Europejska odpowiedź na próbę zabójstwa obywatela UE na terenie jednego z państw UE jest minimalna. Postawa części unijnych państw ws. gazociągu Nord Stream 2 pomaga Rosji dezintegrować Wspólnotę - ocenia z rozmowie z PAP redaktor naczelny branżowego potralu Biznes Alert Wojciech Jakóbik

Choć europejskie media piszą o bezprzykładnej i wspólnej akcji wydalenia - w odpowiedzi na usiłowanie zabójstwa w brytyjskim Salisbury b. rosyjskiego szpiega, obecnie obywatela Wielkiej Brytanii Siergieja Skripala i jego córki Julii - 33 rosyjskich dyplomatów, to zdaniem Jakóbika, odpowiedź UE na ten akt jest "minimalna".

Były pułkownik GRU i współpracownik brytyjskiego wywiadu Siergiej Skripal oraz jego córka Julia na poczatku marca trafili do szpitala w stanie krytycznym, gdy stracili przytomność w centrum Salisbury. W toku śledztwa odkryto, że do próby otrucia wykorzystano produkowaną w Rosji broń chemiczną typu Nowiczok.

"To było minimum, które gwarantuje spójność w komunikatach UE. Minimalny kompromis uwzględniający skrajnie różne podejścia do Rosji, czego najlepszym przykładem jest rozdźwięk w Grupie Wyszehradzkiej. Europa nie potrafi się porozumieć. Nie wie, czego konkretnie oczekuje od Rosji, czy chce współpracować z reżimem Władimira Putina, mimo tego co się ostatnio wydarzyło. Dla dobra Wspólnoty najlepsze byłoby, gdyby Niemcy i inni silni gracze porzucili obronę partykularnego interesu kilku firm dla dobra wspólnego interesu europejskiego. Ten jednak nadal jest definiowany na różne sposoby na czym korzysta reżim na Kremlu, który nie musi się martwić dylematami tego typu, czego najlepszym dowodem jest próba morderstwa z użyciem broni chemicznej w Wielkiej Brytanii" - powiedział Jakóbik.

W ub. poniedziałek szesnaście państw należących do Unii Europejskiej podjęło decyzję o wydaleniu rosyjskich dyplomatów. Niemcy, Francja i Polska wydalą po czterech rosyjskich dyplomatów, po trzech - Czechy i Litwa, po dwóch - Dania, Hiszpania, Holandia i Włochy, a po jednym - Łotwa, Estonia, Rumunia, Finlandia, Chorwacja, Macedonia, Szwecja i Węgry. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May nazwała tę akcję największym, wspólnym wydaleniem rosyjskich dyplomatów w historii.

Reklama

"Fakt, że na próbę zabójstwa obywatela UE, na terenie UE mamy mimo wszystko minimalną, podręcznikową odpowiedź, wynika najprawdopodobniej m.in. z tego, że elity polityczne skuszone ofertami jak Nord Stream 2, wahają się przed bardziej stanowczą reakcją. Inaczej działają Amerykanie, którzy w takie relacje nie są uwikłani. To dlatego zagrozili na przykład sankcjami wobec Nord Stream 2 i tylko wahanie w Europie powstrzymuje ich dotąd przed unilateralnym uderzeniem w ten projekt. USA czekają na ruch Europy, który nie może nadejść przez uwikłanie w zależność od Rosji. Europejskim elitom nie wypada, bo mają przyjaciół w rosyjskim biznesie, bo wreszcie - niektórzy ich przedstawiciele wręcz pracują dla rosyjskiego biznesu jak kiedyś b. kanclerz Gerhard Schroeder - a być może - w przyszłości Sigmar Gabriel b. szef MSZ Niemiec. Były minister finansów Austrii Hans Jorg Schelling też dostał pracę w Nord Stream 2. Działalność tych ludzi podważa wiarygodność integracji europejskiej i daje paliwo napędowe radykałom jak Marine Le Pen we Francji. To kolejne pole do dezintegracji Unii Europejskiej przez Rosję. To argument działający na wyobraźnię społeczeństwa mocniej niż racjonalne przesłanki za obroną Wspólnoty Europejskiej. To napęd dla populizmu wspieranego przez politykę informacyjną Kremla i jego popleczników w Europie" - ocenia Jakóbik.

