Ambasadorowie państw członkowskich przy UE przyjęli w środę ostateczny tekst dyrektywy o pracownikach delegowanych, przy sprzeciwie Polski i Węgier. Wielka Brytania, Litwa, Łotwa i Chorwacja wstrzymały się od głosu.

Ambasadorowie UE zatwierdzili tekst kompromisowy wynegocjowany przez reprezentującą kraje członkowskie bułgarską prezydencję z Parlamentem Europejskim. Ostateczne przyjęcie dyrektywy nastąpi po poparciu jej przez Parlament Europejski.

"W środę kompromisowy tekst poparły wszystkie państwa członkowskie z wyjątkiem Polski i Węgier. Wielka Brytania, Litwa, Łotwa i Chorwacja wstrzymały się od głosu" - powiedziało PAP źródło dyplomatyczne w Brukseli.

Dyrektywa jest niekorzystna dla Polski, bo jak argumentują polskie władze, spowoduje dodatkowe obciążenia dla polskich firm działających za granicą. Okres delegowania ustalono na 12 miesięcy z możliwością przedłużenia go o sześć miesięcy w określonych przypadkach. Po tym czasie pracownik delegowany zostanie objęty prawem pracy kraju przyjmującego. PE proponował dłuższy, bo 24-miesięczny okres delegowania, co dawałoby szanse na lepsze z punktu widzenia polskich firm rozwiązania. Nie udało się go jednak przeforsować w trakcie negocjacji.

"Dyrektywa nie zapewnia równowagi między ochroną praw pracownika a swobodami, które są fundamentami wspólnego rynku UE. Stwarza też ryzyko ograniczania swobody świadczenia usług" - mówi PAP polski dyplomata w Brukseli.

Reklama

Kraje zachodniej Europy i Komisja Europejska podkreślają, że nowe przepisy są wyrazem poparcia dla nadrzędnej unijnej zasady – równego wynagrodzenia za tę samą pracę w tym samym miejscu pracy. Część krajów UE - w tym Polska - argumentuje, że w rzeczywistości chodzi o protekcjonizm gospodarczy krajów Zachodu.

Część zawartych w dyrektywie zapisów została złagodzona po negocjacjach PE z krajami UE. Chociaż okres delegowania ustalono na 12 miesięcy z możliwością przedłużenia go o sześć miesięcy, do dokumentu wpisano zobowiązanie państw przyjmujących do dokonania takiego przedłużenia po otrzymaniu uzasadnionej notyfikacji.

W porozumieniu między krajami i PE przyjęto akceptowalną dla Polski definicję dotyczącą tzw. zastępowania jednego pracownika delegowanego innym. Przejawia się to poprzez zapis, który mówi o „rzeczywistym” okresie delegowania.

Chodzi o to, że dyrektywa będzie dotyczyć faktycznej liczby dni pracy pracownika delegowanego, a nie okresu od przyjazdu na miejsce pracy pierwszego pracownika do wyjazdu ostatniego, w który wliczane były również przerwy, jak to proponowała Komisja Europejska i Parlament. W pierwotnej wersji zaproponowanej przez KE ograniczenie okresu delegowania miało obejmować wszystkich pracowników wykonujących te same lub podobne zadania w tym samym miejscu pracy. Kolejny pracownik, który przyjeżdżał w to samo miejsce, żeby wykonywać podobną lub identyczną pracę, miał być objęty prawem pracy państwa przyjmującego niezależnie od tego, dla kogo pracuje i z jakiego kraju przyjechał.

Nie zmienia to faktu, że większość zapisów jest dla Polski niekorzystna. Wśród nich ten, że przepisy zmienionej dyrektywy będą miały zastosowanie do sektora transportu po wejściu w życie regulacji sektorowych, ujętych w tzw. pakiecie mobilności. Prace nad tym pakietem nowych przepisów dotyczących sektora drogowego trwają w Brukseli. To złe wiadomości dla polskich firm, które są bardzo poważnym graczem na tym rynku w Europie. Jeśli wejdzie w życie, zmniejszy to konkurencyjność naszych przedsiębiorstw wobec firm z Europy Zachodniej.

Polski dyplomata powiedział PAP, że pozytywne jest to, iż w kontekście transportu doprecyzowano zapisy dotyczące tzw. klauzuli synchronizacyjnej. "Przepisy o delegowaniu będą stosowane do transportu drogowego dopiero od momentu rozpoczęcia stosowania negocjowanej obecnie regulacji sektorowej" - zaznaczył.

Kolejne znaczące utrudnienia wynikające z przepisów dyrektywy to możliwość stosowania przez państwa członkowskie wobec firm delegujących pracowników układów zbiorowych w danym regionie czy sektorze. W ramach tych układów przedstawiciele lokalnych pracodawców i pracowników mogą zapisać wyższą kwotę wynagrodzenia lub inny czas pracy, niż przewidziano w prawie ogólnokrajowym. Dodatkowo pracodawcy będą zobowiązani do wypłacenia swoim pracownikom nie tylko stawek minimalnych, ale także wszelkich dodatków i bonusów, jakie otrzymują pracownicy lokalni.

Nowe przepisy zaczną być stosowane dwa lata po wejściu w życie nowej dyrektywy. Biorąc pod uwagę, że głosowanie nad nowelizacją w Radzie przewidziano na 21 czerwca 2018 i również w czerwcu prawdopodobnie odbędzie się głosowanie w PE, kraje będą musiały ją stosować od lipca lub sierpnia 2020 r.

Pracownik delegowany jest czasowo wysyłany przez pracodawcę w celu wykonania usługi w innym państwie członkowskim UE.

>>> Czytaj też: UE nie może dalej udawać, że Orban jest izolowany. Jego drogą mogą pójść nawet Niemcy [OPINIA]