Zgodnie z planem 27 kwietnia w Panmundżomie ma się odbyć szczyt z udziałem północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una i prezydenta Korei Południowej Mun Dze Ina. Będzie to pierwsze spotkanie przywódców zwaśnionych krajów od ponad dekady.

„Renowacja rozpoczęła się w piątek (…) Ludzie pracują tam ciężko dniem i nocą” - powiedział cytowany przez „Dzoson Ilbo” niewymieniony z nazwiska urzędnik biura prezydenta Muna.

Robotnicy wymieniają w Domu Pokoju meble i tapety, które pamiętają jeszcze koniec lat 80., kiedy budynek powstał. „Staramy się, by wyglądał bardziej stylowo przed szczytem” - powiedział południowokoreański urzędnik.

We wsi Panmundżom w 1953 roku zawarty został rozejm kończący wojnę koreańską, który usankcjonował obowiązujący do dziś podział Korei na sprzymierzone z USA Południe i komunistyczną Północ, gdzie absolutną władzę sprawuje ród Kimów. Wciąż nie podpisano formalnego układu pokojowego.

Reklama

Planowany szczyt koreański jest wynikiem nagłego zwrotu stanowiska Pjongjangu i rozpoczętej przez niego w tym roku ofensywy dyplomatycznej. W maju lub czerwcu Kim ma się również spotkać z prezydentem USA Donaldem Trumpem.

Kim zadeklarował gotowość do rozmów na temat rozbrojenia nuklearnego, co dla Waszyngtonu było warunkiem koniecznym do rozpoczęcia dialogu. Ubiegłoroczna próba atomowa i próby balistyczne Pjongjangu wywołały oburzenie społeczności międzynarodowej, a Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na ten kraj najsurowsze w historii sankcje.

Zarówno dziadek Kim Dzong Una, Kim Ir Sen, jak i jego ojciec, Kim Dzong Il, publicznie obiecywali wstrzymanie prac nad bronią nuklearną, ale kontynuowali je w tajemnicy. W 2006 roku, za panowania Kim Dzong Ila, reżim przeprowadził swoją pierwszą próbę atomową.

Andrzej Borowiak (PAP)