Nord Stream 2, to planowana podmorska magistrala gazowa długości 1200 km, z mocą przesyłową 55 mld metrów sześc. rocznie. Będzie biegła z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku i ma być gotowa do końca 2019 roku. Rosja zapowiada, że właśnie po 2019 roku Rosja przestanie przesyłać gaz rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Rząd Niemiec wspiera Nord Stream 2, utrzymując, że projekt ten ma charakter biznesowy, a nie polityczny. Polska, Ukraina i kraje bałtyckie sprzeciwiają się projektowi. Pod koniec lutego br. kanclerz Austrii Sebastian Kurz podczas swej wizyty w Moskwie zapewnił o poparciu swego rządu dla budowy magistrali i nazwał Nord Stream 2 "dużym projektem, który dotyczy nie tylko Austrii, ale i Niemiec, i innych krajów".

Dzień po decyzji o wydaleniu rosyjskich dyplomatów z państw UE niemiecki Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) poinformował o wydaniu zgody na budowę gazociągu Nord Stream 2 w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec na Bałtyku. Kończy to procedurę pozyskiwania w Niemczech zezwoleń na budowę tego gazociągu. Realizację projektu może opóźnić stanowisko Danii, której rząd wprowadził przepisy pozwalające ministrowi spraw zagranicznych odmówić zgody na układanie gazociągów na duńskich wodach ze względów bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej. Inwestycji nie sprzyją też prace nad rewizją unijnej dyrektywy gazowej. Dwa tygodnie temu Komisja Przemysłu Parlamentu Europejskiego przyjęła stanowisko popierające projekt zmian w tej dyrektywie, który jest wymierzony w Nord Stream 2.

Jak podkreśla Jakóbik Europa nie jest jednorodnym organizmem politycznym, UE nie jest federacją.

"To zbiór państw połączonych generalnymi celami strategicznymi, lecz wraz z zejściem od ogółu do szczegółu widać coraz więcej rozbieżności. Nord Stream 2 jest przykładem na to, jak umiejętnie Rosja może grać na tych różnicach, nawet bez wbicia jednej łopaty w ziemię. Może ona z zewnątrz dezintegrować UE i wspólnotę atlantycką przez kuszenie, czy wręcz korumpowanie urzędników europejskich, przedstawicieli administracji państw członkowskich, dając im krótkoterminową perspektywę zysku, a w zamian wikłając ich w długoterminowe relacje gospodarcze, które rodzą zależność polityczną".

"Do tego dochodzi złudna koncepcja wiązania Rosji gospodarczo po to, by ucywilizować jej postępowanie na arenie międzynarodowej. Wydawałoby się, że ta koncepcja +umarła+ na Krymie, ale okazuje się, że jest nadal stosowana z naiwności bądź cynizmu. Powstaje obawa, że to jedynie zasłona dymna dla cynicznej gry o partykularne interesy kilku firm, które faktycznie zarobią krocie na tanim gazie z Rosji. Tymczasem Nord Stream 2 z perspektywy długoterminowej może zaszkodzić samym Niemcom, których zależność od gazu z Rosji wzrośnie. Ostrzegała przed tym Komisja Europejska" - podkreśla ekspert.

Pod koniec ub roku Gazprom informował, że przesłał do Europy niemal 180 mld m sześć gazu. Budowa nowej magistrali zwiększy ten wolumen o kolejne 55 mld m sześc. Już obecnie 35 proc. zużywanego przez Europejczyków paliwa pochodzi właśnie od rosyjskiego giganta.

"Nord Stream 2 to wierzchołek góry lodowej planu symbiozy gospodarczej z Rosją i budowy Europy od Władywostoku po Lizbonę. To zimnowojenna koncepcja zbliżenia z Sowietami, która współcześnie rozwija się na płaszczyźnie biznesowej. Nord Stream 2 to ukoronowanie wymiany aktywów, w której Gazprom otrzymuje udziały w magazynach oraz operatorach sieci przesyłowej w Europie Środkowej na terenie Niemiec i Austrii. Chodzi o magazyny Rheden i Jemgum w Niemczech, Heidach w Austrii, udziały w spółkach-córkach szukających węglowodorów na Morzu Północnym. W zamian BASF czy OMV otrzymują udziały w najtańszych na świecie złożach rosyjskich Urengoj w formacji Achimow. Jest to recepta na długoletnią symbiozę i atrakcyjny biznes z punktu widzenia firm zaangażowanych w ten projekt, ale jednocześnie jest to uwikłanie rządów państw jak Niemcy czy Austria w relacje z Rosją. To ta forma zależności paraliżuje ich adekwatną odpowiedź na rosyjskie zagrożenie" - twierdzi Wojciech Jakóbik.

