Noah Feldman w serwisie Bloomberg pisze, że Polska potrzebuje sposobu, by zlikwidować znowelizowaną ustawę o IPN. Artykuł 55a ustawy wprowadza odpowiedzialność karną za przypisywanie okrucieństw Holokaustu polskiemu państwu lub narodowi przez kogokolwiek na całym świecie. Według Feldmana, rozwiązanie jest jedno: Trybunał Konstytucyjny powinno znieść prawo, uznając je za naruszenie wolności słowa zgodnie z Konstytucją RP oraz Europejską Konwencją Praw Człowieka.

To, jak pisze Feldman, pozwoli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Dzięki temu zagraniu Prawo i Sprawiedliwość zachowa twarz, mimo globalnej krytyki, z którą musiał zmierzyć się po ogłoszeniu noweli. Jednocześnie może być to zalążkiem przywrócenia niezależności polskiego sądownictwa – kwestii, która budzi poważne wątpliwości od dwóch i pół roku.

Perspektywa rozwiązania tego problemu pojawiła się dzięki frapującym działaniom Zbigniewa Ziobry, prokuratora generalnego, w zeszłym tygodniu. W dokumencie złożonym w Trybunale Konstytucyjnym prokurator zajął stanowisko, że prawo może być częściowo niekonstytucyjne. Można to z pewnością odczytać jako sygnał dla TK, że cała nowelizacja może zostać zniesiona.

>>> Czytaj też: Padł ostatni bastion demokracji. Dlaczego Małgorzata Gersdorf poniosła porażkę?

Reklama

Feldman zaznacza, że – oczywiście – prokurator nie stwierdził wprost, że prawo to naruszyło wolność słowa. Byłoby to kuriozalne, jako że ustawa została ogłoszona przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a prokurator generalny jest w rzeczywistości ministrem sprawiedliwości.

Zamiast twierdzić, że jego własne prawo ogranicza wolność słowa, Ziobro zajął stanowisko, że nowelizacja stoi w sprzeczności z ogólniejszymi wartościami praworządności – o ile ustawa ma na celu kryminalizację postępowania, które ma miejsce poza granicami Polski.

Niemniej, ustawa o IPN narusza wolność słowa. Artykuł 54 Konstytucji RP gwarantuje „wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”. Artykuł 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, której Polska jest sygnatariuszem, również chroni swobodę wypowiedzi.

Jak podaje Feldman, ustawa o IPN narusza prawo wyrażania własnej opinii na temat polskiej odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie wojenne. Nowelizacja dosłownie zakazuje wygłaszania określonej opinii moralnej lub punktu widzenia.

>>> Czytaj też: PiS narzuca swoją narrację. Sprawa Kapicy ma przykryć niewygodne fakty [OPINIA]

Prezydent RP Andrzej Duda zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z prośbą o zbadanie rzeczonej ustawy. Chodzi zwłaszcza o nieprecyzyjne sformułowania, które mogą doprowadzać do nadużyć. Nowela nie definiuje na przykład pojęcia „naród polski”.

Nowe prawo wzbudza wiele innych prawnych i konstytucyjnych wątpliwości, co zostało przedstawione w angielskojęzycznym eseju we włoskim czasopiśmie DPCE. Trybunał Konstytucyjny może wykorzystać każdą z tych niejasności, by zamrozić ustawę.

Jednak – jak przedstawia Feldman – najbardziej uczciwą i bezpośrednią drogą, by wyjść z tej problematycznej sytuacji, byłoby zniesienie ustawy z powodu tego, czym faktycznie jest: próbą powstrzymania publicznego dyskursu na temat historii i moralności.

Jeśli TK odrzuci ustawę za pomocą tego argumentu, zamiast szukać mniej bezpruderyjnych czynników, miałoby to dodatkową korzyść: rozpoczęcie procesu przywracania wiarygodności temu organowi.

>>> Czytaj też: Rząd rozważa wycofanie się z 30-krotności. Oto trzy możliwe scenariusze

Kryzys niezależności sądów w Polsce zaczął się w październiku 2015 r., gdy odchodzący rząd powołał pięciu nowych sędziów. Po objęciu władzy w grudniu 2015 r. PiS niekonstytucyjnie mianował pięciu nowych sędziów, którzy zastąpili wcześniejszą piątkę. Następnie zmienił zasady działania TK. Obecnie wymagane jest 2/3 głosów i udział 13 z 15 sędziów, aby znieść przepisy. To skutecznie dało PiS-owi możliwość wetowania wszelkich oskarżeń dotyczących niekonstytucyjności.

Przeciwko temu zaprotestowały kraje i instytucje w całej Europie. Nie tylko PiS nie ustąpił, ale i podjął kolejne kroki naruszające niezależność polskiego sądownictwa.

Jeśli Trybunał Konstytucyjny zniesie ustawę o IPN, cynicy nadal będą mogli powiedzieć, że uczynił to tylko dzięki błogosławieństwu samego PiS. Ta krytyka może być słuszna – zwłaszcza jeśli sąd oprze swoje orzeczenie na kwestiach technicznych, a nie na przyznaniu, że prawo to narusza wolność słowa.

Feldman pisze, że zamrożenie ustawy z powodu narzucanego przez nią ograniczenia wolności wypowiedzi pokazałoby światu, że TK wciąż może bronić podstawowych praw – i tym samym ma władzę, by upominać rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Krótkoterminowy koszt, który poniósłby PiS z powodu zniesienia jego prawa, zostałby z pewnością przeważony przez długoterminową wartość, jaką byłaby wiarygodność Trybunału Konstytucyjnego odzyskana w przyszłości.

W takim przypadku konstytucyjne prawa i wolności pokrywają się z politycznymi potrzebami PiS. Słuszna decyzja TK w sprawie ustawy o IPN nie wystarczy, by w Polsce powróciły rządy prawa i niezależność sądów. Ale byłby to bardzo dobry początek.

>>> Czytaj też: Big Data pozwoli przewidzieć wyniki wyborów? Polscy badacze analizują internet