Donald Trump twierdzi, że to globalizacja zniszczyła amerykański przemysł wytwórczy, bowiem USA straciły na rzecz Chin i innych krajów miejsca pracy w fabrykach. Dane opowiadają podobną historię.

Amerykańskie fabryki wykrwawiły się – od 2000 roku ubyło tam 5 milionów miejsc pracy. Zgodnie z mainstreamową narracją głównym winowajcą nie jednak była, jak twierdzi prezydent, wymiana handlowa, a automatyzacja pracy. Roboty i coraz bardziej złożone maszyny wyparły robotników - pisze Quartz.

Ciekawe spojrzenie na ten problem rzucił artykuł opublikowany w czasopiśmie „Vox”, gdzie napisano:

Spadek zatrudnienia w przemyśle wytwórczym w ciągu ostatnich 30 lat sprawił, że wiele osób odnosi wrażenie, że sektor produkcyjny w USA słabnie. Jest jednak zupełnie odwrotnie. Amerykańskie fabryki są dziś dwa razy wydajniejsze niż trzy dekady temu. Produkujemy więc coraz więcej rzeczy, chociaż potrzebujemy do tego coraz mniej osób.

Automatyzacja pracy zlikwidowała oczywiście wiele miejsc pracy. Jednak zdaniem Bradforda DeLonga z University of Kalifornia doprowadziła ona do znacznego wzrostu standaru życia oraz utworzenia wielu miejsc pracy w innych sektorach. Doszło więc w tym przypadku raczej do zamiany, a nie straty.

Reklama

Okazuje się jednak, że opowieść Trumpa o upadku przemysłu była znacznie bliższa prawdy niż narracja o technologicznym postępie, którą można było usłyszeć w Waszyngtonie, Nowym Jorku i Cambridge.

To zagraniczna konkurencja, a nie automatyzacja, spowodowała gwałtowną utratę miejsc pracy w fabrykach. W ciągu czterech dekad (pomiędzy 1960 a 2000 rokiem) zatrudnienie w amerykańskim przemyśle wytwórczym było zasadniczo stabilne i wynosiło około 17,5 mln miejsc pracy. Dlatego nagły spadek tej wartości w pierwszej dekadzie XXI wieku jest alarmujący. W latach 2000-10 zatrudnienie w przemyśle wytwórczym spadło o ponad jedną trzecią – prawie 6 mln robotników straciło zatrudnienie. Był to największy spadek w historii, większy nawet niż w czasach Wielkiego Kryzysu. Chociaż od tamtego czasu USA odnotowały pewną poprawę, to zatrudnienie w sektorze jest wciąż o ok. 26 proc. niższe niż w 2000 roku.

Jak więc pogodzić ogromny spadek zatrudnienia ze stałym wzrostem produkcji? Wyjaśnienie tego zagadnienia wyłącznie automatyzacją jest mylące. Należy go szukać w rozwoju komputerów i elektroniki, które chociaż stanowią niewielką część sektora wytwórczego, to odpowiadają za znaczną część produkcji. Z badania przeprowadzonego przez ekonomistkę Susan Houseman wynika, że po odliczeniu danych dla branży komputerowej produktywność i produkcja przemysłowa w USA są na znacznie niższym poziomie niż z uwzględnieniem wspomnianych danych.

Badania nie pozostawiają też wątpliwości, że to konkurencja ze strony Chin mocno uderzyła w amerykańskie fabryki. Więcej na ten temat w artykule Quartza.

>>> Czytaj także: Mamy prawie tyle, co zagranica. Polacy posiadają aktywa warte ponad 100 proc. PKB