Włoskie media podkreślają, że przed koniecznością podjęcia decyzji w sprawie kroków w następstwie ataku chemicznego na Skripala w Wielkiej Brytanii stanął premier, który dwa dni wcześniej złożył formalną dymisję na ręce prezydenta Sergio Mattarelli. Prezydent poprosił go w sobotę o zajmowanie się bieżącymi sprawami do czasu powołania nowego rządu w wyniku wyborów z 4 marca.

Taką bieżącą sprawą okazała się od razu bardzo ważna i zarazem delikatna kwestia przystąpienia do działań około 20 państw, które zapowiedziały wydalenie rosyjskich dyplomatów - zauważono w radiu RAI.

Komentatorzy jednej z debat telewizyjnych odnotowali, że sprawa ta była kolejnym trudnym testem dla odchodzącego rządu w dniach politycznego impasu z powodu rezultatu wyborów, które nie przyniosły wyraźnego zwycięzcy, co komplikuje rozmowy na temat powołania nowego gabinetu.

Stacje radiowe i telewizyjne oraz prasa kładą nacisk na to, że Gentiloni w poniedziałek, przed ogłoszeniem decyzji o wydaleniu dwóch rosyjskich dyplomatów, skontaktował się z przywódcami głównych ugrupowań, by się z nimi skonsultować. Rozmawiał z liderami ugrupowań, które wygrały niedawne wybory parlamentarne, czyli z przywódcą Ruchu Pięciu Gwiazd i jego kandydatem na premiera Luigim Di Maio oraz z szefem Ligi Matteo Salvinim jako reprezentantem bloku centroprawicy. Osobno rozmawiał też z reprezentantem Forza Italia Silvio Berlusconiego.

Reklama

Te wszystkie ugrupowania, przypomina się, mają dobre relacje z Moskwą i chcą je nadal utrzymywać.

Prasa twierdzi, że szef rządu otrzymał od swych rozmówców zapewnienie, iż rozumieją potrzebę wspólnych działań z partnerami. Tę formalną zgodę konfrontuje się jednocześnie z wpisem Salviniego na Twitterze: "Bojkotowanie Rosji, odnawianie sankcji i wydalanie dyplomatów nie rozwiązuje problemów, ale je powiększa".

"Gdybym był w rządzie, nie podjąłbym takiej decyzji" - zadeklarował kandydat Ligi na premiera.

Według "Corriere della Sera" Włochy postanowiły wydalić dyplomatów "z powodu presji ze strony USA i (europejskich) sojuszników". Jednocześnie włoska gazeta stawia tezę, że premier "wolałby nie odsyłać" rosyjskich dyplomatów.

Włochy, zaznacza dziennik, przystąpiły do tej operacji "z mniejszym przekonaniem niż jej inicjatorzy".

Jak dodaje, o "braku entuzjazmu" dla tej akcji świadczy to, że Włochy postanowiły wydalić tylko dwóch dyplomatów, a nie czterech, jak Niemcy i Francja.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)