Były prezydent Armenii wybrany w ubiegły wtorek na premiera tego kraju Serż Sarkisjan podał się w poniedziałek do dymisji - poinformowano na jego stronie internetowej.

To reakcja na trwające od jedenastu dni demonstracje w Armenii, podczas których protestujący domagali się dymisji ze stanowiska premiera byłego prezydenta Sarkisjana. W niedzielę zatrzymano ponad 270 protestujących. Kilkakrotnie doszło do starć pomiędzy policjantami i uczestnikami demonstracji.

Jak stwierdził w oświadczeniu, zwraca się do wszystkich obywateli, w tym do uczestników protestów w Erywaniu, "po raz ostatni".

"(Lider protestów) Nikol Paszynian miał rację. Ja nie miałem racji. Jest kilka wyjść z zaistniałej sytuacji, ale nie zgodzę się na żadne z nich. To nie dla mnie. Odchodzę ze stanowiska szefa kraju, premiera" - oświadczył Serż Sarskisjan.

Dodał, że demonstrujący wypowiadają się przeciwko niemu. "Spełniam wasze żądanie. Życzę pokoju naszemu krajowi" - podkreślił.

Reklama

UE oczekuje, że Armenia będzie szanowała prawo do zrzeszania się i zwolni wszystkich, którzy z niego korzystali - oświadczyła w poniedziałek w Brukseli rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini Maja Kocijanczicz.

"Prawo do zrzeszania się w pokojowy sposób i zgodnie z prawem należy do praw podstawowych i uniwersalnych. W tym kontekście oczekujemy, że władze w Armenii będą w pełni je szanowały i stosowały prawo w uczciwy i proporcjonalny sposób, w zgodności ze zobowiązaniami międzynarodowymi kraju, włączając w to zwłaszcza Europejską konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności" - powiedziała na poniedziałkowej konferencji prasowej rzeczniczka.

Jak dodała, unijna dyplomacja oczekuje, że wszyscy ci, którzy zostali zatrzymani podczas korzystania - w zgodzie z prawem - z możliwości demonstracji, muszą być natychmiast zwolnieni. Wcześniej w poniedziałek zwolniony został lider opozycyjnego bloku Elk (Wyjście) Nikol Paszynian, który od kilkunastu dni przewodzi antyrządowym protestom w Armenii. Paszynian 17 kwietnia ogłosił początek aksamitnej rewolucji w Armenii.

UE zaapelowała do wszystkich stron o wykazanie umiaru i odpowiedzialnego postępowania. Kocijanczicz zwróciła uwagę, że dialog, którego celem miałoby być natychmiastowe i pokojowe rozwiązanie obecnej sytuacji, jest kluczowy. Wskazała przy tym, że "niepokoi i rozczarowuje" fakt, iż spotkania, które odbywały się w weekend, zwłaszcza pomiędzy premierem Sarkisjanem oraz Nikolem Paszynianem, nie zapobiegły dalszej eskalacji. Unijna dyplomacja ma uważnie przyglądać się dalszemu rozwojowi wypadków.

Wskutek zmiany konstytucji Armenia przeszła z systemu prezydenckiego na parlamentarny. Sprawujący uprzednio przez 10 lat funkcję prezydenta Serż Sarkisjan, wybrany 17 kwietnia na premiera, będzie w związku z tym dysponował szerszymi uprawnieniami. Wybrany przez parlament nowy prezydent Armen Sarkisjan, który nie jest spokrewniony z szefem rządu, będzie pełnił głównie funkcje reprezentacyjne.

Uczestnicy protestów oskarżają byłego prezydenta o uzurpację i korupcję. Przeciwnicy Serża Sarkisjana obawiają się, że zmiana konstytucji przyczyni się do tego, że będzie on rządził dożywotnio. Krytycy zarzucają mu też zbytnie zbliżenie polityki Erywania do Moskwy i prezydenta Rosji Władimira Putina, z którym utrzymuje bliskie relacje. Demonstrujący wyrażają również sprzeciw wobec trudnej sytuacji materialnej i łamaniu praw człowieka w kraju.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka

>>> Polecamy: Niemcy schodzą na pobocze światowej polityki. Ustępują pola Francji