W zdominowanej przez rząd gospodarce tylko państwo może zwiększyć zarobki Rosjan – pisze w felietonie dla Bloomberga Leonid Bershidsky.

Wybory prezydenckie w Rosji są taką formalnością, że prezydent Władimir Putin nie zostanie nawet pokazany w wyborczych spotach. Chce on jednak mimo wszystko sprawić, by realne dochody rozporządzalne Rosjan według oficjalnych statystyk nie spadły. Krajowy urząd statystyczny zatroszczył się więc o to.

Agencja rządowa poinformowała w poniedziałek, że w styczniu dochód rozporządzalny Rosjan nie zmienił się w porównaniu do tego samego miesiąca poprzedniego roku. Aby uzyskać ten wynik musiała ona zignorować jednorazową rządową wypłatę dla rosyjskich emerytów ze stycznia 2017 roku w wysokości 5 tys. rubli (88 dolarów) – jak wyjaśnił urząd „w celu ujednolicenia wyników”. Rosyjscy ekonomiści „zlinczowali” tę decyzję, uznając ją za manipulację. To jednak nie zatrzyma Putina od stwierdzenia, że wieloletni spadek dochodów Rosjan został zatrzymany.

Spadek ten jest powodem do najsilniejszego bólu głowy dla rozpoczynającego czwartą prezydencką kadencję Putina. Wzrost gospodarczy Rosji wzrósł w 2017 roku po dwóch latach spadku, podobnie jak handel detaliczny, jednak stało się tak dzięki wzrostowi skłonności Rosjan do zaciągania kredytów konsumenckich (po 35-proc. spadku w 2015 roku). Wartość kredytów konsumenckich powróciła w zeszłym roku do poziomu z 2014 roku (w ujęciu nominalnym).

Putin i jego rząd włożyły dużo wysiłku w poskromienie inflacji, która w zeszłym roku wyniosła tylko 2,5 proc. Niezwykle niski wzrost cen umożliwił bankowi centralnemu obniżenie podstawowej stopy procentowej do poziomu 7,5 proc., co zwiększyło dostępność kredytów. Jednak realne dochody rozporządzalne Rosjan spadły o 1,7 proc., chociaż ministerstwo gospodarki prognozowało ich wzrost o 0,2 proc. Rosyjskie firmy nie mają powodu, żeby zwiększać płace: ich łączny zysk netto spadł w okresie od stycznia do listopada (rok do roku) o 4 proc.

Reklama

W coraz bardziej kontrolowanej przez rząd gospodarce – niedawno ogłoszone przejęcie drugiego największego detalisty firmy Magnit przez państwowy VTB Bank jest ostatnim przykładem długotrwałego trendu – państwowe wydatki są najbardziej niezawodnym sposobem na zwiększenie rozporządzalnych dochodów. Jednak Rosja miała w 2017 roku deficyt budżetowy na poziomie 1,7 proc., a według prognoz Bloomberga wyniesie on w tym roku 1,3 proc. Wzrost cen ropy nie przełożył się na całkowitą redukcję deficytu budżetowego. W dającej się przewidzieć przyszłości nie ma więc miejsca na rządowe wsparcie Rosjan w postaci zasiłków bez znacznego wzrostu zadłużenia.

Bloomberg donosi, że właśnie wzrost zadłużenia jest tym, co rekomenduje Putinowi jego ekonomiczna prawa ręka Andriej Belousov, który jest od dawna zwolennikiem aktywnego stymulowania monetarnego. Podobne rozwiązanie zalecają zasadniczo bardziej konserwatywny wicepremier Igor Szuwałow i minister gospodarki Maksim Orieszkin. Według niezatwierdzonego raportu chcą oni zwiększyć stosunek zadłużenia do PKB w czasie następnej kadencji Putina z aktualnych 12,5 do 16 proc. Ich idea opiera się na stymulowaniu gospodarki kredytem, który pomógłby zwiększyć infrastrukturalne inwestycje o 15 bln rubli (265 mld dol.), w tym na budowę autostrad i kolei.

