Żelazik przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego poinformowała w czwartek PAP, że pracownicy LOT zdecydowali o wszczęciu strajku generalnego 1 maja. Pytana, jak długo będzie trwał protest - wyjaśniła, że nie będzie miał on ograniczenia czasowego. "Będziemy protestować, dopóki nie zostaną spełnione oczekiwania pracowników" - podkreśliła.

Przewodnicząca związku dodała, że protest to wynik ponad 3-letnich nieskutecznych negocjacji z pracodawcą. Chodzi o zasady wynagradzania m.in. personelu latającego. "Referendum strajkowe, mimo iż zgodnie z prawem jest organizowane przez związki zawodowe, to generalnie jest pracownicze. Mamy ponad 1,6 tys. pracowników. Kworum zostało spełnione, bo w referendum strajkowym wzięło udział ok. 900 pracowników. Poza paroma głosami nieważnymi, 92 proc. było za podjęciem strajku" - wyjaśniła.

Pytana przez PAP, jak strajk wpłynie na pasażerów, odpowiedziała, że największe problemy mają dotyczyć Lotniska Chopina. Przez protest - jak wyjaśniła - samoloty polskiego przewoźnika mogą nie startować, bądź mieć duże opóźnienia.

Dyrektor Biura Komunikacji Korporacyjnej LOT Adrian Kubicki wskazał w rozmowie z PAP, że mający się odbyć 1 maja strajk będzie nielegalny. "Aby podjąć strajk konieczna jest zgoda wszystkich sześciu związków zawodowych biorących udział w sporze zbiorowym. Z naszych informacji wynika, że protest poparły dwa związki, zatem decyzja o podjęciu strajku nie ma mocy prawnej" - podkreślił.

Reklama

Przedstawiciel spółki dodał, że LOT nie dostał informacji o wyniku referendum strajkowego. "Pojawiła się tylko lakoniczna informacja, że było ono skuteczne. Nie pokazano nam jednak konkretnych liczb, więc trudno mówić o transparentności" - dodał.

>>> Czytaj też: Rząd przyjął ustawę o megalotnisku. Będą dwie potencjalne lokalizacje