"To było minimum, które gwarantuje spójność w komunikatach UE. Minimalny kompromis uwzględniający skrajnie różne podejścia do Rosji, czego najlepszym przykładem jest rozdźwięk w Grupie Wyszehradzkiej. Europa nie potrafi się porozumieć. Nie wie, czego konkretnie oczekuje od Rosji, czy chce współpracować z reżimem Władimira Putina, mimo tego co się ostatnio wydarzyło. Dla dobra Wspólnoty najlepsze byłoby, gdyby Niemcy i inni silni gracze porzucili obronę partykularnego interesu kilku firm dla dobra wspólnego interesu europejskiego. Ten jednak nadal jest definiowany na różne sposoby na czym korzysta reżim na Kremlu, który nie musi się martwić dylematami tego typu, czego najlepszym dowodem jest próba morderstwa z użyciem broni chemicznej w Wielkiej Brytanii" - uważa ekspert.

W ub. poniedziałek szesnaście państw należących do Unii Europejskiej podjęło decyzję o wydaleniu rosyjskich dyplomatów. Niemcy, Francja i Polska wydalą po czterech rosyjskich dyplomatów, po trzech - Czechy i Litwa, po dwóch - Dania, Hiszpania, Holandia i Włochy, a po jednym - Łotwa, Estonia, Rumunia, Finlandia, Chorwacja, Macedonia, Szwecja i Węgry. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May nazwała tę akcję największym, wspólnym wydaleniem rosyjskich dyplomatów w historii.

"Fakt, że na próbę zabójstwa obywatela UE, na terenie UE mamy mimo wszystko minimalną, podręcznikową odpowiedź, wynika najprawdopodobniej m.in. z tego, że elity polityczne skuszone ofertami jak Nord Stream 2, wahają się przed bardziej stanowczą reakcją. Inaczej działają Amerykanie, którzy w takie relacje nie są uwikłani. To dlatego zagrozili na przykład sankcjami wobec Nord Stream 2 i tylko wahanie w Europie powstrzymuje ich dotąd przed unilateralnym uderzeniem w ten projekt. USA czekają na ruch Europy, który nie może nadejść przez uwikłanie w zależność od Rosji. Europejskim elitom nie wypada, bo mają przyjaciół w rosyjskim biznesie, bo wreszcie - niektórzy ich przedstawiciele wręcz pracują dla rosyjskiego biznesu jak kiedyś b. kanclerz Gerhard. Schroeder - a być może - w przyszłości Sigmar Gabriel b. szef MSZ Niemiec. Były minister finansów Austrii J. Schelling też dostał pracę w Nord Stream 2. Działalność tych ludzi podważa wiarygodność integracji europejskiej i daje paliwo napędowe radykałom jak Marine Le Pen we Francji. To kolejne pole do dezintegracji Unii Europejskiej przez Rosję. To argument działający na wyobraźnię społeczeństwa mocniej niż racjonalne przesłanki za obroną Wspólnoty Europejskiej. To napęd dla populizmu wspieranego przez politykę informacyjną Kremla i jego popleczników w Europie" - ocenia Jakóbik.

Nord Stream 2, to planowana podmorska magistrala gazowa długości 1200 km, z mocą przesyłową 55 mld metrów sześc. rocznie. Będzie biegła z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku i być gotowa do końca 2019 roku. Rosja zapowiada, że właśnie po 2019 roku Rosja przestanie przesyłać gaz rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Rząd Niemiec wspiera Nord Stream 2, utrzymując, że projekt ten ma charakter biznesowy, a nie polityczny. Polska, Ukraina i kraje bałtyckie sprzeciwiają się projektowi. Pod koniec lutego br. kanclerz Austrii Sebastian Kurz podczas swej wizyty w Moskwie zapewnił o poparciu swego rządu dla budowy magistrali i nazwał Nord Stream 2 "dużym projektem, który dotyczy nie tylko Austrii, ale i Niemiec i innych krajów".

