To kolejny zanotowany w środę postęp na drodze do przełamania impasu politycznego wokół powstania rządu, utrzymującego się od ponad dwóch miesięcy.

Wcześniej tego dnia po raz pierwszy przywódcy Ligi Matteo Salvini i ruchu Luigi Di Maio spotkali się, by rozpocząć formalne rozmowy na temat utworzenia wspólnego gabinetu, choć w minionych dniach uznali tę sprawę za zamkniętą, a współpracę za niemożliwą.

Główną przeszkodą był lider całej centroprawicy Berlusconi. Ruch Pięciu Gwiazd wykluczał możliwość współpracy z byłym premierem i magnatem medialnym, który w kampanii wyborczej nazywał tę formację "sektą" i "największym zagrożeniem dla Włoch", a 31-letniego Di Maio określał jako "chłopaka", niezdolnego do rządzenia krajem.

Do pierwszych oznak przełamania impasu i wyrażenia woli powołania gabinetu doszło w dniu, w którym prezydent Sergio Mattarella, wobec braku porozumienia między siłami politycznymi w sprawie zawarcia koalicji, miał przedstawić swojego kandydata na premiera "neutralnego rządu".

Reklama

W jego zamierzeniach taka Rada Ministrów pracowałaby do końca roku. Jako drugą możliwość wyjścia z obecnego kryzysu politycznego szef państwa wskazał natychmiastowe wybory.

Liga i ruch poprosiły prezydenta o dodatkową dobę na rozmowy.

W środę wieczorem Berlusconi poparł ideę rządu obu tych ugrupowań. Zastrzegł zarazem, że jego macierzyste ugrupowanie Forza Italia nie zgłosi "weta" wobec takiego rządu, ale też nie udzieli mu wotum zaufania. To będzie - wyjaśnił - "życzliwe wstrzymanie się od głosu".

Następnie w wydanej nocie Berlusconi podkreślił, że jeśli nie uda się powołać rządu dwóch ugrupowań, to nie będzie można używać stanowiska Forza Italia jako "alibi”. Lider centroprawicy stwierdził ponadto, że nie może udzielić wotum zaufania antystemowemu ruchowi, bo nie ma on "dojrzałości politycznej".

Na łamach włoskiej prasy pojawiają się komentarze, że Berlusconi "poddał się".

Przywódca ruchu Di Maio zapowiedział na czwartek dalsze rozmowy z Salvinim, a potem ogłoszenie nazwisk kandydatów do rządu. Kto stanie na jego czele, nie wiadomo, ale Matteo Salvini oświadczył wieczorem: "Dla mnie rządzenie krajem byłoby zaszczytem".

"Albo kończymy szybko rozmowy, albo wracamy do urn" - dodał lider prawicowej Ligi.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)