Kandydat antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd na premiera Włoch Luigi Di Maio zapewnił we wtorek, że rząd, który chce powołać po niedawnych wyborach, nie zmieni polityki zagranicznej Rzymu. Opowiedział się za zmianami i wewnętrzną dyskusją w UE.

Podczas spotkania z prasą zagraniczną w Rzymie Di Maio powiedział: "Gdybyśmy mieli przejąć rządy we Włoszech, nie będziemy trzymać się linii, by odizolować kraj".

"Będziemy krajem o mocnych relacjach z sojusznikami" - oświadczył.

Dodał następnie: "Włochy pozostaną państwem członkowskim NATO i będą zawsze dążyć do poprawy sytuacji. Myślę o konferencji na temat pokoju w Libii zorganizowanej w Rzymie".

"Nie ma mowy o przewracaniu polityki zagranicznej, ale chodzi o to, by Włochy znaczyły więcej w świecie i przede wszystkim w Brukseli" - oświadczył lider Ruchu Pięciu Gwiazd, który po wyborach z 4 marca jest pierwszym ugrupowaniem w parlamencie.

Reklama

Luigi Di Maio zwrócił uwagę na to, że w ostatnich latach zmieniła się sytuacja w Unii Europejskiej, a poszczególne kraje odgrywają różne znaczenie.

"Uważamy, że obecnie jest większy margines na refleksję wewnątrz europejskiej przestrzeni monetarnej" - ocenił.

Jego zdaniem kilka lat temu wydawało się to bardziej odległą perspektywą, bo Unia, jak zaznaczył, była wtedy "monolitem, którego nie można było zarysować".

"Potrzebna jest refleksja i sądzę, że kraje UE są gotowe zrewidować kryteria" - powiedział Di Maio.

Następnie stwierdził: "Jesteśmy krajem, który daje dużo wspólnocie i który bierze na swoje barki dużą część związaną z kryzysem migracyjnym".

Kandydat na premiera wyraził opinię, że potrzebna jest dyskusja na temat polityki budżetowej i deficytu. W jego ocenie także Niemcy i Francja są na to gotowe.

"Cała Europa zastanawia się, jak się zmienić" - zauważył. Podkreślił także: "Nie chcemy mieć nic wspólnego z ekstremistami". Zapewnił też o zamiarze prowadzenia dialogu z europejskimi partnerami i o tym, że jego macierzysty ruch chce pozostania Włoch w UE.

Według Di Maio "wszyscy zgadzają się co do tego, że należy zrewidować lub wyjść poza" próg 3 proc. PKB dla deficytu budżetowego.

"Teraz musimy zobaczyć, jak to zrobić. Jeśli wejdziemy do rządu, chętnie przedyskutuję to, jak zmienić kryteria dotyczące inwestycji" - oświadczył. Zapewnił o woli redukcji zadłużenia publicznego Włoch.

Mówiąc o sankcjach wobec Rosji stwierdził, że "panuje wola ich przedyskutowania". "Zobaczymy, do czego ta dyskusja doprowadzi i czy są one odpowiednim narzędziem, które należy stosować, czy też nie" - dodał.

Sankcje wobec Rosji "to problem związany z sektorami naszej gospodarki, a my będziemy działać w interesie Włochów, a nie Rosji czy USA" - zadeklarował polityczny lider Ruchu Pięciu Gwiazd.

Wynik wyborów parlamentarnych, w których największe poparcie uzyskała opozycja, czyli centroprawica i jego ugrupowanie, Luigi Di Maio nazwał "policzkiem dla starego sposobu prowadzenia polityki".

"To sygnał, który trzeba przyjąć do wiadomości. To było głosowanie postideologiczne" - powiedział.

Wskazywał też, że program jego rządu nie jest programem "ekstremistów".

"Prowadziliśmy kampanię obiecując, że nie zostawimy Włoch w chaosie, że nie wyjdziemy ze strefy euro; kampanię opartą na dialogu" - przypomniał.

W opinii Di Maio jedyny rząd, jaki może powstać po wyborach, to gabinet Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli - jak mówił - zgodny z wolą wyborców.

"Apelujemy o odpowiedzialność do wszystkich sił politycznych" - powiedział. Apel ten to odniesienie do powyborczego impasu. Ruch Pięciu Gwiazd zdobył około 32 procent głosów; za mało, żeby samodzielnie powołać rząd.

Utworzyć go chce też koalicja sił centroprawicy na czele z Ligą, która łącznie uzyskała ponad 35 proc. głosów w wyborach.

Z Rzymu Sylwia Wysocka

>> Czytaj tez: Rosja o otruciu Skripala: Nie odpowiemy Londynowi, dopóki nie otrzymamy próbek