„Trzecie z rzędu przygniatające zwycięstwo Fideszu” – wybija prorządowy dziennik „Magyar Idoek” nad zdjęciem uśmiechniętego premiera Viktora Orbana z dłonią podniesioną w geście pozdrowienia.

„Wybory przebiegały przy olbrzymiej frekwencji” – akcentuje z kolei inny prorządowy dziennik „Magyar Hirlap”. Gazeta przytacza też na pierwszej stronie opinię Orbana, że na głosowanie wyjątkowo intensywnie usiłowały wpłynąć siły międzynarodowe. Informuje też, że Narodowy Urząd Ochrony Danych i Wolności Informacji (NAIH) wszczął dochodzenie w sprawie ingerowania w węgierskie wybory powiązanego – jak twierdzi gazeta – z amerykańskim finansistą George’em Sorosem portalu Avaaz. Według prorządowego portalu Origo, Avaaz przy pomocy reklam internetowych popierał opozycyjnych kandydatów węgierskich.

Dziennik pisze również na pierwszej stronie, że „na prowincji wygrali kandydaci partii rządzących, a opozycja tylko w stolicy była w stanie osiągnąć liczące się wyniki”. Na fakt ten zwracają zresztą uwagę wszystkie gazety.

„Magyar Idoek” zamieszcza zaś mapę kraju z wynikami w jednomandatowych okręgach wyborczych, na której pomarańczowy kolor Fideszu dominuje z niewielkimi wyjątkami na całym terytorium. Jedynie w Budapeszcie w większości okręgów wygrała lewica.

Reklama

Opozycyjny „Magyar Nemzet” publikuje zaś na pierwszej stronie zdjęcie przedstawiające kolejkę do lokalu wyborczego - w niektórych dzielnicach Budapesztu kolejki były tak długie, że dopiero przed godz. 23 wpuszczono do lokali ostatnich wyborców, którzy przyszli do oficjalnej godziny zamknięcia lokali, czyli 19.

Gazeta tytułuje swój artykuł „pewne zwycięstwo Fideszu po trwającym do nocy głosowaniu” i podkreśla, że do godz. 18.30 głos oddało prawie 5,37 mln wyborców.

Lewicowy dziennik „Nepszava” pisze, że „Węgry znów zagłosowały na Orbana” i zamieszcza zdjęcie premiera z wieczoru wyborczego oraz drugie, na którym jeden ze zwolenników Fideszu trzyma plakat z napisem „Viktory”.

Gazeta przytacza opinię wiceprzewodniczącego Węgierskiej Partii Socjalistycznej Zoltana Goegoesa jeszcze przed podaniem wyników, że „to (tj. wybory z tak wysoką frekwencją) otworzy na Węgrzech nowy rozdział”. „Nie będzie można potem mówić, że mniejszość rządzi większością” – oznajmił. Cytuje również słowa szefa frakcji Fideszu Gergelya Gulyasa, że nowy parlament będzie miał bardzo silną legitymację z uwagi na wysoką frekwencję.

>>> Czytaj też: Orban znów bierze wszystko. Co to oznacza dla Polski i Europy?