przeciwnym razie kwestia rosyjska na długo pozostanie wielką niewiadomą XXI wieku" - puentuje politolożka.

>>> Czytaj też: Ambasador Rosji: Polska nie przejawia gotowości do uregulowania relacji