Chińskie media nie podają zbyt wielu szczegółów dotyczących ćwiczeń, określanych jako pierwsze manewry Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w tej cieśninie od 2015 roku. Zgodnie z wcześniejszymi komunikatami będą one trwały do północy.

Dyrektor rządowego chińskiego biura ds. Tajwanu Liu Jieyi nazwał ćwiczenia "działaniem w obronie suwerenności i integralności terytorialnej naszej ojczyzny". Państwowa prasa ChRL opisuje je jako ostrzeżenie dla "sił separatystycznych" na wyspie. Sugeruje również związek manewrów z niedawnymi wypowiedziami tajwańskiego premiera Williama Laia, który określał się w tamtejszym parlamencie jako aktywista niepodległościowy.

Według rzecznika tajwańskiego ministerstwa obrony Chen Chung-chi, cytowanego przez agencję Reutera, chińscy komuniści dopuszczają się "taniego zastraszania" i demonstracji siły, by zaniepokoić mieszkańców Tajwanu. Podobne zdanie wyraził w rozmowie z dziennikiem "Financial Times", niewymieniony z nazwiska wysoki rangą tajwański urzędnik. "Niektóre państwowe chińskie media prowadzą wojnę dezinformacyjną i celowo podnoszą rangę manewrów, by wywołać niepokój na Tajwanie" - powiedział.

Według ekspertów brytyjskiej gazety manewry mają być również sygnałem dla USA w atmosferze narastających napięć pomiędzy amerykańskimi i chińskimi siłami morskimi na Pacyfiku. "To nie są rutynowe ćwiczenia (...) Chodzi częściowo o wystraszenie Tajwanu, a częściowo o wysłanie USA sygnału, że sprawy mogą przyjąć kiepski obrót, jeśli (prezydent USA Donald) Trump będzie źle zarządzał relacjami z Tajwanem" - powiedział wykładowca nauk politycznych z Uniwersytetu Lingnan w Hongkongu Zhang Baohui.

Reklama

Władze ChRL wielokrotnie potępiały zacieśnianie przez administrację Trumpa związków z wyspą, w tym przyjętą niedawno w USA ustawę Taiwan Travel Act o wzajemnych wizytach urzędników Stanów Zjednoczonych i Tajwanu.

Wladze w Pekinie uważają rządzony demokratycznie Tajwan za nieodłączną część "jednych Chin" i nigdy nie wykluczyły możliwości użycia siły, by przejąć kontrolę nad wyspą. Relacje zaostrzyły się, gdy w 2016 roku stanowisko prezydenta Tajwanu objęła Caj Ing-wen, wywodząca się z partii niepodległościowej. Władze ChRL podejrzewają ją o tendencje separatystyczne, ale sama Caj opowiadała się za utrzymaniem status quo wyspy.

Kolejnym punktem spornym między Pekinem a Waszyngtonem jest Morze Południowochińskie, do którego prawa roszczą sobie Chiny i kilka innych krajów regionu. USA krytykują ChRL za budowanie tam sztucznych wysp i instalacji wojskowych, które zdaniem Waszyngtonu mogą posłużyć do ograniczenia swobody żeglugi na spornym akwenie, przez który przebiegają kluczowe trasy transportowe handlu międzynarodowego.

W ubiegłym tygodniu chińska marynarka wojenna urządziła na Morzu Południowochińskim największą w swojej historii paradę z udziałem ponad 70 samolotów i prawie 50 okrętów, w tym jedynego chińskiego lotniskowca Liaoning. Uczestniczący w niej prezydent ChRL Xi Jinping powiedział, że potrzeba budowy marynarki wojennej najwyższej światowej klasy "jeszcze nigdy nie była pilniejsza niż dziś".

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)