Dzień po decyzji o wydaleniu rosyjskich dyplomatów z pańśtw UE niemiecki Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) poinformował o wydaniu zgody na budowę gazociągu Nord Stream 2 w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec na Bałtyku. Kończy to procedurę pozyskiwania w Niemczech zezwoleń na budowę tego gazociągu. Realizację projektu może opóźnić stanowisko Danii, której rząd wprowadził przepisy pozwalające ministrowi spraw zagranicznych odmówić zgody na układanie gazociągów na duńskich wodach ze względów bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej. Inwestycji nie sprzyja też prace nad rewizją unijnej dyrektywy gazowej. Dwa tygodnie temu Komisja przemysłu Parlamentu Europejskiego przyjęła stanowisko popierające projekt zmian w tej dyrektywi, który jest wymierzony w Nord Stream 2.

Jak podkreśla Jakóbik Europa nie jest jednorodnym organizmem politycznym, UE nie jest federacją.

"To zbiór państw połączonych generalnymi celami strategicznymi, lecz wraz z zejściem od ogółu do szczegółu widać coraz więcej rozbieżności. Nord Stream 2 jest przykładem na to, jak umiejętnie Rosja może grać na tych różnicach, nawet bez wbicia jednej łopaty w ziemię. Może ona z zewnątrz dezintegrować UE i wspólnotę atlantycką przez kuszenie, czy wręcz korumpowanie urzędników europejskich, przedstawicieli administracji państw członkowskich, dając im krótkoterminową perspektywę zysku, a w zamian wikłając ich w długoterminowe relacje gospodarcze, które rodzą zależność polityczną".

"Do tego dochodzi złudna koncepcja wiązania Rosji gospodarczo po to, by ucywilizować jej postępowanie na arenie międzynarodowej. Wydawałoby się, że ta koncepcja +umarła+ na Krymie, ale okazuje się, że jest nadal stosowana z naiwności bądź cynizmu. Powstaje obawa, że to jedynie zasłona dymna dla cynicznej gry o partykularne interesy kilku firm, które faktycznie zarobią krocie na tanim gazie z Rosji. Tymczasem Nord Stream 2 z perspektywy długoterminowej może zaszkodzić samym Niemcom, których zależność od gazu z Rosji wzrośnie. Ostrzegała przed tym Komisja Europejska" - podkreśla ekspert.

Pod koniec ub roku Gazprom informował, że przesłał do Europy niemal 180 mld m sześć gazu. Budowa nowej magistrali zwiększy ten wolumen o kolejne 55 mld m sześc. Już obecnie 35 proc. zużywanego przez Europejczyków paliwa pochodzi właśnie od rosyjskiego giganta.

"Nord Stream 2 to wierzchołek góry lodowej planu symbiozy gospodarczej z Rosją i budowy Europy od Władywostoku po Lizbonę. To zimnowojenna koncepcja zbliżenia z Sowietami, która współcześnie rozwija się na płaszczyźnie biznesowej. Nord Stream 2 to ukoronowanie wymiany aktywów, w której Gazprom otrzymuje udziały w magazynach oraz operatorach sieci przesyłowej w Europie Środkowej na terenie Niemiec i Austrii. Chodzi o magazyny Rheden i Jemgum w Niemczech, Heidach w Austrii, udziały w spółkach-córkach szukających węglowodorów na Morzu Północnym. W zamian BASF czy OMV otrzymują udziały w najtańszych na świecie złożach rosyjskich Urengoj w formacji Achimow. Jest to recepta na długoletnią symbiozę i atrakcyjny biznes z punktu widzenia firm zaangażowanych w ten projekt, ale jednocześnie jest to uwikłanie rządów państw jak Niemcy czy Austria w relacje z Rosją. To ta forma zależności paraliżuje ich adekwatną odpowiedź na rosyjskie zagrożenie".

>>> Czytaj też: Rosja domaga się od W. Brytanii wyjaśnień ws. przeszukania samolotu