Ukraiński państwowy koncern gazowy Naftohaz ogłosił w czwartek, że jest zaskoczony decyzją Gazpromu i przypomniał, że przelał rosyjskiej firmie odpowiednią przedpłatę, zgodną z wystawioną przez Gazprom fakturą oraz z wyrokiem trybunału arbitrażowego w Sztokholmie.

"Odmawiając dostarczenia gazu, Gazprom uniemożliwia Naftohazowi wypełnienie postanowień wyroku arbitrażu, wskazującego na konieczność zakupu pewnej minimalnej kontraktowej ilości" - oświadczył prezes Naftogazu Andrij Kobolew. W komunikacie Naftohaz ogłosił też, że odmowę dostarczenia gazu firma traktuje jako złamanie zapisów kontraktowych i wystąpi do Gazpromu o odszkodowanie za poniesione straty.

Naftohaz w swoim oświadczeniu zwrócił się do swoich "europejskich partnerów" o wyciągnięcie własnych wniosków z sytuacji, w której kontrahent "wystawia fakturę, otrzymuje płatność, a następnie odmawia dostarczenia gazu".

"W świetle tego arbitralnego zachowania, wzywamy naszych europejskich partnerów do rozważenia, czy jest zasadnym pozwolić takiemu posiadającemu już silną pozycję rynkową kontrahentowi, jeszcze ją umocnić poprzez budowę gazociągu Nord Stream 2" - stwierdził Kobolew. Jak dodał prezes Naftohazu, w ciągu ostatnich czterech lat zakupów gazu na Zachodzie jego firma nie spotkała się z sytuacją, w której europejski dostawca nie dostarczyłby gazu, za który otrzymał przedpłatę.

Reklama

Tymczasem wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew powiedział w Moskwie dziennikarzom, że rosyjska firma zwróciła Ukraińcom kwotę przedpłaty i nie dostarczy gazu, ponieważ strony nie doszły do porozumienia w sprawie dodatkowych zapisów do obecnego kontraktu gazowego. "Jak dotąd dodatkowe porozumienie do kontraktu z Naftohazem nie zostało przyjęte, a jest ono obowiązkowym warunkiem rozpoczęcia dostaw" - oświadczył Miedwiediew.

W grudniu 2017 r. trybunał arbitrażowy w Sztokholmie rozstrzygnął spór między Naftohazem, a Gazpromem, który domagał się pieniędzy, wynikających z kontraktowej klauzuli "take or pay" za lata 2009-2017. Według Naftohazu, arbitraż te roszczenia odrzucił w całości, dziesięciokrotnie zmniejszył minimalną ilość obowiązkowych dostaw, a zapisy kontraktowe nakazał przystosować do standardów rynkowych. Ukraińska firma utrzymuje też, że zgodnie z werdyktem nie musi płacić Rosjanom za gaz dostarczany na tereny pod kontrolą separatystów w Donbasie.

Z kolei Gazprom informował w grudniu, że sąd w Sztokholmie zobowiązał Naftohaz do wypłacenia rosyjskiemu koncernowi 2 mld dolarów zadłużenia za dostawy gazu i zobowiązał ukraińską spółkę do odbierania od nowego roku 5 mld metrów sześciennych tego surowca rocznie.

W środę Naftohaz poinformował, że w innym sporze przed arbitrażem w Sztokholmie - o tranzyt gazu - trybunał przyznał Ukraińcom 4,63 mld USD za to, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu do tranzytu. Ukraińska spółka ogłosiła też, że biorąc pod uwagę pierwsze orzeczenie, stwierdzające, że Naftohaz ma spłacić zadłużenie wobec Gazpromu, to ostatecznie od Rosjan należy się jej 2,56 mld dol.

Poroszenko: Rosja obniżyła ciśnienie w gazociągach tranzytowych

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko polecił przygotowanie specjalnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) w związku ze zmniejszeniem przez Rosję tranzytowego przesyłu gazu przez jego kraj do odbiorców na zachodzie Europy.

„Gazprom tradycyjnie wykorzystał ochłodzenie i demonstracyjnie nie bierze pod uwagę decyzji sztokholmskiego sądu arbitrażowego nie tylko w części płatności, ale również obniżając ciśnienie w gazociągach tranzytowych” – oświadczył Poroszenko na posiedzeniu RBNiO w czwartek.

Prezydent poprosił, by poinformować o zaistniałej sytuacji partnerów Ukrainy w Unii Europejskiej. „Takie działania rosyjskiego monopolisty nie wywołują u nas żadnej paniki i nie sprawią, byśmy wrócili do patologicznej zależności od rosyjskiego gazu, bo nasza gospodarka funkcjonuje bez niego od 2015 roku” – podkreślił Poroszenko.

Szef państwowej spółki energetycznej Naftohaz Ukrainy Andrij Kobolew oświadczył, że w związku ze zmniejszeniem ciśnienia w gazociągach tranzytowych możliwe jest ograniczenie zużycia gazu dla przedsiębiorstw o 5-10 procent. Ocenił, że to wystarczy, by Ukraina nie musiała wykorzystywać surowca przeznaczonego do tranzytu na Zachód.

„Według prawa Ukraina ma prawo do wykorzystywania tego gazu. Zapłaciliśmy za niego i mamy prawo do jego pobierania. Naszym problemem jest to, że Gazprom właśnie tego oczekuje, żeby powiedzieć Europejczykom: patrzcie, znowu biorą rosyjski gaz” – powiedział szef Naftohazu.

Wcześniej wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew oświadczył, że rosyjski koncern od 1 marca nie dostarcza gazu Ukrainie z powodu braku dodatkowego porozumienia. Naftohaz zarzucił Rosjanom złamanie kontraktu i zapowiedział starania o odszkodowanie.

Ukraińska spółka ogłosiła, że jest zaskoczona decyzją Gazpromu i przypomniała, że przelała rosyjskiej firmie odpowiednią przedpłatę, zgodną z wystawioną przez Gazprom fakturą oraz z wyrokiem sądu arbitrażowego w Sztokholmie.

Miedwiediew mówił tymczasem w Moskwie, że rosyjska firma zwróciła Ukraińcom kwotę przedpłaty i nie dostarczy gazu, ponieważ strony nie doszły do porozumienia w sprawie dodatkowych zapisów do obecnego kontraktu gazowego.

W środę Naftohaz poinformował, że w sporze z Gazpromem przed arbitrażem w Sztokholmie sąd przyznał Ukraińcom 4,63 mld USD za to, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu do tranzytu. Ukraińska spółka ogłosiła też, że biorąc pod uwagę pierwsze orzeczenie, stwierdzające, że Naftohaz ma spłacić zadłużenie wobec Gazpromu, to ostatecznie od Rosjan należy się jej 2,56 mld dolarów.

>>> Czytaj też: Polska płaci cenę za spór z Izraelem. "Z USA przyszło ultimatum”