Podczas spotkania z prasą zagraniczną w Rzymie Di Maio powiedział: "Gdybyśmy mieli przejąć rządy we Włoszech, nie będziemy trzymać się linii, by odizolować kraj".
"Będziemy krajem o mocnych relacjach z sojusznikami" - oświadczył.
Dodał następnie: "Włochy pozostaną państwem członkowskim NATO i będą zawsze dążyć do poprawy sytuacji. Myślę o konferencji na temat pokoju w Libii zorganizowanej w Rzymie".
"Nie ma mowy o przewracaniu polityki zagranicznej, ale chodzi o to, by Włochy znaczyły więcej w świecie i przede wszystkim w Brukseli" - oświadczył lider Ruchu Pięciu Gwiazd, który po wyborach z 4 marca jest pierwszym ugrupowaniem w parlamencie.
Luigi Di Maio zwrócił uwagę na to, że w ostatnich latach zmieniła się sytuacja w Unii Europejskiej, a poszczególne kraje odgrywają różne znaczenie.
"Uważamy, że obecnie jest większy margines na refleksję wewnątrz europejskiej przestrzeni monetarnej" - ocenił.
Jego zdaniem kilka lat temu wydawało się to bardziej odległą perspektywą, bo Unia, jak zaznaczył, była wtedy "monolitem, którego nie można było zarysować".
"Potrzebna jest refleksja i sądzę, że kraje UE są gotowe zrewidować kryteria" - powiedział Di Maio.
Następnie stwierdził: "Jesteśmy krajem, który daje dużo wspólnocie i który bierze na swoje barki dużą część związaną z kryzysem migracyjnym".
Kandydat na premiera wyraził opinię, że potrzebna jest dyskusja na temat polityki budżetowej i deficytu. W jego ocenie także Niemcy i Francja są na to gotowe.
"Cała Europa zastanawia się, jak się zmienić" - zauważył. Podkreślił także: "Nie chcemy mieć nic wspólnego z ekstremistami". Zapewnił też o zamiarze prowadzenia dialogu z europejskimi partnerami i o tym, że jego macierzysty ruch chce pozostania Włoch w UE.
Według Di Maio "wszyscy zgadzają się co do tego, że należy zrewidować lub wyjść poza" próg 3 proc. PKB dla deficytu budżetowego.
"Teraz musimy zobaczyć, jak to zrobić. Jeśli wejdziemy do rządu, chętnie przedyskutuję to, jak zmienić kryteria dotyczące inwestycji" - oświadczył. Zapewnił o woli redukcji zadłużenia publicznego Włoch.
Mówiąc o sankcjach wobec Rosji stwierdził, że "panuje wola ich przedyskutowania". "Zobaczymy, do czego ta dyskusja doprowadzi i czy są one odpowiednim narzędziem, które należy stosować, czy też nie" - dodał.
Sankcje wobec Rosji "to problem związany z sektorami naszej gospodarki, a my będziemy działać w interesie Włochów, a nie Rosji czy USA" - zadeklarował polityczny lider Ruchu Pięciu Gwiazd.
Wynik wyborów parlamentarnych, w których największe poparcie uzyskała opozycja, czyli centroprawica i jego ugrupowanie, Luigi Di Maio nazwał "policzkiem dla starego sposobu prowadzenia polityki".
"To sygnał, który trzeba przyjąć do wiadomości. To było głosowanie postideologiczne" - powiedział.
Wskazywał też, że program jego rządu nie jest programem "ekstremistów".
"Prowadziliśmy kampanię obiecując, że nie zostawimy Włoch w chaosie, że nie wyjdziemy ze strefy euro; kampanię opartą na dialogu" - przypomniał.
W opinii Di Maio jedyny rząd, jaki może powstać po wyborach, to gabinet Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli - jak mówił - zgodny z wolą wyborców.
"Apelujemy o odpowiedzialność do wszystkich sił politycznych" - powiedział. Apel ten to odniesienie do powyborczego impasu. Ruch Pięciu Gwiazd zdobył około 32 procent głosów; za mało, żeby samodzielnie powołać rząd.
Utworzyć go chce też koalicja sił centroprawicy na czele z Ligą, która łącznie uzyskała ponad 35 proc. głosów w wyborach.
Z Rzymu Sylwia Wysocka
>> Czytaj tez: Rosja o otruciu Skripala: Nie odpowiemy Londynowi, dopóki nie otrzymamy próbek