Operując na delikatnym materiale, jakim jest urażona duma narodowa, odzieramy obraz II Rzeczpospolitej ze szkodliwych mitów – mówią muzycy zespołu Hańba!
Dlaczego dezerterując z dzisiejszej rzeczywistości, zdecydowaliście się na wyprawę akurat w lata 30.?
Jakub Lewicki: Ten okres wydał nam się najbardziej skondensowany. W latach 30. było wszystko. Wielkie wzloty i wielkie upadki, fortuna i bieda, najwyższa sztuka i kultura. To wówczas powstały najlepsze dzieła literackie, które stworzono w obrębie kultury polskiej. W dwudziestoleciu wydarzyło się tyle, że można by obdzielić kilka krajów i kilka epok.
Mateusz Nowicki: Wynikało to z naszych zainteresowań. Ja bardzo lubię międzywojnie, ponieważ był to ostatni moment, w którym utrzymywał się stary porządek świata. W Polsce mieliśmy jeszcze szlachtę, ziemianie walczyli o dworki, ale z drugiej strony do drzwi kołatał nowy porządek, nowe idee, modernizm i automobile. To wszystko zmieniła II wojna światowa. Z dzisiejszej perspektywy okres przedwojenny wydaje się egzotyczny. Niby to wszystko wydarzyło się bardzo niedawno, ale mentalnie to strasznie odległe czasy. Do tego międzywojnie obrosło mitami. Współczesna propaganda kreuje wyidealizowany obraz tamtego okresu: jak to było pięknie, mieliśmy jeszcze Kresy, ułanów na konikach, restaurację Adria, elity i wszystko było takie wspaniałe. Tymczasem gdzieś zatraciliśmy obraz tego, jak wyglądały realia, codzienne życie zwykłych ludzi. Więc nasze zainteresowanie międzywojniem wynika też z poczucia misji i potrzeby uświadomienia współczesnym, że wcale wtedy tak wesoło nie było, a większość ludzi żyła w ubóstwie.
J.L.: Nie bez znaczenia wreszcie jest to, że stosunkowo łatwo dotrzeć do materiałów źródłowych, którymi posiłkujemy się, tworząc repertuar.
Reklama

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP