Władze w Tbilisi skierowały sprawę do Trybunału 11 sierpnia 2008 roku. "Długi spór o to, co się wydarzyło i kto jest za to odpowiedzialny, osiągnął swój punkt kulminacyjny w środę, gdy zarówno strona rosyjska, jak i gruzińska przedstawiły mowy końcowe" - ocenia "The Guardian".

Według przedstawicieli Tbilisi podczas pięciu dni wojny w 2008 r. rosyjskie samoloty przeprowadziły ponad 100 ataków na gruzińskie cele, a do zbuntowanych Abchazji i Osetii Południowej wkroczyło ok. 30 tys. rosyjskich żołnierzy. Strona gruzińska twierdzi, że dysponuje dowodami, iż rosyjskie bomby zrzucano na obiekty cywilne, zabijając i raniąc niewinnych ludzi. Mają to być relacje świadków, zdjęcia satelitarne, filmy oraz podsłuchane rozmowy telefoniczne.

Jak przypomina "The Guardian", w 2016 roku zeznania złożyło ponad 30 świadków. Dotyczyły one czystek etnicznych wypędzonych ze swoich domów 20 tys. Gruzinów mieszkających w Osetii Południowej lub w pobliżu niej, ataku rakietowego na miasto Gori oraz torturowania więźniów.

Reprezentujący Gruzję brytyjski prawnik Ben Emmerson oskarżył w środę siły osetyjskie oraz inne nieregularne oddziały o systematyczne palenie gruzińskich domów i wiosek, przeprowadzanie zbiorowych egzekucji i grożenie śmiercią. Kontrola Moskwy nad Abchazją i Osetią Południową była częścią szerszego planu, a celem była "okupacja tak wielu terytoriów, ile może ujść na sucho" - zaznaczył.

Reklama

Strona rosyjska wielokrotnie skarżyła się, że ETPCz jest "stronniczy i upolityczniony" - odnotowuje "The Guardian". Moskwa twierdzi, że wojnę rozpoczął prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, a jej oddziały działały jedynie w celu utrzymania pokoju w regionie.

Brytyjski dziennik przypomina, że śledztwo UE z 2009 r. wykazało, że wojna zaczęła się, gdy Saakaszwili przeprowadził atak artyleryjski na miasto Cchinwali, stolicę nieuznawanej Osetii Południowej. Unia odrzuciła gruzińskie twierdzenia, że działania te były sprowokowane przez rosyjską inwazję, i oskarżyła obie strony o naruszenia. Wskazała również, że wobec gruzińskich cywilów popełniono zbrodnie wojenne.

Wyrok Trybunału spodziewany jest jeszcze w tym roku. Jak zaznacza "The Guardian", może on mieć poważne konsekwencje, gdyż Kreml groził już wycofaniem się spod jurysdykcji trybunału. W 2015 r. prezydent Rosji Władimir Putin uchwalił ustawę stanowiącą, że Moskwa będzie ignorować orzeczenia Trybunału, jeżeli naruszą one konstytucję Rosji. Kreml do tej pory zrobił to tylko raz, odmawiając wypłaty 2 miliardów USD akcjonariuszom ze zbankrutowanej rosyjskiej firmy Jukos.

Według Emmersona Rosja "lobbuje publicznie i prywatnie za korzystnym (dla niej) wynikiem", grożąc wycofaniem się z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i zaprzestaniem finansowania ETPCz. Jego zdaniem "nie ma kompromisu w rozstrzyganiu w tej sprawie", a "wszystkie dowody są jednostronne".(PAP)