Wniosek, który został odrzucony stosunkiem głosów 101:43, złożył Geert Wilders przywódca skrajnie prawicowej, antyimigranckiej Partii na rzecz Wolności. Uznał on "za niedopuszczalne", że premier nie poinformował koalicjantów o skandalu wokół ministra spraw zagranicznych Holandii Halbe Zijlstry.

Minister podał się we wtorek do dymisji po tym, jak dzień wcześniej przyznał się do kłamstwa w sprawie spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w 2006 roku, podczas którego rosyjski przywódca miał mówić o "Wielkiej Rosji".

Polityk przyznał, że wbrew temu co mówił wcześniej, nie brał udziału w spotkaniu, na którym Putin miał powiedzieć, że Białoruś, Ukraina i kraje bałtyckie są częścią "Wielkiej Rosji". Powiedział, że słowa rosyjskiego prezydenta przekazała mu osoba, która była na miejscu.

Zijlstra przypisał sobie udział w spotkaniu, gdyż uznał, że słowa Putina miały duże znaczenie w sensie geopolitycznym i nie chciał ujawnić źródła swych informacji.

Reklama

Premier Rutte znalazł się w ogniu krytyki ze strony parlamentarzystów gdy wyszło na jaw, że nie informował ich o wykrytym kłamstwie przez trzy tygodnie.

Rutte, którego koalicyjny rząd ma bardzo niewielką przewagę w parlamencie, przyznał, że nie sądził, iż ta sprawa "może mieć tak duże znaczenie polityczne" oraz że nie docenił powagi tego kłamstwa. Stwierdził jednak, że uwaga szefa MSZ o rosyjskim ekspansjonizmie odzwierciedla rzeczywistość.

„Jeżeli przyjrzymy się temu co Rosja robiła przez ostatnie 10-15 lat, polityce która realizowali, to trzeba powiedzieć, że była ona skierowana na ekspansję” – powiedział premier podczas debaty w parlamencie.

Partie koalicyjne i Partia Pracy głosowały przeciwko, natomiast Socjaliści głosowali za przyjęciem wniosku o wotum nieufności.

Ambasada Rosji w Holandii wydała wcześniej oświadczenie potępiające szerzenie „fake newsów”, mających na celu zdyskredytowanie Moskwy poprzez insynuacje o jej ekspansjonistycznych ambicjach. Na środę było planowane spotkanie w Moskwie szefów dyplomacji Holandii i Rosji. (PAP)

mkj/ jm/