"Kalendarz sądowy Nicolasa Sarkozy'ego jest zdecydowanie napięty. Po postawieniu go w stan oskarżenia w ubiegłym tygodniu w związku z aferą libijską były szef państwa (...) będzie musiał stawić się w sądzie w sprawie afery dotyczącej korupcji w sądzie kasacyjnym" - komentuje tygodnik "L'Obs".

We Francji sąd kasacyjny jest sądem ostatniej instancji w sprawach karnych i cywilnych.

Sarkozy może się jeszcze odwołać, ale raczej będzie musiał "pojawić się w sądzie, wraz ze swym adwokatem i przyjacielem Thierrym Herzogiem i byłym sędzią Gilbertem Azibertem" - podaje "Le Monde".

Byłemu prezydentowi zarzucono, że usiłował nielegalnie otrzymać tajne informacje od Aziberta, gdy był on sędzią sądu kasacyjnego; Sarkozy komunikował się w tej sprawie ze swym adwokatem za pomocą tajnego telefonu, pod fałszywą tożsamością, jako Paul Bismuth.

Reklama

Herzog i Sarkozy rozmawiali o "możliwości skorzystanie z faktu, że w sądzie kasacyjnym był sędzia, który był im przychylny", zidentyfikowany później jako Azibert - pisze "Le Monde".

W zamian za tę przychylność Azibert liczył na to, że otrzyma stanowisko w Monako - podaje dziennik.

21 marca Sarkozy'ego postawiono w stan oskarżenia w związku podejrzeniem o nielegalne finansowanie kampanii prezydenckiej z pieniędzy przekazanych przez reżim libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego. Postępowanie sądowe w tej sprawie media nazwały aferą libijską. Byłemu prezydentowi zarzucono też korupcję i zatajenie libijskich środków publicznych.

Wcześniej Sarkozy został już postawiony przed sądem karnym w odrębnej sprawie, zwanej aferą Bygmaliona, a dotyczącej finansowania jego nieudanej kampanii reelekcyjnej w 2012 roku. Sarkozy'emu zarzucono, że świadomie przekroczył dopuszczalny pułap wydatków na kampanię. Wysokość budżetu na kampanie regulowana jest prawem, aby była ona równa dla kandydatów. Śledztwo, wszczęte w 2014 roku, wykazało istnienie rozbudowanego systemu fałszywych faktur. (PAP)

fit/ mc/