Pierwsza fala kryzysu związana była z problemami na rynku kredytowym w Stanach Zjednoczonych. Skonstruowane w oparciu o kredyty hipoteczne instrumenty finansowe, powszechnie nazywane teraz toksycznymi, gwałtownie utraciły na wartości wraz z dynamicznym wzrostem udziału złych, nieobsługiwanych, długów. Po upadku dużego banku inwestycyjnego, Lehman Brothers, kryzys osiągnął lokalne apogeum. Było ono także swojego rodzaju przesileniem, gdyż od tego momentu rządy stały się aktywnym graczem. Dogmatem stało się niedopuszczenie do kolejnego dużego bankructwa.

Praktycznie każdy kraj posiada teraz jakiś program działań antykryzysowych. Rynki jednak nagle przypomniały sobie o rozpoczętej już fazie spowolnienia gospodarczego i potężne środki, jakie popłynęły do systemów finansowych, po początkowej euforii przestały robić wrażenie. Niedługo potem zaczęły znowu robić wrażenie, ale tym razem negatywne, gdyż dość szybko zorientowano się, że setki miliardów dolarów i euro rzucone na ratunek gospodarkom oznacza potężne deficyty budżetowe. Już wcześniej kilka państw, jak choćby Islandia, otarło się o niewypłacalność.

Gigantyczne wydatki budżetowe i konieczność ich sfinansowania zrodziły pytania o stabilność finansową nawet dużych krajów. Agencje ratingowe dokonały korekt ocen lub perspektyw takich państw jak Grecja, Irlandia, Hiszpania. Do tego dołożyły się rosnące obawy o kondycję banków, już nie z tytułu toksycznych aktywów, ale ich podstawowej działalności. W warunkach recesji oczywiste jest pogorszenie spłacalności wszystkich kredytów i mocno już nadwyrężone fundusze własne banków będą narażone na kolejne próby (nie trzeba dodawać, że dokapitalizowania mogą dokonać przede wszystkim rządy). Przez rynki finansowe przetacza się więc druga fala kryzysu.

Ponieważ ryzyko kredytowe wzrosło już nie tylko dla korporacji, ale także dla państw, rynki w normalnych warunkach uznawane za bardziej ryzykowne stały traciły zaufanie w największym stopniu. I to niezależnie od rzeczywistych parametrów gospodarczych. Wśród tych krajów jest także Polska.

Reklama

Od początku roku praktycznie wszystkie związane z Polską aktywa tracą na wartości. Prócz podwyższonego zdaniem inwestorów ryzyka na rynkach zaliczanych do wschodzących, na wycenę polskich aktywów wpłynęły opublikowane statystki. Negatywnym zaskoczeniem były informacje o produkcji sprzedanej i zatrudnieniu. Nieco lepsza od oczekiwanych była tylko sprzedaż detaliczna. Największe zaniepokojenie mogły budzić informacje o wykonaniu budżetu państwa w 2008 roku i wstępne dane o PKB w 2008 roku. Niskie przychody z tytułu podatków pośrednich w 2008 i informacja o braku przyrostu PKB w IV kwartale wzmocniły obawy o stabilność finansów publicznych Polski w tym roku. Mimo utrzymania ratingów i zapewnień agencji Moody’s, iż nawet w razie istotnego pogorszenia sytuacji finansów publicznych nie zostaną obniżone, w ocenie inwestorów wzrosło ryzyko niewypłacalności Polski mierzone kosztem swapów na ryzyko. Spready CDS przekroczyły chwilowo 320 punktów.

Poważnemu osłabieniu uległa nasza waluta. W porównaniu z końcem ubiegłego roku koszyk euro i dolara umocnił się wobec złotego o ok. 10,5 proc., przy czym z uwagi na umocnienie się dolara do euro, złoty stracił do tej waluty ponad 17 proc. W stosunku do franka szwajcarskiego złoty stracił 8 proc.

Nie lepiej wiodło się polskiemu rynkowi akcji. O 11 proc. zniżkował WIG20. Spośród spółek uwzględnianych w indeksie blue chipów w styczniu zwyżkowały tylko KGHM, PGNiG, BPG S.A. i TP S.A. Prym wśród zniżkujących wiodły banki i LOTOS. Na tle głównych światowych indeksów nasz rynek nie wypadł dobrze. S&P500 stracił w analogicznym okresie ponad 6 proc., DAX niespełna 8 proc.

Lekko wzrósł indeks obligacji o zapadalności powyżej roku Bloomberg/EFFAS (+0,5 proc.), ale jest to wzrost wynikający głównie z przyrostu wartości naliczonych odsetek kuponowych. Patrząc zaś na maksymalny tegoroczny poziom indeksu osiągnięty przezeń 16 stycznia, to od tego momentu do końca miesiąca spadł o ponad 1 proc. Szczególnie słabo wypadły obligacje o dłuższym terminie do wykupu. Indeks Bloomberg/EFFAS dla obligacji o zapadalności 10 lat i dalszej spadł od początku roku o 3,6 proc. Wiąże się to z wyczerpywaniem potencjału obniżek stóp procentowych i obawami o finanse publiczne.

Grzegorz Zatryb, główny analityk, Strefa Finansów