Orban oświadczył w Radiu Kossuth, że po wyborach Węgry będą miały albo rząd narodowy i pozostaną krajem węgierskim, albo – rząd internacjonalny, którego skład ustali George Soros, i wtedy Węgry staną się krajem imigracyjnym. Władze węgierskie od kilku lat prowadzą intensywną kampanię przeciwko amerykańskiemu finansiście Sorosowi, którego oskarżają o chęć sprowadzenia do Europy milionów imigrantów.

Premier ocenił, że imigracja jest najważniejszym tematem z punktu widzenia kraju, gdyż nawet, jeśli będzie się on rozwijać, to imigracja strawi płynące z tego pożytki – dlatego też partie rządzące podejmują ten temat w kampanii. Tymczasem - według Orbana - opozycja nie mówi o tej kwestii, gdyż "jest objęta międzynarodową cenzurą".

Jego zdaniem, mechanizm wpływania przez Sorosa na sytuację jest taki, że działacze rekrutowani z jego pieniędzy są skupiani w organizacjach pozarządowych, a one zabiegają następnie o realizację celów należących do "systemu idei George’a Sorosa", z których najważniejszą jest obecnie imigracja oraz położenie kresu Europie zbudowanej na narodach i chrześcijańskich wartościach.

Te organizacje pozarządowe - utrzymuje Orban - atakują następnie rządy przeciwne imigracji, na które wywiera presję także Bruksela, i poprzez wpływanie na wybory, chcą sprawić, że w parlamencie znajdą się zwolennicy Sorosa, po czym chcą zapewnić sobie wpływy także w rządzie i przeobrazić upatrzony kraj. Jak dodał, płynąca z tego korzyść biznesowa trafiałaby do Sorosa.

Reklama

Według premiera, na Węgrzech działa około 2 tys. opłacanych ludzi, którzy czynią starania, by w kampanii wyborczej doprowadzić do upadku rządu i stworzyć gabinet proimigracyjny. "Dokładnie, z nazwiska wiemy, kim są i jak działają, by uczynić z Węgier państwo imigracyjne" – powiedział.

Orban oznajmił, że brukselscy biurokraci w czerwcu chcą podjąć decyzję o nowym systemie imigracyjnym, ale plany przygotowane w tej sferze przez bułgarską prezydencję UE, Węgry uważają za chybione, gdyż kładą one akcent na relokację imigrantów zamiast na ochronę granic. Gdyby Budapeszt przyjął tę propozycję, musiałby natychmiast przyjąć ponad 10 tys. imigrantów i "zapewnić 9 mln ft (29 tys. euro) od głowy" na ich utrzymanie – twierdzi Orban.

Zwrócił uwagę, że na czerwcowym szczycie UE, Węgry powinien zatem reprezentować taki premier, który będzie potrafił obronić kraj przed tym planem.

Z okazji Wielkiego Piątku premier powiedział, że pod względem kulturowym, chrześcijańska Europa jest jak powietrze – "otacza nas w sposób naturalny, to nazywamy przytulnością i dlatego czujemy, że w chrześcijańskiej Europie i na chrześcijańskich Węgrzech jesteśmy w domu". Jego zdaniem, z tego względu kwestia chrześcijańskości Europy stała się tematem politycznym i trwa spór o to, czy uda się utrzymać "styl życia, który kochamy", czy też zostanie on zmieniony pod wpływem zewnętrznym.

Według niego, przywódców zachodnioeuropejskich trudno przekonać w tej kwestii m.in. dlatego, że żyją w innym świecie niż przeciętni obywatele: są z reguły chronieni, mieszkają w dobrych, chronionych dzielnicach i nie podróżują metrem, dlatego też ich jakość życia nie zmienia się bezpośrednio z powodu migracji.

Sondaże przez wyborami 8 kwietnia wskazują na zdecydowane zwycięstwo rządzącej na Węgrzech koalicji Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP). Z opublikowanych w środę wyników sondażu ośrodka Nezoepont wynika, że 41 proc. wszystkich ankietowanych chce głosować na Fidesz-KDNP. Jobbik może liczyć na 15 proc. poparcia, koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej i partii Dialog na 11 proc., a na partię Polityka Może Być Inna i Koalicję Demokratyczną chce głosować po 8 proc. badanych.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska

>>> Polecamy: Mocna odpowiedź Kremla. Rosję musi opuścić 60 amerykańskich dyplomatów