- Czy dla Polski byłby lepszy rozpad naszego obozu? Mają wrócić platformersi z Nowoczesną z Wilanowa i znowu ludzie mają klepać biedę. To są mocne słowa, ale na portfelu rodzina się kończy - mówi Tadeusz Cymański w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.

Ale co pan może w tej partii?

W tej sprawie mogę sporo. Moje życie to pomaganie najsłabszym. Już kiedyś opuściłem PiS i pamiętam, co powiedziałem o dyktaturze. I w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Jest dyktatura?

Jarosław Kaczyński wypracował sobie ogromną pozycję.

Reklama

Również na Smoleńsku.

Spokojnie, nie na zamachu i nie na krwi. Przez wiele lat był cierpliwy, budował. Komuś się nie podoba, może z partii wyjść. Myśmy sobie zbudowali inną – Solidarną Polskę.

Słabiutką.

Tak jak słabiutka była partia Jarosława Gowina, Kazimierza Michała Ujazdowskiego, Marka Jurka.

I dlatego wszyscy, oprócz Ujazdowskiego, jesteście teraz w PiS.

Tak, ze względów racjonalnych. Trzeba patrzeć chłodnym okiem, bo kto obraża rozum, źle kończy.

Właśnie.

Czy dla Polski byłby lepszy rozpad naszego obozu? Mają wrócić platformersi z Nowoczesną z Wilanowa i znowu ludzie mają klepać biedę. To są mocne słowa, ale na portfelu rodzina się kończy. Kiedyś usłyszałem od jednego człowieka: niech nawet diabeł rządzi, byle dobrze było. Miarą demokracji w państwie nie jest to, czy jakiś przywódca jest miękki czy twardy, tylko czy rodzina jest zaopiekowana. Grzegorz Schetyna o tym nie myśli. Robert Winnicki ładnie o nim powiedział, że jest zbyt cwany, by stracić władzę w partii, ale za słaby, by wygrać wybory. Nie jestem bezkrytycznym fanem Jarosława Kaczyńskiego, ale wiem, że on myśli socjalnie.

W 2019 r. wraca Donald Tusk...

I nie obawiam się debaty. Nie jest sztuką krytykować, sztuką jest proponować i wcielać to w życie. A co do dyktatury… To jeśli dyktator to ten, który dyktuje albo ma ogromny wpływ, to tak – Jarosław Kaczyński jest dyktatorem.

Jeśli nie ma demokracji w partii, to nie będzie demokracji i w Polsce.

Jest demokracja. Głosujemy.

Za ustawą degradacyjną, za dezubekizacyjną.

Przy głosowaniu nad ustawą dezubekizacyjną wstrzymałem się od głosu. Prosiłem o łaskę odwagi, by być przeciw, ale Bóg mnie nie wysłuchał i dał mi łaskę wstrzymania, za co do dzisiaj muszę się tłumaczyć. Sprawiedliwość polega na tym, że nie ma odpowiedzialności zbiorowej, tylko indywidualna. Każdy człowiek ma prawo do obrony. W Norymberdze nawet zbrodniarze mieli swoich obrońców.

To również tłumaczy, dlaczego pan jest politykiem bez przydziału. I bez wpływu.

Pani Magdaleno, alternatywą było w ogóle odejść. Syn już kilka razy mówił: tato, rzuć to wszystko, chodź do mnie, do firmy, będziesz jeździł, zajmiesz się marketingiem, wszyscy cię znają... Kardynał Ratzinger powiedział: im knotek życia krótszy, tym wiara łatwiejsza. Moja odwaga jest tania. Bo odwaga jest tylko, kiedy jest ryzyko. Nigdy nie byłem bohaterem, nigdy nie byłem człowiekiem tak odważnym, jakim chciałbym być, ale zawsze, przez te 20 lat, szczerze się wysilałem, żeby nie być tchórzem. Jeżeli mi się zdarzało, a może dzisiaj nawet zdarzy, troszeczkę wychylić, to na bezrybiu i rak ryba.

>>> Treść całego artykułu można znaleźć w weekendowym wydaniu DGP.