Nie ma niczego złego w nieznacznym zwiększaniu zadłużenia, zwłaszcza jeśli rentowności rosyjskich obligacji powrócą w tym roku do poziomu inwestycyjnego – to realna perspektywa zważywszy na brak nowych sankcji ze strony USA, które mogłyby zniechęcić wielu inwestorów instytucjonalnych od rosyjskich papierów wartościowych. Nawet jeżeli ekspansja zagranicznych pożyczek nie wchodzi w grę, rosyjski rynek może wchłonąć znaczną część wysoko oprocentowanego długu. Rosyjskie zadłużenie jest niskie w porównaniu do europejskiego czy amerykańskiego, więc kraj ten może sobie pozwolić na wzrost wartości pożyczek.

Putin jednak instynktownie nienawidzi długów. Gdy obejmował władzę w Rosji w 2000 roku stosunek zadłużenia tego kraju do PKB przekraczał 50 proc. Putin podjął świadomą strategię jego spłaty, doprowadzając do obniżenia wspomnianego wskaźnika w 2008 roku do 7,4 proc. Globalny kryzys finansowy doprowadził do jego wzrostu, który osiągnął szczyt na poziomie 15,9 proc. w 2015 roku, ale od tamtego czasu znowu spada. Upodobanie Putina do rozsądnego, konserwatywnego zarządzania finansami, które przejawia się w wyraźnej poprawie międzynarodowej sytuacji finansowej Rosji w 2017 roku (wzrost wartości rezerw walutowych o 11,7 mld dol. oraz wzrost wartości międzynarodowej pozycji inwestycyjnej netto o 48,9 mld dol.), znajduje się w konflikcie z jego inną silną tendencją, czyli zwiększaniem obecności rządu w gospodarce.

To wewnętrzny konflikt, który Putin będzie musiał rozwiązać podczas jego sześcioletniej kadencji. Wielkie wydatki na infrastrukturę wynagrodziłyby cierpliwość lojalnych wobec Kremla biznesmenów, zwłaszcza przyjaciół Putina, za cierpliwość wobec gospodarczo niewygodnego geopolitycznego stanowiska Putina. Nie ma też wątpliwości, że potrzebuje tego kraj: rządowe inwestycje w infrastrukturę spadły od 2012 roku z około 4 do 2 proc. PKB. Grupa G-20 szacuje w dokumencie Global Infrastructure Outlook, że rosyjska „luka inwestycyjna”, czyli różnica pomiędzy wydatkami na drogi, lotniska, telekomunikację, wodociągi oraz sieci zaopatrzenia w energię i rzeczywistymi potrzebami kraju, wyniesie do 2040 roku 727 mld dol.

Inwestycje mogłyby pomóc w powstrzymaniu spadku realnych dochodów, który zwiększa wyborczą apatię, a ostatnio budzi nawet otwarte społeczne niezadowolenie pokazywane na antykorupcyjnych banerach. Jednak Putin, biorąc pod uwagę system który zbudował, wątpi w skuteczność ogromnego wzrostu wydatków. Jeśli wymagał będzie on eksplozji zadłużenia, Putin będzie czuł się niepewnie, przekazując w 2024 roku władzę wyznaczonemu następcy, do czego obliguje go konstytucja. Stabilność jego reżimu opiera się na zdrowych finansach publicznych, ale zaczynają się pojawiać w nich coraz trudniejsze do ukrycia dziury, takie jak wątpliwe aktywa państwowego banku VEB. Putin wie o tych potencjalnych problemach z oficjalnych rządowych dokumentów i nie będzie chciał ich pogłębiać.

Pewne wskazówki co do intencji Putina mogą pojawić się w jego corocznym wystąpieniu w parlamencie, które odbędzie się prawdopodobnie do końca tego miesiąca. Będzie to kluczowy punkt w jego (w dużej mierze nieistniejącej) kampanii wyborczej. Nawet jeśli nie pyta się wyborców o zdanie, to nie można całkowicie lekceważyć ich interesów. Pytanie brzmi, czy Putin może im pomóc bez utraty kontroli nad gospodarką.

>>> Polecamy: Szwedzi gwałtownie odwracają się od gotówki. Czy tamtejszy rząd wprowadzi e-koronę?