Dwa lata temu Szarba odwiedził Polskę w delegacji irackich biznesmenów i podkreśla, że był to bardzo owocny pobyt. "Nawiązaliśmy między innymi współpracę z polskimi firmami z branży nabiałowej" - powiedział w rozmowie z PAP. Teraz, wraz z Polsko-Arabskim Klubem Społeczno-Gospodarczym oraz Iracko-Polską Izbą Handlowo-Przemysłową, zamierza jeszcze bardziej zaktywizować współpracę gospodarczą Nadżafu z Polską i zorganizować wizytę polskich przedsiębiorców w tym irackim mieście.

Zdaniem Szarby sugestie, że Irak nie jest miejscem bezpiecznym dla biznesmenów, są absurdalne. "Tu w Nadżafie jest całkowicie bezpieczne, a ta negatywna percepcja dotycząca Iraku to rzeczywistość medialna, a nie fakty" - podkreślił kandydat z listy al-Fatah.

Rozmówca PAP startuje w Nadżafie z trzeciego miejsca listy Al-Fatah, która jest jednym z faworytów sobotnich wyborów. To ugrupowanie powstało na bazie szyickich milicji Oddziałów Mobilizacji Ludowej (PMF). Wsławiły się one walką z Państwem Islamskim, ale jednocześnie mają opinię proirańskich i przeciwnych współpracy z państwami sunnickimi i Zachodem.

Prezes Izby Handlowej w Nadżafie nie zgadza się z taką opinią o Al-Fatah. "W Nadżafie może inwestować każdy, również Saudowie. Nie liczy się, kto chce tu robić interesy, ale to, jaką ma ofertę" - podkreślił. Komentując ewentualną wizytę saudyjskiego następcy tronu w Nadżafie, stwierdził natomiast, że w mauzoleum imama Alego, które tu się znajduje, każdy jest mile widziany. Nadżaf jest religijną stolica irackich szyitów właśnie ze względu na miliony pielgrzymów przybywających do grobu Alego.

Reklama

Szarba wyjaśnił, że startuje akurat z tej listy, gdyż na czele innych stoją albo byli premierzy, albo urzędujący szef irackiego rządu lub też są to partie religijne. Tymczasem w Al-Fatah jest większa swoboda prezentowania swojego programu. Ponadto w 2014 r. brał udział w tworzeniu PMF w Nadżafie.

Szarba zdecydował się kandydować, gdyż uważa, że Irak znajduje się w złej kondycji ekonomicznej, co spowodowane jest tym, że w poprzednich wyborach wybierane były nieodpowiednie osoby. "Irak nie ma infrastruktury, fabryk, rolnictwa, a 10 mln osób jest bezrobotnych" - powiedział PAP, dodając, że trzeba odsunąć od władzy odpowiedzialnych za to i zastąpić ich ludźmi kompetentnymi, mającymi program.

Kandydat Al-Fatah uważa przy tym, że te wybory będą inne niż w trzech poprzednich przypadkach. "Ludzie w Iraku uczą się demokracji na swoich błędach i teraz już wiedzą, że trzeba wybierać, kierując się tym, jaką wiedzę, doświadczenie i program ma dany kandydat, a nie jaka partia za nim stoi" - przekonywał.

"Zmiana dyktatury na demokrację to proces, który wymaga czasu i cierpliwości. Ale to jedyna droga dla Iraku i Irakijczycy coraz bardziej to rozumieją" - powiedział, komentując rozpowszechnioną w Europie opinię, że demokracja nie pasuje do Iraku, a za rządów Saddama Husajna panował porządek.

Zdaniem Szarby zainteresowanie Irakijczyków wyborami jest całkiem spore. "Przez cały miesiąc odbywałem trzy–cztery spotkania dziennie z różnymi grupami wyborców" - powiedział, dodając, że spodziewa się w wyborach frekwencji na poziomie 60 proc. "We wcześniejszych wyborach wzięło udział 78 proc. uprawnionych, a tu w Nadżafie 84 proc." - stwierdził.

Szarba ocenił też, że kampania wyborcza była spokojna i pozytywna. "Nie było żadnych brudnych chwytów. Zresztą ludzie mnie znają, więc gdyby ktoś próbował mnie oczerniać, to każdy wiedziałby, że to nieprawda" - stwierdził. Dodał też, że często spotykał się z młodymi ludźmi zainteresowanymi jego programem. Kandydat wyjaśnił też, że jego kampania oparta była głównie na spotkaniach, informacjach w sieciach społecznościowych i reklamach na ulicach.

Wybory parlamentarne w Iraku odbędą się w sobotę 12 maja. Startuje w nich prawie 7 tysięcy kandydatów z 88 list wyborczych. W Nadżafie zarejestrowanych zostało 15 list, ale największe szanse na wygraną ma pięć z nich, w tym lista Al-Fatah.