Politolog Aleksiej Makarkin prognozuje, że przykład Armenii nie stanie się raczej sygnałem dla Rosji. Zdaniem eksperta Kreml zakłada, że nie popełni takiego błędu jak Sarkisjan, który jako prezydent w trakcie zmiany modelu rządów obiecywał narodowi, że nie obejmie stanowiska premiera. Prócz tego, w Armenii pojawiło się zapotrzebowanie na odnowienie władzy, a w Rosji takiego zapotrzebowania nie ma - ocenia politolog.

Inny ekspert Jewgienij Minczenko powiedział “Wiedomostiom”, że Kreml wyciągnął wnioski z rewolucji na Ukrainie w 2014 roku. Od 2016 roku prezydent Władimir Putin zaczął działania prewencyjne, jak np. włączanie w struktury władzy nowego pokolenia i prezentowanie nowej fali urzędników zarządzających państwem.

W komentarzu dla innego moskiewskiego dziennika “RBK” Minczenko oświadczył, że spokojna reakcja władz Rosji na protesty w Armenii wynika z tego, iż nie miały one charakteru antyrosyjskiego. “Ogółem w protestach nie był obecny temat polityki zagranicznej, a były personalne pretensje do Sarkisjana” - ocenił ekspert. Jego zdaniem Rosja może w przyszłości demonstrować zaniepokojenie tym, jaką drogą podąża Armenia. Jednak na razie nie ma powodów, by oczekiwać, że ten kurs istotnie się zmieni.

Wiceszef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, wyższej izby parlamentu Rosji, Władimir Dżabarow powiedział "RBK”, że Moskwa liczy, iż stosunki dwustronne z Erywaniem nie zmienią się. Ocenił, że protesty w Armenii różnią się od ukraińskiego Majdanu z 2014 roku, przeciwko któremu Moskwa zaczęła protestować od pierwszych dni. Dżabarow oświadczył, że na Ukrainie doszło do ingerencji z zagranicy i scenariusz był przygotowany przez kraje zachodnie. "Tutaj (w Armenii-PAP) tego moim zdaniem nie ma" - powiedział rosyjski parlamentarzysta.

Reklama

Niezależna "Nowaja Gazieta" w reportażu z Erywania relacjonuje, iż uczestnicy protestu starannie unikali analogii z wydarzeniami na Ukrainie w 2014 roku i podkreślali pokojowy charakter protestów. Wielu przeciwników Sarkisjana przyznawało się, że czuje sympatię do Władimira Putina - pisze reporter "Nowej Gaziety".

Po 11 dniach antyrządowych protestów w Erywaniu i innych miastach Armenii w poniedziałek Sarkisjan ogłosił, że ustępuje ze stanowiska premiera. Wielotysięczne demonstracje trwały od 13 kwietnia, a ich uczestnicy protestowali przeciwko objęciu stanowiska szefa rządu przez polityka, który przez 10 lat pełnił funkcję prezydenta. Pod adresem Sarkisjana pojawiły się też zarzuty o zbytnie zbliżenie polityki Erywania do Moskwy.

>>> Czytaj też: Łukaszenka: "Nigdy nie działałem nieuczciwie. Nie będzie zmian konstytucji"