Michael Schuman na serwisie Bloomberg wylicza wymagania prezydenta Donalda Trumpa wobec Państwa Środka: chce, aby Chiny obniżyły deficyt handlowy; zakończyły cybernetyczną kradzież technologii USA; wykreśliły przepisy utrudniające dostęp do rynku amerykańskim firmom; zaprzestały subsydiowania nowych gałęzi przemysłu zaawansowanych technologii... I jeszcze więcej. Chińscy urzędnicy zapewne byli zaskoczeni rozmiarem jego żądań.

Można uznać, że Trump poprosił o zbyt wiele albo że jego program jest niekonkretny. Nie tak agresywne podejście mogło zadziałać lepiej, a Pekin jest bardzo drażliwy w obliczu zagranicznych nacisków. Kilka postulatów faktycznie wydaje się nierozsądnych – zwłaszcza edykt o zmniejszeniu deficytu handlowego USA o 200 mld dol.

>>> Czytaj też: Putin stracił tytuł najbardziej wpływowego człowieka świata według "Forbesa"

Mimo to Chiny powinny robić właśnie to, co mówi Trump. Nie dlatego, by usatysfakcjonować Waszyngton, ale dla własnego dobra. Większość zmian, na które nalega USA, pomoże przywódcom Pekinu w osiągnięciu ich celów gospodarczych. Wiele z tych wymagań może zwiększyć produktywność, zwiększyć innowacyjność i lepiej rozdzielić zasoby.

Reklama

Przykładowo: nacisk Trumpa na lepszą ochronę własności intelektualnej.

Wejście we współpracę typu joint-venture i inne zasady zmuszające firmy wielonarodowe do ujawniania swojej technologii w celu uzyskania dostępu do chińskiego rynku mogą sprawić, że dyrektorzy generalni będą nieufni w kwestii dzielenia się swoim know-how. Lepsza ochrona własności intelektualnej zachęciłaby międzynarodowe i chińskie firmy do inwestowania w badania i rozwój.

Rezygnacja z taryf i innych barier również przynosi korzyści. Szerszy dostęp do produktów i usług zwiększyłby konkurencję oraz wybór dla konsumentów, nadając impet Pekinowi w kierunku modelu wzrostu opartego na konsumpcji. Zakończenie lub zmniejszenie wsparcia finansowego dla przedsiębiorstw w sektorach uprzywilejowanych, takich jak program przemysłowy „Made in China 2025”, pomogłoby uniknąć nadwyżki spowodowanej wcześniejszymi działaniami – na przykład niech posłużą notowania stali. Istnieje wiele dowodów na to, że wyłanianie zwycięzców i oferowanie im tanich kredytów rzadko prowadzi do powstania konkurencyjnych firm. Japończycy tego próbowali i niewiele osiągnęli: większość sukcesów Japonii nigdy nie była ukierunkowana na biurokratyczne wsparcie.

>>> Czytaj też: Chiny postawiły na rozwój sił powietrznych. USA już nie rządzą na niebie

Równe traktowanie firm zagranicznych zapewni coś, co jest kluczowe dla Chin – pełny dostęp chińskich firm do globalnych rynków.

Można zauważyć pewien brak równowagi przy stole negocjacyjnym. Pekin przedstawił raczej wąsko zdefiniowane żądania – niektóre z nich związane były z niedawnymi działaniami administracji Trumpa. Wynika to z faktu, że chińskie firmy mają stosunkowo wolny dostęp do rynku USA, zarówno jako inwestorzy, jak i eksporterzy (z kilkoma wyjątkami, takimi jak korporacja Huawei Technologies). Jednak ta sytuacja nie potrwa długo. Jeśli Pekin nie otworzy swoich drzwi, chińskie firmy będą miały coraz większe kłopoty, co podetnie ich możliwość do globalnej działalności. Trump grozi, że utrudni dostęp do amerykańskiej technologii, co jest potencjalnie poważnym ciosem dla chińskiego biznesu.

Prawdę mówiąc, Chiny wdrażają niektóre z tych reform, takie jak stopniowe eliminowanie wymogów założenia spółek joint-venture w produkcji samochodów. Zapewne chiński rząd będzie starał się unikać wielu innych wymagań. Pekin postrzega swoją politykę przemysłową jako niezbędną i nie zwiększy znacząco jej skali. Prasa konkluduje, że rząd nie zmusza firm zagranicznych do transferu technologii, co jest jednocześnie zajęciem oficjalnego stanowiska.

Zasadniczo chińscy przywódcy nie widzą prorynkowych praktyk lub uczciwego handlu jako koniecznych. Chiny mają za zadanie promować korporacyjnych liderów oraz wspierać rozwój technologiczny za pośrednictwem państwowych polityk przemysłowych. Nikt nie oczekuje, że to się wkrótce zmieni: obecna administracja nie jest gotowa zaufać rynkom. Co więcej, etos korporacyjny umacnia się w Partii Komunistycznej.

Rozmowy w Pekinie dotyczyły nie tylko handlu i dostępu do rynków. Konflikt na linii Stany Zjednoczone-Chiny przekształca się w coś większego – to zderzenie cywilizacji gospodarczych. USA, ogólnie rzecz biorąc, wierzy, że to otwartość jest zaletą, przyjęte normy i zasady mają kluczowe znaczenie w stosunkach gospodarczych, a prywatne przedsiębiorstwo lepiej stwarza miejsca pracy i wspiera przełom technologiczny niż rząd. Chiny są przekonane, że niezbędna jest kontrola rynków, aby osiągnąć cele, z nieodłączną rolą państwa i możliwością zmiany zasad, gdy tylko zajdzie taka potrzeba.

Taka przepaść między stronami negocjacji w zeszłym tygodniu skazała rozmowy na porażkę. Kolejne rundy negocjacji może spotkać podobny los.

>>> Czytaj też: Neutralne Szwecja i Finlandia podpisały umowę obronną z USA